Prolog

15.9K 233 99
                                    

Słońce zaczęło nieśmiało wkradać się do mojego pokoju przez białe zasłony, tym samym wybudzając mnie ze snu. Sprawdziłam na telefonie, która godzina. Była 6:30. Dziś pierwszy dzień szkoły po wakacjach. Z jednej strony się cieszę, bo w końcu będę mogła zająć się nauką i spotkać się z Poppy, ale z drugiej strony powrót do szkoły równa się wczesne wstawanie. Także więc niechętnie zrzuciłam z siebie kołdrę, po czym ruszyłam do łazienki. Przemyłam twarz wodą i popatrzyłam na siebie w lustrze. Nie narzekam na swój wygląd, chociaż gdzie nie gdzie zaczęły mi wyskakiwać pryszcze, co doprowadzało mnie do szewskiej pasji. Po przyglądnieciu się swojemu odbiciu, zaczęłam ściągać piżamę, po czym weszłam pod prysznic. Zawsze lubiłam zimne prysznice. Pomagały mi się ocknąć z rana i wypędzić wszystkie niegatywne emocje. Gdy umyłam całe ciało swoim ulubionym malinowym szamponem, wyszłam z kabiny i wytarłam się ręcznikiem. Wysuszyłam włosy, rozczesałam je i związałam w kucyka, po czym poszłam się ubrać. Dziś wybrałam cienki, jasnobeżowy, elegancki sweter oraz granatowe jeansy. Na dworze nie było co prawda zimno, ale umówmy się, już niedługo będzie prawdziwa jesień. Zabrałam swoje czarne okulary oraz telefon z szafki i zeszłam na dół do rodziców.

- Cześć mamo! Cześć tato! - krzyknęłam.

- My z tatą lecimy do pracy! - odrzekła, nawet się ze mną nie witając. - Na stole masz kanapki z dżemem! Przyjeżdża dziś po ciebie Poppy!? - usłyszałam mamę, która stała już pewnie przy drzwiach wyjściowych i ubierała się do swojej jakże ważnej pracy.

- Tak, umówiłyśmy się! - odkrzyknęłam.

- Bardzo dobrze! Na razie! - tym razem usłyszałam tatę, a potem trzaśnięcie drzwi.

- Ta, na razie - powiedziałam sama do siebie.

Odkąd pamiętam, rodzice zawsze bardziej interesowali się pracą niż mną i Mattem. Zawsze tylko praca, praca, praca. Tak, to właśnie Chris i Ava Tylor'owie. Od piątego roku życia rodzice przestali poświęcać mi uwagę. A skąd to wiem? Otóż w rodzinnym albumie wspólne selfie z tortem na moje czwarte urodziny, było ostatnie. Brakuję mi wspólnego spędzania czasu. Na przykład, oglądanie jakiegoś głupiego filmu. Nieważne, że byłby pewnie do kitu, ważne, że bylibyśmy razem i wspólnie spędzili czas.

Dobra, wystarczy tych przemyśleń.

Zabrałam się za jedzenie kanapek oraz słuchanie muzyki w radiu. Nagle usłyszałam dźwięk telefonu. Wyciągnęłam go i zabaczyłam dobrze znaną mi osobę. Odebrałam połączenie.

- Cześć Poppy - odezwałam się do przyjaciółki.

- Cześć piękna, jak tam nastawienie na pierwszy dzień w piekle? - usłyszałam po drugiej stronie słuchawki.

- A bardzo dobre, ale obstawiam, że twoje nie za fajne, co? - zachichotałam. Moja przyjaciółka zdecydowanie była zwolenniczką lata i wyjebki na wszystko.

- Nawet mnie nie wkurwiaj. Musiałam wstać wcześniej niż o 12:00. Już tęsknię za wakacjami - powiedziała wkurzona. A i spania do późnych godzin. Zresztą ja też.

- Kiedy będziesz? - zapytałam, poprawiając okulary na nosie.

- A właśnie. Za dosłownie dwie minuty - odpowiedziała. Na szczęście ja i Poppy mieszkamy na jednym osiedlu w Seattle. Jednym z bogatszych. Na wakacjach Poppy zadała prawo jazdy, a w tym roku szkolnym zaproponowała, że będziemy do szkoły jeździć razem, więc przystałam na tą propozycję.

- Dobra, to pójdę się zbierać - odpowiedziałam, po czym podniosłam się z krzesła.

- Jasne - po tych słowach usłyszałam dźwięk zakończonego połączenia.

Do końca świata i jeden dzień dłużej [W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz