Wstałam po 6, zjadłam płatki, umyłam twarz, zęby, przebrałam się, pościeliłam łóżko, zeszłam na dół, zabrałam manatki i pojechaliśmy do szkoły... Kurwa, jak mi się po drodze spać chciało... MASAKRA... W każdym bądź razie, dojechaliśmy, weszłam, pokazałam zgodę i tu się zaczęło...
Czekałam jakieś pół godziny sama, pod salą, bo w sali były zajęcia, A ja nawet nie mogłam wejść zdjąć kurtki... Przyszła Julka, z którą za bardzo nie rozmawiam, także no... Potem jeden i drugi Kuba, Antek, Karol, Tristan, który kurwa patrzył na mnie wzrokiem, że tak powiem niekomfortwowym, ale coś przyzwyczaiłam się, że ludzi mnie odbierają za dziwadło, ale on to już mnie zna te 7 lat, to raczej on też, powinien przywyknąć...
Potem przyszła Nikola i moje zbawienie czyli Natalka... Weszliśmy do sali, zdjęłam kurtkę i poszliśmy na angielski, na którym mieliśmy o jakimś potworze z Loch Ness czy czego kolwiek innego, potem była matma, czyli zastępstwo, ekhem, kompletnie nie kumam tematu, ale ciul...
Potem były dwa Polskie, na pierwszym coś o starożytności czy innym gównie, a potem pisaliśmy sprawdzian i wsm nie poszło mi najgorzej, ale kurwa zrypałam na najprostszej rzeczy, czyli określenie trybu, aspektu i czasu rzeczowników... Jeszcze było zadanie na 6, które ja zrobiłam, ja tam epopeje napisałam, poemat, emocje czemu kurwa sądzę, że to, że szczęście poprzedza porażka jest dwuznaczne, a pani mi mówi, że to wystarczyło napisać coś o kurwa zjebanych czasownikach... No ja się zabiję...
Potem była biologia i Hiszpański, a że nie ma ani jednej, ani drugiej pani, to mieliśmy dwie godziny wychowaczę, na których, wybieraliśmy swój humor na podstawie jakichś pojebanych obrazków, a potem graliśmy w BOOM, czyli, że odliczamy i nie można powiedzieć 7, żadnej liczby z 7 III żadnej liczby podzielnej przez 7, ale do tego trza znać tabliczkę mnożenia, z czym u mnie jest gorzej... Potem jeszcze graliśmy w skojarzenia, ale jak Tristan powiedział, że z dziećmi kojarzy mu się piwnica, Kuba, że ze szkołą więzienia, A tor niebezpiecznie stoczył się na rap m.in na 69... No i tu już każdy wiedział, że pora kończyć grę...
Na końcu była geografia i rzeki, wody itp... Wyszłam ze szkoły i dość niechętnie poszłam z koleżanką do zoologicznego obok szkoły, dzwonić do mamy, która oznajmiła mi, że będzie za 5 minut... No więc poszłam, postałam z 10 minut po pepco i przyjechała, więc pojechałyśmy po Adasia... Tam nie dość, że była kolejka przed przedszkolem, to jeszcze mama dzwoniła do cioci próbując się dowiedzieć kiedy przyjadą...
Wzięłyśmy tego diabła i pojechaliśmy, bo mama zamówiła sobie zdjęcia do wywołania, które chciała wklejać do albumu... Kupiliśmy ramki w sklepie obok, ta mała paskuda wzieła sobie jakieś mini kręgle... Dojechaliśmy do domu, wysłałam przyjaciółce lekcje z dzisiaj, zjadłam zupę, między czasie przyjechała ciocia i wujek z córką... Zjadłam przywitałam się, oni pojechali, ja poszłam na górę chwilę poleżeć, i tyle leżałam, że mama już zdążyła na drugie danie zawołać...
Było to co dzień wcześniej, zjadłam i poszłam uczyć się fizyki, z której mam jutro sprawdzian, a ja nic nie umiem... Na pewno mi cudownie pójdzie... Zjadłam owocki, przyszli rodzice i dupa z mojej nauki... Zaczęli oglądać serial, a ja strzeliłem focha, że nikt mnie nie lubi...
No i wsm tyle, poszli, ja się przebrałam, umyłam zęby i chciałam przygotować sobie ciuchy, ale nie mogłam znaleźć bluzki co chcę, więc mi mama pomogła... Wcisnęłam aparat i wzięłam telefon...
APAPALALAL
CZYTASZ
Moje zjebane życie
Short StoryNo cóż, jeśli lubisz wtryniać się w kogoś życia i czytać historie ludzi których kompletnie nie znasz, to serdecznie zapraszam... Postaram się opisywać mój dzień codziennie pewnie gdzieś pomiędzy 21 a 23 także ciekawie... Tak było na początku... Tera...