25.

557 36 18
                                    

Severus skręcił za róg i znalazł Granger w ślepym zaułku. Oczy miała rozszerzone z wysiłku, włosy rozczochrane. Sięgając do tyłu, chwyciła ściany szczątków, ciskając w jego stronę połowę krzesła i mosiężną miskę.

- Oppungo! - krzyknęła bezużytecznie. - Defodio!

Niedbałym gestem różdżki, Severus wysłał obok niego jej pociski. Z odległości kilku metrów wycelował różdżkę w jej pierś. Próbował swojej ostatniej karty.

- Avada... - powiedział.

Pokój wokół niego eksplodował. Tylko potężne zaklęcie tarczy pozwoliło mu pozostać na nogach, bez obrażeń, pośród gruzów labiryntu. Kiedy opadł kurz, zobaczył Granger, poplamioną sadzą i opadłą na kolana. Nikt, ale nikt nie poradził sobie tak dobrze za pierwszym podejściem. Severus był zachwycony. Kusiło go, by unieść ją w powietrze, ale zdecydował się na bardziej charakterystyczny uśmieszek i nonszalancki gest wobec otaczającej ich destrukcji. Powiedział: - Zadowalająca pierwsza próba.

Granger patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami.

Severus zastanawiał się, czy może wstać. Po tak dramatycznym pokazie jej magiczne rezerwy zostałyby wyczerpane; powinien zabrać ją do Poppy.

Severus ruszył szybko, aby przejść przez przestrzeń między nimi, tylko po to, by zobaczyć, jak Granger się oddala.

Zatrzymał się krótko.

Wiedział, że będzie na niego zła. Tego należało się spodziewać. Myślał, że jest przygotowany na jej wściekłość. Ale zszokowany, zagubiony wyraz jej twarzy odciął go.

Chciał, żeby się rozejrzała, zobaczyła, co właśnie zrobiła. Zamiast tego płakała jego silna, niezniszczalna Hermiona. Ciche łzy popłynęły jej z oczu, pozostawiając zakurzone smugi po obu stronach twarzy.

W jakich okolicznościach cel uświęca środki?

Próbował przełknąć, ale przeszkadzało mu serce. Patrzyła na niego, jakby...jakby ktoś, komu ufała, przegonił ją właśnie przez labirynt, a potem uderzył ją zabijającą klątwą.

A co jeśli to koniec?

Severus opadł na kolana. Wyciągnął rękę, wyciągając dłonie - w instynktownym, bezużytecznym geście zakazu konfrontacji. Próbował znaleźć właściwe słowa.

- Zasługuję na to, żebyś była teraz bardzo, bardzo zła, Granger.

Nie poruszyła się.

Powiedział: - Rozmyślnie postawiłem cię w sytuacji, która miała cię przerazić. Popchnąłem cię tak daleko, jak mogłem. - Przerwał, szukając odpowiedzi na jej twarzy: nic. - Spójrz - powiedział, wskazując po raz drugi na pokój - wzdrygnęła się, a jej ruch wykręcił się boleśnie w jego klatce piersiowej - to, co tu osiągnęłaś, jest zdumiewające.

Hermiona Granger cierpiała i to była jego wina.

- Nie rzuciłem tego zaklęcia, Granger. Nie zrobiłbym, nie mógłbym. Po prostu to powiedziałem.

Uznał za pewnik, że zrozumie jego zamiary. Uznał za pewnik, że mu wybaczy.

Jak bardzo się mylił.

The Phoenix Trilogy - Ogień Feniksa(3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz