18. Kiedy Zbłądziliśmy

563 39 39
                                    

𝚐𝚛𝚊𝚝𝚒𝚜
ฅ^•ﻌ•^ฅ

- Możesz zostać, Ronaldzie - powiedziała Susan. - Zostało dużo budyniu.

- Naprawdę? - Ron ożywił się na wzmiankę o puddingu, jak przyjacielski, przerośnięty szczeniak.

Hermiona spojrzała na swój bukiet kwiatów i pożałowała, że ​​Ron przyszedł. A przynajmniej przyszedł dokładnie w tym momencie. Ona i Snape prowadzili naprawdę cudowną rozmowę.

- Wydaje się, że to dobry moment, żeby odejść - zauważył Snape. - Mam kolejny obiad  i naprawdę powinienem już iść.

Rozczarowanie Hermiony groziło jej całkowitym zalaniem. Snape szybko się pożegnał, a Hermiona znalazła się, zaledwie kilka sekund później, twarzą w twarz ze swoim ulubionym profesorem.

- Dziękuję za przybycie - powiedziała, wyciągając rękę. Potrząsnął nią beznamiętnie, jego twarz była pusta. Hermiona stłumiła chęć, by mocno go chwycić i potrząsnąć nim. Starała się, aby jej głos był neutralny. - Nie mogę się doczekać czytania - dodała.

Ron zaśmiał się i zarzucił jej rękę na ramiona. - Nie byłoby Bożego Narodzenia bez czytania, prawda Hermiono? - Uścisnął ją szybko.

Czy Snape odszedł, ponieważ przybył Ron? A może to tylko zbieg okoliczności?

Tak czy inaczej, już go nie było.

Hermiona zmusiła się do uprzejmej imitacji uśmiechu na swojej twarzy i pozwoliła Ronowi skierować ją w stronę kuchni. Tam Susan dała mu ogromną miskę pełną budyniu.

Przez około dziesięć minut Hermiona fantazjowała o wpadnięciu w nastoletni napad złości: mogłaby wykrzyczeć wszystko, wyładować całe swoje rozczarowanie i frustrację na Ronie i nalegać, żeby wyszedł. Ale Hermiona nie miała ochoty zepsuć świąt swoim rodzicom. Doskonale wiedziała, że ​​potem poczuje się tak samo wściekła i sfrustrowana, jak teraz, wzmocniona tylko dużą dawką poczucia winy. Poza tym Ron starał się być czarujący: rozmawiał z Carlą i bawił się z Thomem przez cały czas. Zabawiał nawet wszystkich, myjąc wszystkie naczynia za pomocą magii.

Minęło kilka godzin, zanim Liza, Carla i Thom wyszli, a wtedy Ron wciąż tam był.

- Dobranoc, kochanie - powiedziała Susan, całując Hermionę w czoło.

- Czy powinniśmy się ciebie spodziewać na śniadaniu? - zapytał Terry, kierując pytanie do Rona.

- Eee…- Ron wyprostował się na kanapie i przesunął wzrokiem bokiem w stronę Hermiony.

- Może - odpowiedziała za niego.

Susan zaśmiała się. - Wygląda na to, że jeszcze nie wyszedłeś z szafy, młody człowieku! - Pochyliła się i pocałowała Rona w policzek. - Miło było cię zobaczyć.

Kiedy wychodzili z pokoju, Susan i Terry trzymali się za ręce. Hermiona ponownie usłyszała śmiech matki z korytarza; sprawiło, że poczuła się smutna.

- Twoi rodzice są genialni - powiedział Ron.

- Tak. - Hermiona wciąż była na niego wściekła i wiedziała, że ​​to niesprawiedliwe. Była wściekła, ponieważ Snape odszedł, a nie z powodu Rona. Wzięła głęboki oddech i próbowała sobie wyobrazić, jak by się czuła, gdyby Snape tam nie było, jak mogłaby zareagować na przeprosiny Rona, gdyby przybył, aby znaleźć ją samą z rodziną.

The Phoenix Trilogy - Ogień Feniksa(3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz