18

125 18 5
                                    

Po niemalże całym dniu spędzonym w izolatce, zamek skrzętnie przekręcił się, a drzwi zostały uchylone, by wpuścić jednego ze strażników do środka. Maca wciąż siedziała na podłodze nieopodal i słysząc dźwięki, uniosła jedynie głowę nie ruszając się z miejsca. Fabio stanął parę metrów dalej i spojrzał na kobietę. Jego wzrok wyraźnie zdradzał jak bardzo zmartwiony był stanem blondynki.

- Ferreiro, zostajesz wypuszczona. Oskarżenia okazały się bezprawne, jesteś niewinna. - Odezwał się z nadzieją w głosie licząc na to, że kobieta rozchmurzy się. - Co prawda nadal nie wiemy kto jest sprawcą morderstwa, ale wiemy już, że to nie ty.

Macarena uśmiechnęła się blado i odetchnęła z ulgą. Nie spodziewała się tak szybkiego obrotu spraw, ale przecież nie mogła narzekać. Z trudem podniosła się z miejsca, czując jak zdrętwiałe od ciągłego siedzenia w jednej pozycji nogi starają się przyzwyczaić do ruchu.

- Dowiem się chociaż jak do tego doszliście?

- Można uznać, że masz alibi.

Blondynka spojrzała na Fabio czekając na dalsze wyjaśnienia, jednak mężczyzna jedynie wzruszył ramionami i cofnął się o parę kroków, aby przepuścić kobietę w drzwiach. Nie chciała mu tego odpuścić, bo zależało jej na całej prawdzie, ale strażnik ewidentnie nie miał zamiaru odpowiadać, a jeśli już, to jego wypowiedzi były bardzo zdawkowe, uniemożliwiając Macarenie zrozumienie o co chodzi. Dowiedziała się jedynie, że ktoś mógł w pełni za nią poręczyć, że widział blondynkę w zupełnie innym miejscu, w czasie gdy nastąpiła śmierć Gonzales. Niby nic, a jednak dużo wniosło do sprawy, co pozwoliło kobiecie uniknąć przedłużenia kary. Maca mogła być jedynie wdzięczna losowi za taki obrót spraw.

***

Powrót blondynki do celi wiązał się z tysiącami pytań od towarzyszek, zmartwionymi spojrzeniami i słowami pocieszenia. Była wdzięczna za troskę, ale zmęczona całym dniem w izolatce poprosiła koleżanki o chwilę odpoczynku. Pozbierała swoje rzeczy i skierowała się w stronę łazienki, by móc zażyć gorącego prysznicu, chętnego zmyć z niej wspomnienia z minionego dnia.

Dotarłszy na miejsce, odłożyła plastikową kosmetyczkę na posadzkę, zrzuciła z siebie ubrania i stanęła nad prysznicem, odkręcając gałkę w prawą stronę. Ciepła woda trysnęła i zalała twarz blondynki, delikatnie obmywając jej całe ciało. Stała tak przez dłuższą chwilę, delektując się przyjemnym uczuciem strumienia delikatnie muskającego skórę. W końcu wyciągnęła z torebki szampon z mydłem i zabrała się za pielęgnację ciała. Gdy skończyła, szybko owinęła się wielkim ręcznikiem i odwróciła na pięcie, aby przejść dalej. Wtedy dostrzegła Zulemę opierającą się przy wejściu do pomieszczenia i niemal wzdrygnęła się, zaskoczona jej obecnością.

- Widzę, że cię jednak wypuścili. - Czarnowłosa odezwała się, jakby od niechcenia, ruszając w końcu do przodu aby usiąść na małej ławeczce.

- Wieści szybko się rozchodzą. - Maca odparła beznamiętnie i wykręciła sobie włosy, by pozbyć się nadmiaru wody.

Przez moment obie nie odzywały się, jedna zwyczajnie siedząc i obserwując w milczeniu poczynania drugiej, która ignorując kobietę, kontynuowała swoją pielęgnację, tym razem przed lustrem. W końcu Zulema podniosła się i podeszła do blondynki, a na jej twarzy dało się zauważyć chęć powiedzenia czegoś, nad czym się zastanawiała.

- Podobno zwłoki znaleziono w kiblu i prawdopodobnie przedawkowała. - Odezwała się w końcu, ewidentnie mówiąc coś innego niż zamierzała.

- Wiem. I wiem też czyja to sprawka. Twojej dobrej koleżanki.

- Tak przeczuwałam... Zemsta za to w pralni.

Niewypowiedziane słowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz