14. Uczta

603 41 4
                                    

Kiedy Hermiona się obudziła, przypomnienie sobie wydarzeń poprzedniego dnia zajęło kilka sekund. Najpierw rozpoznała pościel na Oddziale Szpitalnym, a potem, w nagłym pośpiechu, przypomniała sobie atak w Hogsmeade, ranę na jej ramieniu i nieoczekiwane przybycie Snape'a tuż przed zaśnięciem. Czy nadal tam był?

Hermiona usiadła gwałtownie, jej serce waliło. Tak, siedział niedaleko jej łóżka i czytał wczesne wydanie Proroka Codziennego .

Opuścił karty, gdy usłyszał jej ruch. Przez kilka sekund wpatrywali się w siebie.

- Panno Granger - powiedział, sztywno kiwając głową.

- Dzień dobry panu.

Po sześciu tygodniach, w których prawie z nią nie rozmawiał lub nie napotkał jej wzroku, nawet na lekcji, Hermiona nie wiedziała, jak mógł czuwać przy łóżku. Czy był tam, ponieważ została ranna? Czy usiadłby tam dla jakiegokolwiek innego ucznia? Chciała, żeby z nią porozmawiał. Chciała rozmowy. Nie wiedziała, co powiedzieć.

Cisza między nimi była naładowana.

- Pójdę po Poppy - powiedział Snape.

- Niech Pan zaczeka! - Hermiona znalazła się z jedną wyciągniętą ręką, sięgającą za nim.

Przerwał na sekundę, po czym zawrócił. Położył gazetę na łóżku obok niej.

- Później, dzisiaj, odbędzie się spotkanie Zakonu - powiedział. Nie patrzył na nią ponownie. - Ufam, że uda ci się wyzdrowieć na tyle, by w nim uczestniczyć. Bez wątpienia zechcesz zapoznać się z relacją Skeeter z wczorajszych wydarzeń.

I po tym odszedł.

Hermiona opadła z powrotem na poduszkę. Łzy płonęły jej w oczach i choć starała się je mrugnąć, płakała, kiedy Madame Pomfrey przyszła do jej łóżka.

- Tak bardzo boli? - zapytała Pomfrey z troską, jej różdżka przecinała powietrze, gdy przeprowadzała serię szybkiej diagnostyki.

Ramię Hermiony bolało, ale nie na tyle, by usprawiedliwić jej przemoczony stan. - Nie - wydusiła, przełykając ciężko i szorując twarz nasadą dłoni. - Przepraszam, to nic.

- Rozumiem - powiedziała Pomfrey. Jej dłoń z różdżką opadła na bok, a drugą odgarnęła włosy Hermiony z czoła.

Jej głos i gesty były tak delikatne, tak współczujące, że Hermiona zauważyła, że ​​jej łzy się podwoiły.

- Wyrzuć z siebie wszystko, kochanie - poradziła Poppy. - Lepsze niż trzymanie tego w środku”.

W odpowiedzi Hermiona szlochała. Przez kilka długich minut odwróciła twarz w poduszkę, płakała i pociągała nosem. Pomfrey kręciła się wokół łóżka, prostując prześcieradła na sąsiednich łóżkach, porządkując stoliki nocne i podlewając roślinę przy oknie. Od czasu do czasu klikała językiem lub szeptała neutralne, kojące słowa.

Kiedy łzy Hermiony opadły i od czasu do czasu czknęła, Pomfrey podjęła kolejną diagnostykę.

- Filiżanka herbaty? - zapytała.

- Tak poproszę. - Hermiona podniosła się do pozycji siedzącej i starała się uporządkować włosy.

Pomfrey wyczarowała tacę i położyła ją tak, aby zawisła nad kolanami Hermiony.

The Phoenix Trilogy - Ogień Feniksa(3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz