5. Sprawy Rodzinne

639 41 7
                                    

Rozległ się oślepiający błysk niebieskiego światła i ostre szarpnięcie za pępek Severusa odciągnęło go od Międzynarodowego Centrum Przylotów i Odlotów Świstoklików Faris Spavin. Długie dziesięć minut później jego stopy dotknęły twardej ziemi. To doświadczenie sprawiło, że poczuł lekkie mdłości, a jasne światło pokoju, w którym wylądowali, zmusiło go do zmrużenia oczu.

- Dwudziesta dwadzieścia jeden z Londynu przybyła na czas - zagrzmiał donośny, niewątpliwie antypodyjski męski głos. - Czy wszyscy pasażerowie mogą odejść od świstoklika i udać się do odprawy celnej? Dziękuję.

Severus cofnął się zgodnie z poleceniem i rozejrzał się. Terminal świstoklików na lotnisku Tullamarine znajdował się w ogromnej szklanej kopule, która zapewniała 360-stopniowy widok na otoczenie. Z tego, co widział, kopuła znajdowała się na szczycie bardziej tradycyjnego budynku lotniska, a kilka samolotów startowało i lądowało w dość bliskiej odległości. Biuro celne zostało umieszczone tuż obok środka w okrągłym pokoju i stało obok srebrnej metalowej windy. Kilka kawałków czerwonego aksamitu wskazywało na miejsce, w którym mieli czekać podróżni.

Snape, szydząc z dwóch czarownic w średnim wieku, które rozglądały się dookoła z jakimś podekscytowaniem i wskazywały na doskonale oczywiste cechy pokoju i otoczenia zamiast racjonalnej rozmowy, czekał, aż Granger wyjdzie z drugiej strony świstoklika. Gdy tylko znalazła się w zasięgu rąk, odwrócił się i ruszył w stronę kontuaru; tęsknił za falami swoich szat.

Dotarli do kolejki, zanim zrobiły to dwie ofiary, a stojący przed nimi czarodziej biznesowy bardzo szybko przeszedł przez ten proces. Chwilę później Severus podszedł do kontuaru, a Granger tuż za nim. Próbował ignorować mrowienie, jakie dawała mu jej bliskość.

- Witamy w Australii, proszę o różdżkę. - Celnik był bliżej osiemdziesiątki niż siedemdziesiątki, ale nadal wyglądał na żwawego. Był ubrany w mundur Australijskiej Służby Celnej i Ochrony Granic z wyhaftowanymi świecącymi literami napisami „Magical Division” nad insygniami na kieszeni na piersi.

Severus bez słowa podał swoją różdżkę, a celnik umieścił ją na zestawie malutkich łusek. Cienki pasek pergaminu wyłonił się z podstawy maszyny i Severus przeczytał słowa: „Severus Tobias Snape, profesor. Heban, smocze serce, 14 3/4 cala [37,465 cm], Ollivander” obok małego obrazu jego twarzy i flagi brytyjskiej. Celnik uniósł pasek papieru na wysokość oczu, aby lepiej porównać zdjęcie z twarzą.

- Bardzo dobrze, profesorze Snape - skomentował, oddając różdżkę i upuszczając pasek pergaminu przez cienką szczelinę w biurku. - Jest tu osoba z Ministerstwa, która ma Pana poznać. Odwracając się do Granger i uśmiechając się na powitanie, dodał: - A ty musisz być Hermioną Granger!

-Zgadza się - odpowiedziała, wyciągając różdżkę. Różniła się od wszystkich różdżek, z którymi ją wcześniej widział, i Severus spojrzał na nią z zaciekawieniem. Został wykonany z bardzo jasnego drewna i został pięknie wyrzeźbiony wokół uchwytu.

- Zobaczmy więc - zauważył celnik, kładąc różdżkę Granger na swojej wadze. - Hermiono Granger, panienko - przeczytał na głos. - Wierzba bijąca, pióro gryfa, jedenaście i pół cala, Ollivander. Ojej! Co za interesująca różdżka!

Rzeczywiście interesująca różdżka. Severus spojrzał z różdżki na Granger, która wydawała się raczej chętna do odzyskania swojej nowej różdżki; nie zdawał sobie sprawy, że Ollivander zrobił nawet różdżki z piór gryfa.

The Phoenix Trilogy - Ogień Feniksa(3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz