10. Lekcje

647 39 8
                                    

Hermiona strasznie tęskniła za Hogwartem, a teraz kiedy wróciła, ból nie ustępował. To było tak, jakby wszystko, czego najbardziej nie mogła się doczekać, wyparowało. Nie chodziło tylko o to, że powierzchnia zamku była naznaczona na niezliczone sposoby przez bitwę, w której był świadkiem, lub to, że Hermiona skończyła z Wybitnymi OWTMami w większości swoich ulubionych przedmiotów (pozostawiając jej harmonogram znacznie krótszy i znacznie mniej interesujący). Nie chodziło nawet o to, że tęskniła za ludźmi, którzy zginęli - co robiła - ani o tym, że inni, tacy jak jej współlokatorka Lavender, wydawali się nieodwołalnie zmienieni. Najgorsze było roztrzęsione ataki paniki, których nie potrafiła opanować, a może poczucie winy, które ją ogarniało, ilekroć Hermiona zdała sobie sprawę, że zapomniała, nawet na chwilę, o przerażeniu i bólu.

Harry i Ron też byli inni. Oczywiście Hermiona nie spodziewała się, że będą tacy, jak zawsze. Wszyscy przeszli zbyt wiele w poprzednim roku, żeby było to możliwe.

Harry ze swojej strony był zbyt poważny. Przez większość czasu był zdecydowanym, dorosłym młodzieńcem, jakim stał się w Muszelce, ale wydawał się też być zamknięty w sobie i regularnie można go było przyłapać na robieniu przygnębionych, szczeniaczych oczu do Ginny. On też się zirytował i tylko Ron wydawał się być zdolny do wyrwania go z tego.

Rzeczywiście, Ron w przeciwieństwie do tego wydawał się zbyt wesoły. To było tak, jakby wyznaczył sobie zadanie utrzymania wszystkich na duchu, trzymając się nieco zbyt desperacko maksymy, której wszyscy potrzebowali. Wielokrotnie ściskał ich, żartował z innymi. Latem gotował obfite ilości pysznego, ciężkiego jedzenia i karmił nim ludzi.

Jego taktyka zadziałała. Hermiona obserwowała, jak Molly rozkwitła pod wpływem uwagi i kulinarnej pomocy jej najmłodszego syna. Widziała, jak Harry'ego można skłonić do uśmiechów i śmiechu przez wybryki Rona, często z pomocą Neville'a. Uznała, jak pomocne było dla niej, kiedy Ron zarzucił rękę na jej ramiona lub dotknął jej pleców uspokajająco, a nawet kiedy przycisnął ją do ściany i przytulił z nagłą potrzebą, która uspokoiła coś w jej duszy. Ale wciąż się o niego martwiła.

Nie mówił o Fredsie ani o George'u. Nie mówił o bitwie ani o zabiciu Fenrira Greybacka. Nie rozmawiałby o swoim związku z Hermioną - poza szeptanymi napomnieniami, by go nie opuszczać i nie popychać go szybciej ani dalej, niż mógłby teraz.

I dlaczego nie chciał z nią spać? To nie było normalne, że chłopiec w jego wieku chciał się całować, całować i całować, a jednak nie robić nic więcej, prawda? Hermiona pomyślała, że ​​to miała być dziewczyna.

Nie żeby jej to przeszkadzało. Albo nie... miała coś przeciwko. Ale jednocześnie nie była do końca pewna, czego chce. Domyślała się, że najlepiej będzie zwolnić, ponieważ cała ta sprawa bardzo ją zdezorientowała.

Gdyby tylko mogła przestać myśleć o Snape'ie, sprawy z Ronem mogłyby być w porządku!

Hermiona westchnęła. Spojrzawszy na zegarek, zaczęła zbierać książki transmutacji, na które gapiła się przez ostatnie pół godziny; gdyby się nie ruszyła, spóźniłaby się na pierwszą lekcję o animagulach z McGonagall.

Ilekroć Hermiona wyobrażała sobie powrót do Hogwartu, czas spędzony ze Snape'em był ciężki. Kilka dni, które spędziła na Spinner's End i towarzystwo ich podróży do Melbourne, nie zrobiły nic, co by ją wytrąciło z tego pomysłu. Chociaż nie było naglącego powodu, by ich prywatne lekcje trwały dalej, Hermiona w jakiś sposób nie zdała sobie sprawy, że już dawno się skończyły. Nawet to mogłoby być do zniesienia, gdyby Snape raczył na nią spojrzeć.

The Phoenix Trilogy - Ogień Feniksa(3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz