17. Nie Pozwól, Aby Coś Się Zmieniło

584 44 10
                                    

Severus zadzwonił do drzwi. Usłyszał jej głos, zanim ją zobaczył.

- Otworzę!

Jego serce podskoczyło. Dosłownie nim szarpnęło. To było tak, jakby jego ważny organ zmęczył się biciem w jednym miejscu i zamiast tego skoczył stopę w lewo. Nagle napadły go wątpliwości. Co ja tu do cholery robię? Jej widok, zdumienie i obszerny sweter z dzianiny - niewątpliwie świąteczny prezent od Molly Weasley - nie dodawały otuchy.

- Profesorze Snape!

Dwa pozostałe zaproszenia w kieszeni ciążyły mu. Powinien był pójść gdzie indziej.

- Wesołych Świąt, Granger.

Wyraźnie nie wiedziała, że ​​nadchodzi, i sądząc po wyrazie jej twarzy, domyśliła się, że to on jest zwiastunem złych wieści. Zamiast zaprosić go do środka, zrobiła krok do przodu i zatrzasnęła za sobą drzwi, jakby mogła zatrzymać wszystkie okropności, które przyniósł ze sobą z domu.

- Co się stało? Czy Harry…

- Kto to jest, kochanie? - Głos Susan Granger dotarł do środka, przecinając przesłuchanie Hermiony szeptem.

- Nikt! - Hermiona zawołała przez ramię. - To nic!

Włączyły się od dawna ćwiczone mechanizmy samoobrony. - Widzę, że podniosłem twój szacunek - powiedział.

Granger patrzyła na niego zmieszana.

Jak mógł pozwolić, by jeden taniec i jeden cholerny genialny pomysł doprowadziły go do tego punktu? Spędził bolesne miesiące, wymuszając zachowanie odpowiedniego dystansu między nauczycielem a uczniem, po czym zjawił się na świątecznym obiedzie, opisanym w liście jej matki jako „spokojny, rodzinny obiad”. Czego się spodziewał? Że mogą siedzieć i popijać Ognistą Whisky, którą kupił? Że pod dachem rodziców Hermiona Granger nie byłaby jego uczennicą? Jego odpowiedzialnością? Że nie byłby największym głupcem na świecie?

Gdyby tylko wysłał swoją odmowę przed Balem Bożonarodzeniowy. Wtedy nie nabazgrałby swojej akceptacji w upojnych następstwach ich tańca, jego umysł i ciało byłyby pełne jej zapachu, czucia jej dłoni w jego, jej miękkiej skóry na jego opuszkach palców.

Nagle przed oczami pojawiło się mu wspomnienie Melbourne, wieczoru spędzonego w salonie. On, Granger, jej rodzice; butelkę Ognistej Whisky. I wyraz twarzy Granger, kiedy siedziała naprzeciwko niego, ze skrzyżowanymi nogami na podłodze, z głową opartą na kolanie ojca i tym śmiesznym psem na kolanach. Uśmiechnęła się do niego. Ale słodki Merlinie, co za uśmiech.

Był idiotą.

Otworzyła usta, aby przemówić, ale została uratowana przez wejście Susan na miejsce zdarzenia.

- Severus! - Susan stała w drzwiach. Burzliwie kwiatowy fartuch, który miała na sobie, dziwnie zestawiał z surowym kombinezonem, który miała pod spodem. - Tak się cieszę, że się udało! Dobry Boże, Hermiono - dodała. - Nie zostawiaj go stojącego na progu.

Nastąpiło niezwykle niezręczne kilka chwil, w których Severus został wprowadzony do środka, przechodząc obok Granger, gdy to robił, tylko po to, by zostać objęty uściskiem zarówno przez Susan Granger, jak i jej fartuch, gdy przekroczył próg.

The Phoenix Trilogy - Ogień Feniksa(3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz