Jak zwykle obudził mnie ten nieszczęsny budzik. Mruknęłam głośno, nie mogąc znieść tego hałasu. Wyciągnęłam rękę i wyłączyłam urządzenie. Podniosłam się z łóżka, po czym ruszyłam w stronę toalety. Po załatwieniu wszystkich potrzeb, ubrałam czarny stanik, białe majtki i skarpetki. Do tego doszedł także żółty sweter i ciemnoniebieskie jeansy. Włosy rozczesałam i spięłam w koka. Poprawiłam okulary i chwytając za torbę, ruszyłam na dół. Zrobiłam sobie kanapkę z dżemem malinowym i herbatę. Włączyłam telewizor i zaczęłam słuchać porannych wiadomości.
- Witam Państwa, bardzo serdecznie. Zapraszam na wiadomości. Wczorajsza "burza" w stanie California, nie taka zła na jaką wyglądała. Dużo osób spanikowało, że sytuacja sprzed pięciu lat się powtórzy, lecz nie. Skoczyło się na silniejszym deszczu i kilku piorunach z towarzyszącymi im grzmotami - słuchałam reporterki. I było tak wczoraj panikować?
Dalej w sumie nie chciało mi się słuchać tych wiadomości, więc wyłączyłam telewizor i zjadłam w ciszy. Po dłuższym czasie zadzwonił mi telefon. Wyciągnęłam go z torby i odebrałam.
- Hej Pop. Jesteś już? - spytałam od razu przyjaciółki.
- Siema, Em. Tak, już jestem. Wyłaź - odpowiedziała, po czym się rozłączyła, przez co zachichotałam. Ruszyłam w stronę wyjścia z domu i zaczęłam się ubierać. Po wczorajszej ulewie było dość chłodno więc ubrałam kurtkę, szalik i moje słynne kozaczki. Wyszłam z domu i zamknęłam drzwi. Ruszyłam do BMW Poppy. Zdziwiłam się trochę nie widząc w nim Harry'ego.
- Heej - powiedziała blondynka, patrząc na mnie, a ja rzuciłam jej przelotne spojrzenie, podczas zapinania pasów.
- No hejka - odrzekłam, a Pop ruszyła spod mojego domu.
- Gdzie Harry? - zapytałam po dłuższej ciszy.
- Powiedział, że dziś przyjedzie do szkoły sam - odpowiedziała i poparzyła na mnie przelotnie. Ja tylko pokiwałam głową i zaczęłam patrzeć przez szybę.
Po około piętnastu minutach byłyśmy już na miejscu. Gdy moja przyjaciółka zaparkowała, obie wyszłyśmy z auta i poszłyśmy w stronę szkoły.
- Ile do dzwonka? - spytała blondynka. Wyciągnęłam telefon swój telefon.
- Pięć minut - rzekłam.
- Okej, to ja szybko pobiegnę do automatu po coś do żarcia. Chcesz coś? - zapytała.
- Możesz mi kupić wodę - na moje słowa Poppy, pokiwała głową i szybkim krokiem poszła w stronę stołówki. Nagle zadzwonił mi telefon. Popatrzyłam na ekran i zobaczyłam numer mamy. Będąc w szoku, odebrałam.
- Halo? - powiedziałam do słuchawki.
- Cześć, córciu. Chciałam ci tylko powiedzieć, że dziś przychodzi do ciebie Liam na chemię - wyjaśniła krótko, udając miłą.
- No dobra, ale... - zaczęłam, ale od razu mi przerwała.
- Super. Kończę bo mam dużo pracy. Buziaki - powiedziała i się rozłączyła. Popatrzyłam się w ekran i westchnęłam z lekkim smutkiem, chowając urządzenie. Czego ja się spodziewałam? Zanim się obejrzałam zobaczyłam Pop, biegnącą w moją stronę. Dość szybko jej poszło.
- No. Jestem - powiedziała i podała mi wodę.
- Dziękuję - odpowiedziałam, po czym schowałam napój do torby.
- Luzik, a teraz gadaj co się stało? - spytała i popatrzyła na mnie, gdy już ruszyłyśmy przed siebie.
- Nie wiem o czym mówisz - rzekłam zdezorientowana.
CZYTASZ
Do końca świata i jeden dzień dłużej [W TRAKCIE POPRAWY]
RomansaEmily Tylor - nieśmiała, unikająca imprez i kłopotów jak ognia brunetka o ciemnozielonych oczach, drobnej i pięknej figurze oraz zamiłowaniu do książek. Jednym słowem, największy kujon w Cleveland High School Liam Wilson - zadufany w sobie chłopak o...