30

109 11 3
                                    

Odliczanie godzin do rozpoczęcia buntu sprawiało, że zarówno Macarena jak i Zulema siedziały w swoich celach jak na szpilkach, mając nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Plan miał zacząć wchodzić w życie w godzinach obiadowych tak, by jednak wszyscy zdążyli spokojnie zjeść. Wieści rozeszły się w mgnieniu oka i teraz już każda kobieta była świadoma tego, co nadchodziło. Zdecydowana większość ochoczo przyjęła informację o wszczęciu buntu, nieliczne postanowiły nie wtrącać się w rozróby i spędzić czas w celi, co było całkowicie zrozumiałe - nie każdy chciał walczyć i protestować.

Dosyć spora liczba kobiet zebrała się na stołówce i mimo, że póki co było spokojnie, każda posłusznie odbierała swoją porcję posiłku, to widać było dyskretne wymiany spojrzeń i nieco napiętą atmosferę. Strażnicy przechadzali się z wolna po pomieszczeniu, zupełnie nieświadomi tego, co się miało wydarzyć za parę minut.

W końcu Zulema podniosła się z miejsca i silnie rzuciła pustą tacą o stół. Dźwięk odbił się od powierzchni i zawibrował metalicznie, co zwróciło uwagę reszty towarzystwa. Kobiety spojrzały na czarnowłosą, gotowe do działania.

- Que mierda esta? Znowu karmicie nas ochłapami?

Warknęła dostatecznie głośno, gdy wskoczyła na ławkę i teatralnie uniosła ręce w górę. Obrzuciła towarzystwo pogardliwym spojrzeniem, zawieszając swój wzrok na strażnikach zdziwionych jej reakcją. Kobiety nie potrzebowały dalszej zachęty. Natychmiast zerwały się z miejsc i zaczęły wykrzykiwać przeróżne hasła, rzucając tackami, by narobić jak największego hałasu. Zulema zwinnie zeskoczyła na podłogę i dyskretnie wtopiła się w tłum, by nie zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi. Strażnicy od razu wezwali wsparcie przez krótkofalówki i próbowali przekrzyczeć skandujące osadzone, co nie było proste ze względu na ich większą liczbę.

Zaalarmowani strażnicy z innych miejsc nie zdążyli pobiec z odsieczą, bo reszta więzienia dołączyła do wrzawy i wnet cały budynek pełen był wzburzonych kobiet, które wzajemnie nakręcały się i wykrzykiwały wyzwiska. Macarena, która dużo wcześniej ulotniła się ze stołówki, teraz wychyliła się z celi, by móc obserwować zachodzące zmiany. Korytarzem co rusz przebiegały kobiety, rzucając czym tylko miały w strażników i robiąc jak największy bałagan, przez co blondynka wahała się nad wyjściem z celi.

Wycofała się w głąb pokoju, zerkając na Tere siedzącą na swoim łóżku. Czekała na Antonię, która miała po nią przyjść, by obie poszły na dziedziniec tam robiąc hałas. Skinęła jej głową i podeszła do swojej szufladki z zamiarem schowania przydatnych rzeczy, żeby nikt przez przypadek nic nie ukradł. Odczekała jeszcze chwilę i w końcu wyszła z celi, od razu kierując swe kroki w stronę schodów. Nie wiedziała gdzie na ten moment znajdzie Zulemę, ale po uprzednim dogadaniu się, miały się spotkać, gdy bunt zdąży przybrać na sile.

Unikając latających rolek papieru, przemknęła przez hall główny i ruszyła do stołówki tylko po to, żeby zatrzymać się w wąskim korytarzu prowadzącym na jadalnię. Miejsce było kompletnie zablokowane i nie sposób było dostać się do środka ani wyjść na zewnątrz. Maca miała nadzieję, że Zulema zdążyła na czas się ulotnić i teraz pozostało jej szukanie kobiety w innych miejscach.

Przeklęła w duchu, przebiegając pośród korytarzy pełnych wrzeszczących kobiet i strażników starających się zapanować nad sytuacją. Kondycja, którą wyćwiczyła na treningach boxingu okazała się bardzo przydatna, bo przynajmniej nie złapała zadyszki podczas poszukiwań Zulemy, która zdawała się przepaść jak kamień w wodę. W końcu, tchnięta myślą, ruszyła w stronę łazienek, licząc że tam znajdzie kobietę.

Przed wejściem nikogo nie było, toteż bez wahania weszła do środka. Uchyliła drzwi i gdyby nie przeszła do strefy prysznicowej, nie zobaczyłaby widoku, który zmroził jej krew w żyłach.

Niewypowiedziane słowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz