Rozdział 15

5.2K 138 20
                                    

POV LIAM

Słyszałem i widziałem jej całą kłótnie z Poppy. Wiem już od dłuższego czasu, że mój ziomek piszę do Evans. Ta laska chyba zawróciła mu w głowie. Kto by pomyślał, że to wszystko przez wyrzuty sumienia. Ale dziwny ból wkradł się do mojego serca gdy zauważyłem Emily rozpłakanął, lecz jak szybko przyszedł, tak szybko go stamtąd wypędziłem. Może i chcę ją poznać, ale no bez przesady. Dzisiaj za to wyglądała... inaczej. Znowu. Ale podobała mi się taka wersja Tylor.

Postanowiłem sprawdzić czy wszystko z nią okej, chociaż wiem, że ani trochę nie było.

- Emily? Wszystko w porządku? - spytałem i położyłem swoją rękę na jej ramieniu, a ona zrobiła coś czego bym się za chuja nie spodziewał. Przytuliła mnie... Z początku byłem w szoku, lecz oddałem uścisk i pozwoliłem się jej wypłakać. Do moich nozdrzy po paru sekundach dotarła woń malin. Jak ona pięknie pachnie... Zaciągnąłem się dyskretnie jej zapachem. Chyba po lubię ten zapach.

Nagle zza rogu wybiegł zdyszany John.

- Gdzie pobiegła Poppy?! - spytał ze strachem i nadzieją w oczach. Bez słowa wskazałem mu stronę, dalej obejmując dziewczynę. Mój przyjaciel podziękował na szybko biegł w kierunku, gdzie zniknęła blondynka. W pewnym momencie ogarnąłem, że ludzie się na nas patrzą więc zainterweniowałem.

- Dobra, przedstawienie skończone! Spierdalać! - krzyknąłem, po czym wszyscy spuścili głowy w dół i się rozeszli.

- Ej, stary, idziesz świętować zwycięstwo?! - po chwili usłyszałem krzyk Jacoba, patrzącego na mnie wyczekująco. Spojrzałem na brunetkę, zastanawiając się chwilę.

- Sory! Dziś nie! Mam sprawę do załatwienia! - odkrzyknąłem, a chłopaki nie zareagowali na moje słowa. Wiem, że byli lekko wkurzeni i zawiedzeni. W końcu dwójka ziomków poszła do odstrzału. Zielonooka dalej tkwiła w moich ramionach, a ja postanowiłem się wreszcie odezwać.

- Emily? - spytałem cicho, przez co dziewczyna automatycznie odsunęła się ode mnie. Poczułem nieprzyjemne zimno gdzieś w środku.

To źle?

- Wybacz, to ja może już pójdę - odpowiedziała lekko zakłopotana, poprawiając okulary. Ruszyła przed siebie, lecz ja jej na to nie pozwoliłem. Chwyciłem ją za nadgarstek i przyciągnąłem do siebie.

- Nie zostawie cię teraz samej w tym stanie - powiedziałem stanowczo gdy ujrzałem jej pytający i lekko przestraszony wzrok.

Po moich słowach spojrzała w dół i przegryzła wargę.

A mówiłem żeby tak nie robiła...

Pociągnąłem ją w stronę mojego auta, a gdy do niego dotarliśmy otworzyłem je kluczykami i zachęciłem dziewczynę gestem ręki aby weszła do środka, co uczyniła bez słowa.

Jechaliśmy w ciszy, słuchając radia. Emily co jakiś czas podciągała nosem i wycierała pojedyncze łzy. W geście dodania otuchy położyłem jej rękę na udzie i pomasowałem. Dziewczyna spięła się, przez co uśmiechnąłem się do siebie, lecz po chwili zrobiła głęboki wdech i popatrzyła na mnie. Uczyniłem to też i ja. Miała takie ładne zielone oczy. Jak czysty szmaragd. Brunetka posłała mi uśmiech w podzięce, który odwzajemniłem. Po chwili jednak wróciła wzrokiem na widok za oknem. Dalej płakała...

***

Otworzyłem zielonookiej drzwi od mojego Audi, kiedy znaleźliśmy się pod domem dziewczyny. Podziękowała cicho, po czym zamknąłem za nią. Ruszyła w stronę wejścia do domu. Bez słowa podążyłem za nią Otworzyła drzwi kluczami, po czym chowała je w torbie.

Do końca świata i jeden dzień dłużej [W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz