6. Tusz

658 42 6
                                    

- Wiesz, kogo mi przypomina?

Szli Kilda Esplanade, morze po prawej stronie, palmy sięgające nieba po obu stronach i ciastka z Acland odbijającesię w torbie.

- Nie, kogo? -
odpowiedziała Hermiona z roztargnieniem. Ona i jej matka poszły za dwoma mężczyznami, a Snape, jej ojciec i pies - teraz oficjalnie „Hermy" - byli daleko w przodzie.

- Twojego przyjaciela, Viktora.

- Co? - Hermiona oderwała oczy od zimowego, szarego obszaru Zatoki Port Phillip i spojrzała na matkę z zaskoczeniem.

- Dalej, Hermiono! Wiesz dokładnie, o czym mówię.

Zawstydzenie ściskało Hermionę w żołądku, a jej serce biło głośno w uszach. Nie była tak oczywista, jeśli chodzi o jej zauroczenie. . . A może była?

- Profesor Snape - odpowiedziała, podkreślając jego tytuł, - jest moim nauczycielem; nie mogę powiedzieć, że myślałam o nim w żadnej innej kategorii.

- Nonsens. - Susan wsunęła ramię w ramię Hermiony i skorzystała z okazji, by towarzysko ścisnąć jej łokieć. - Wszystkie dziewczyny patrzą na swoich nauczycieli - szczególnie na tych, którzy są także bohaterami wojennymi.

Hermiona ponownie spojrzała w wodę, próbując udawać, że jej matka nie mówi takich upokarzających rzeczy i mając nadzieję, że Snape i jej ojciec nie słyszeli ich rozmowy.

- Muszę powiedzieć - ciągnęła Susan, ściszając głos i pochylając się w stronę ucha Hermiony. - Myślę, że Severus jest o wiele lepszym wyborem niż Viktor. Jest mądrzejszy, zabawniejszy. Bardziej pewny siebie.

Całkowicie nieproporcjonalny bąbel gniewu pojawił się w piersi Hermiony i gwałtownie wyrwała ramię z uścisku matki.

- Nie bądź śmieszna, mamo! - syknęła. - Odmawiam kontynuowania tej rozmowy.- Nie oglądając się za siebie, pospieszyła naprzód, aby dogonić ojca i Snape'a.

Na dźwięk jej zbliżających się kroków Terry obejrzał się i uśmiechnął. Wyciągnął rękę i przyciągnął ją blisko siebie. Od czasu przywrócenia ich wspomnień poprzedniego dnia, żaden z rodziców Hermiony nie mógł uzyskać wystarczającego kontaktu fizycznego. To samo można powiedzieć o Hermionie: spędziła poprzednią noc w ich łóżku, śpiąc między nimi, tak jak jako młoda dziewczyna dręczona złymi snami.

- Hej, kochanie. - Jej ojciec złożył pocałunek na czubku jej głowy. - Myśleliśmy o tym, żeby na chwilę wyjść z tego wiatru i napić się kawy. Jest tu miejsce z markizą, gdzie możemy usiąść z Herm.

W obliczu niewzruszonego dobrego humoru jej ojca, gniew Hermiony na matkę szybko zniknął. Ostatnio wydawała się pędzić przez życie emocjonalną kolejką górską.

Piętnaście minut później ulokowano ich na ciepłym dziedzińcu pod piecykiem gazowym i płóciennym parasolem, trzymając w rękach kawę. Hermy siedział na kolanach Terry'ego, a Susan wymieniała z kelnerem uprzejmości na temat psów.

- To zabawne, wiesz - powiedziała w zamyśleniu po wyjściu kelnera - że nazwaliśmy naszego psa po naszej nieobecnej córce. Nic o niej nie pamiętałam, ale miałam okropne poczucie straty i niepokoju.

- Myśleliśmy, że to tęsknota za domem - dodał Terry, kiwając głową.

Hermiona uniosła szklankę do ust i ostrożnie wzięła łyk piany; sama kawa była wciąż zbyt gorąca, by ją wypić.

The Phoenix Trilogy - Ogień Feniksa(3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz