33.Che farò senza Euridice

531 39 7
                                    

Severus złapał Hermionę, zanim upadła na ziemię. Odepchnął od siebie wszelkie myśli o jej nagości: mówił o zniewadze, której nie mógł znieść, a już na pewno nie w tamtym czasie, kiedy jej bezpieczeństwo było dla niego najważniejsze.

- Proszę - powiedział Ron - niech pan to weźmie. - Kiedy mówił, ściągnął swoje szaty przez głowę i użył ich, by zakryć nagość Hermiony, gdzie wisiała przyciśnięta do Severusa. - Zabierz ją z powrotem do Hogwartu, sir- dodał. - Zajmiemy się tym bałaganem.

Severus rozejrzał się po zniszczonym pokoju i czterech - nie pięciu - leżących pośród ruin ciałach.

Ron prawie się roześmiał, widząc jego minę, a jego oczy zmarszczyły się w kącikach. - W porządku, profesorze Snape - powiedział. - Pamięta Pan, jesteśmy aurorami? Pierwszego przechodziliśmy procedury aresztowania.

- Tak - zgodził się Potter. - Wiemy co trzeba zrobić. Niech Pan tylko zabierze Hermionę do Pani Pomfrey tak szybko, jak to możliwe.

Severus spojrzał na Hermionę, gdzie jej głowa opadła z powrotem na jego ramię, odsłaniając jej gardło. Jej twarz była poobijana i posiniaczona; wokół jej ust była zaschnięta krew. Jego żołądek ścisnął się.

- Wyślijcie Patronusa, jeśli będziecie mnie potrzebować - powiedział, zwracając się do chłopców.

- Zrobi się - powiedział Ron. Skuwał ciało, które wyglądało niesamowicie jak Dolores Umbridge. Nie był szczególnie delikatny.

Severus był ciekawy tożsamości napastników Hermiony, ciekawy, czy żyją, czy nie żyją. Ale był bardziej zainteresowany zabraniem Hermiony w bezpieczne miejsce. Mocniej ścisnął swój cenny ciężar i wybrał najszybszą drogę z powrotem do Hogwartu: - Wulfric - powiedział i z błyskiem niebieskiego światła zniknęli.

Kilka sekund później dotarli do biura McGonagall. Miejsce było opuszczone - z wyjątkiem Jocelyn, która zerwała się zaskoczona jego przybyciem, i Fawkesa, który cmokał z zadowoleniem z kraciastego gniazda, które zbudował nad falbaną.

- Snape! Znalazłeś ją!

- Skrzydło szpitalne! - Podniósł ją, przytulił do piersi i skierował do drzwi.

- Czy wszystko w porządku? - Jocelyn rzuciła się przed nim, przytrzymując drzwi, żeby mógł łatwo przejść.

- Mam taką nadzieję. Kiedy tam dotarliśmy, była przytomna.

Ruchome schody zaniosły ich na sam dół. Jocelyn schowała się pod jego pachą i otworzyła następne drzwi. Biegła obok niego, kiedy szedł korytarzem.

- McGonagall powiedziała... powiedziała...

- Minerva martwiła się, że nie żyje.

- Tak. - Jocelyn odetchnęła głęboko. - Myślałam, że wybuchnę z niepokoju.

-Kiedy tam dotarliśmy, - powiedział, - tylko ona została. Na podłodze leżało pięciu napastników, a sam pokój został zniszczony.

Jocelyn podniosła ręce do twarzy i zobaczył, że są zaciśnięte w pięści. - Pokonała ich - powiedziała. Z dźwięku jej głosu mógł usłyszeć, jak blisko była łez. W tym momencie Fawkes dogonił ich, okrążył ich niskim okręgiem, a następnie poszybował przed siebie korytarzem.

- Pokonała ich - potwierdził. - Wszystko, co zrobiłem, to przyprowadziłem ją tutaj.

Byli już prawie w skrzydle szpitalnym i Jocelyn pobiegła do przodu, przytrzymując drzwi i wołając Poppy.

- Pani Pomfrey! Pani Pomfrey! Niech pani przyjdzie! szybko!

Przybyła biegiem.

- Dzięki Merlinie, znalazłeś ją! Ścisnęła jego ramię, potem jego ramię. - Łóżko, Severusie, połóż ją na łóżku!

The Phoenix Trilogy - Ogień Feniksa(3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz