13.10.2020

11 0 0
                                    

Ostatecznie wstałam około 11:30, ale wcześniej, ten debil był u mnie z pierdyliard razy... No więc zjadłam śniadanie, posiedziałam na tik toku i oddzwoniłam do taty, zastanawiając się po jakiego grzyba dzwonił do mnie 6 razy...

Okazało się że przypomniał sobie o tym że mama ma dzisiaj urodziny, a my nie mamy prezentu więc pojedzie do miasta. No i dzwonił do mnie, jakie mam propozycję, nie odbierałam, wkurzył się i wrócił do pracy... A ja przez cały dzień praktycznie nie zrobiłam nic... To na tik toku, to na instagramie i zleciało do 14, ponagrywałam tik toki po raz kolejny i przyjechał tata. Zjedliśmy deliszys zupa i z powrotem poszłam do mojego pokoju, siedzieć na telefonie...

Przyszedł łojciec z prezentem i mówi że trzeba jej to dać, jakby to nie było oczywiste, kupił w końcu jakiś perfum z Rossmana, więc wołam Adama, po laurkę i schodzimy jakże uroczyście, wręczamy prezent, ja jeszcze miałam jakiś wołczer na masaż, mama odpakowywowywowywołuje perfum i okazuję się że taki sam, tylko większą buteleczkę dostała od taty kilka lat temu... Typowe... Ale no, mniejsza.

Znowu poszłam oczywiście co porobić? POLEŻEĆ! Ale najpierw napisałam list na angielski bo pani to będzie wysyłać do jakiejś szkoły zagranicznej i Boże ja tam takie głupoty pisałam, że pani się załamie...
O Dżejdenku Niskie Porty Chochli, o Pajtonku Murmejerku MRRRR mniam, o Lopezach i jaki mam plan na porwanie tego plastiku (update 26.03.2021, teraz plastik jest spoko, trzeba raką jedną dziwke porwać, ale ta larwa się przemieszcza więc może być ciężko) i Hanny (zdrajca [26.03.21])... No tragedia ogólnie... Potem mama zaproponowała wyjazd do sklepu...

Byłyśmy w Rossmanie, Aka i tyle bo na więcej nie było pieniędzy... Wróciłyśmy do domku, oczywiście w pięknej pogodzie czyli jakby normalnie aniołki przysznic brały i okazało się, że ciocia podrzuciła rok starszego od Dasia kuzyna... No dwa diabły takie że masakra... Myślałam że dom rozwalą... Ja sobie układałam zdjęcia na ścianę tłumacząc przy tym tacie co to tik tok, opisując niesamowitość Czejsa i argumentując wyjątkowość shipu TONICK, kiedy weszła mama i powiedziała żebym pokazała jej to co jej wysłałam, bo jej się nie chce otworzyć...

Wysłałam jej jakiegoś edita z naszymi zdjęciami, na prezent taki wiecie no wzruszający tak? Skończyłam segregować zdjęcia, a do mamy zadzwoniła jakaś nauczycielka śpiewając Sto Lat, ale chyba nie skumała że mama jest przy mnie, bo tyle przekleństw to ja nigdy za jednym razem nie usłyszałam... Chwaliły się że zamieszkały razem z inną nauczycielką... Ta, tym to kurwa definitywnie wystarczy alkoholu... Jak usłyszały jednak, że wszytsko słyszę od razu stały się spokojniejsze SZMATY NIEPOKORNE XWTGWHWJW...

W tym czasie przyjechała też ciocia z wujkiem, posiedzieli dość długo, pokazałam im moje jakże ciekawe albumy zdjęciowe, ze starych czasów, mama opowiedziała moją traumatyczną historię z zeszłorocznych wakacji o parku linowym i nagle stała się 21:45, więc zabrali dziecko i pojechali... W sensie Olivera nie Adama, bawiących się w lekarzy... Trochę ogarnęliśmy w salonie i rodzinka stwierdziła, że zbieramy się do łóżek...

No i jak już byłam u siebie to ogarnęłam pokój do tego stopnia, aby dało się tam normalnie przemieszczać, potańczyłam se chwilę jakieś tik tok densys i ubrałam piżamę... Walnęłam się na łóżko szukając czegoś w telewizji, jednak że nie było o luju mama była na inspekcji i się wybiłam trochę, o czym ja to? A no tak, nie było nic ciekawego więc poszłam umyć ząbki, pożegnać się z mamą, wzięłam telefon i siedzę...

Ale kończę już bo już PUZYNO...
GUDNAJT😊
OMG ALE MI SIĘ STYL PISANIA ZMIENIŁ JAK TO CZYTAM PO PRAWIE PÓŁ ROKU

Moje zjebane życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz