Rozdział 6

5.9K 153 63
                                    

Kochany pamiętniku!
Wczorajszy dzień był straszny chociaż nie wiem dokładnie w jakim sensie. Nie dość, że jakiś gościu mnie napadł i chciał pieniędzy, to jeszcze Wilson mnie przed nim uratował, to jeszcze mnie odprowadził po tym do domu, to jeszcze dałam mu buziaka w policzek w podziękowaniu! Nie mam pojęcia co mną wtedy kierowało...

- Idziemy na stołówkę? - następnego dnia w szkole z moich "zwierzeń na papierze" wyrwała mnie Pop.

- Ymm, no nie wiem - powiedziałam, zamykając pamiętnik.

- Kurwa, wyłaź z tego zaułka i chodź coś zjeść - zaczęła wymachiwać rękami, przez co zaśmiałam się w duchu.

- Po prostu nie chce żeby ktoś mnie zauważył jak pisze, a poza tym nie jestem głodna - odpowiedziałam, patrząc na nią.

- A chociaż się napić? - nalegała dalej.

- No w porządku - uległam i posłałam jej uśmiech, na co zawtórowała mi dwa razy większym.

- W takim razie... Kierunek stołówka! - krzyknęła, a ja podnosiłam się z podłogi i schowałam pamiętnik do torby. Na szczęście nikogo w pobliżu nie było, bo wszyscy znajdowali są na stołówce, więc nie słyszeli krzyku Pop.

Ruszyłyśmy w stronę stołówki. Byłyśmy niedaleko więc w mgnieniu oka znalazłyśmy się na niej. Gdy przekroczyłam próg pomieszczenia razem z Poppy, wszystkie pary oczu powędrowały na nas. Aż tak to ciekawe jak ktoś przychodzi do stołówki?

- Jaki bierzesz soczek? - spytała mnie nagle blondynka. Nawet nie ogarnęłam kiedy znalazłyśmy się przy automacie.

- Jabłko mięta - odparłam patrząc w dół i unikając oczu uczniów.

- Luz. Ej, Emily, ale weź się tak nie spinaj - powiedziała niebieskooka, wstukując na automacie numery naszych soczków.

- Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Tobie się przygląda dziennie chyba z pięćset osób. W tym ponad połowa chłopów. Jesteś przezwyczajona. Urody ci nie brakuję - powiedziałam, bawiąc się palcami, a potem posyłając jej lekki, ale szczery uśmiech.

- Oo Em, kochana jesteś, ale ty też jesteś śliczna - rzekła Pop, wyjmując soki i przytulając mnie.

- Tobie nie dorastam w sumie do pięt, ale dziękuję - odrzekłam.

- Ej! Zabraniam ci tak mówić - powiedziała poważnie, chwytając mnie za ramiona.

- A teraz bierz swoją jabłko miętę i prowadź do stolika - wcisnęła mi w rękę sok i odwróciła przodem do ludzi. Zaczęłam szukać wzrokiem jakiegoś wolnego stolika. Nareszcie go dostrzegłam na końcu stołówki,  lekko oddalony od innych. Idealnie.

Ruszyłam więc w stronę wybranego stolika, starając się unikać kontaktu wzrokowego z ludu. Popatrzyłam się tylko dosłownie na sekundę przed siebie i spotkałam się z oczami bruneta. On miał gały, w których mogłabym dosłownie utonąć.

Takie piękne, jak ocean.

Zaraz! Co!?

Nagle potknęłam się o coś i tracąc równowagę, spadłam na ziemię.

- Ups, chyba zapomniałam zabrać tej nogi - usłyszałam rozbawiony głos Megan, a później, strzelam, że całej szkoły. Wszyscy się ze mnie śmiali... W moich oczach zebrały się łzy. Nie chciałam aby wyleciały lecz na marne. Szybko wstałam i trzymając kurczowo ramię torby, wybiegłam w stronę wyjścia ze szkoły. Łzy przysłaniały mi drogę, lecz w końcu znalazłam się przy wyjściu i usiadłam, opierając się plecami o przednią ścianę budynku.

Do końca świata i jeden dzień dłużej [W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz