22. Objawienie

487 38 1
                                    

Poczucie winy tkwiło niespokojnie w brzuchu Hermiony. Nieraz bawiła się pomysłem poproszenia Snape'a bezpośrednio o korzeń wrotyczu, ale nie mogła sobie wyobrazić scenariusza, w którym pozwoliłby jej go wziąć. I obiecała Lavender, że nie powie nikomu.

Opóźniała to, ile mogła, obliczając i ponownie równania arytmantyczne. Chociaż nie miała żadnego powodu, by wątpić w dokładność jej matematyki, choć równanie było skomplikowane, stres związany ze znajomością ryzyka związanego z nawet najmniejszą niedokładnością sprawił, że była szczególnie czujna. Poza tym po rozwiązaniu równań nie miała powodu, by nie ukraść wrotyczu i zacząć. Z wyjątkiem Snape'a.

Hermiona nie mogła znieść tego, że znowu przestanie z nią rozmawiać, po prostu nie mogła. Sam pomysł sprawił, że poczuła się bezradna i chora. Chciała rzucić obietnicę w twarz Lavender i umyć ręce od tej całej przerażającej sprawy.

Ale tego też nie mogła zrobić. Może była po prostu zbyt przyzwyczajona do brania spraw w swoje ręce, może nadużycia Ministerstwa były zbyt niedawne, by je przeoczyć, być może panika Lavender z powodu publicznego wstydu i upokorzenia była odrobinę zbyt przytłaczająca. Niezależnie od uzasadnienia, Hermiona nie mogła porzucić swojego współlokatora w opresji , bez względu na to, jak mało lubiła młodą kobietę. Każde spojrzenie na brzydkie czerwone blizny na szyi Lavender przypominało o swojej szczęśliwej ucieczce od Fenira Greybacka. Lavender nie miała tyle szczęścia, ani z wilkołakiem, ani ze względu na wszechobecny cień gwałtu, który ciągnął się za każdą młodą kobietą, magiczną lub inną.

W końcu Hermiona ukradła korzeń z laboratorium Snape'a. To był jedyny sposób, w jaki przychodził jej do głowy, żeby go dostać.

Sama kradzież była śmiesznie łatwa. Hermiona często korzystała z szafki Moste Potente Products podczas sesji spędzonych na eksperymentowaniu z tojadem. Wszystko, comusiała zrobić, to wypatrzeć moment, w którym Snape był wyraźnie zajęty. Otwarcie skrzynki z korzeniem i wsunięcie jej zawartości do kieszeni szaty zajęło zaledwie kilka sekund. Pomimo bijącego serca i mdłości, które skręciły jej w żołądku, Snape niczego nie zauważył.

Później tej nocy, bezpiecznie schowana za zasłoną jej łóżka z baldachimem, Hermiona wyjęła cenny, śmiercionośny pakunek z kieszeni i obejrzał go w spokoju. Wyglądał jak karczoch jerozolimski - brudnobiała, ziemista bryła czegoś, lekko różowa na brzegach. Hermionę przeszła przez ciarki.

W nadziei na uspokojenie nerwów Hermiona po raz ostatni przeprowadziła obliczenia. Liczby się nie zmieniły.

Były dwa kluczowe, skomplikowane kroki w skądinąd prostym procesie. Składniki na bazę eliksiru musiały parzyć się dokładnie przez trzydzieści sześć godzin, czternaście minut i trzy sekundy, po czym należało je przecedzić przez miedziane sito, wysuszyć, obracając je w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara w strumieniu ciepłego powietrza, a następnie ubić w pastę za pomocą siedmiu kropli krwi (najlepiej krwi zamierzonego użytkownika) w moździerzu i tłuczku wykonanym z różowego marmuru. Pięćdziesiąt trzy minuty po dodaniu krwi korzeń wrotyczu pospolitego musiał zostać starty z mieszaniną. Jednak najpierw obranie go było kluczowe, ponieważ korzeń można było obrać tylko srebrnym sztyletem, twórca musiał śpiewać lub recytować określony zestaw zwrotów po łacinie przez cały czas, a jeśli obrany zbyt wcześnie, powierzchnia utleniałaby się unieważniające proces.

Hermiona uwarzyła garść bardziej skomplikowanych eliksirów, ale tylko podczas samych lekcji i nigdy, gdy czyjeś życie wisi na włosku.

Planowanie aktywnej części eliksiru na środek nocy, kiedy było najmniej prawdopodobne, że Hermiona będzie przeszkadzać, miało sens. Odliczając od tamtego czasu, musiała rozpocząć proces około jedenastej rano, a teraz, kiedy miała w ręku korzeń wrotyczu, nie mogła dłużej zwlekać.

The Phoenix Trilogy - Ogień Feniksa(3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz