Rozdział 1

8.1K 196 65
                                    

Tak, oto właśnie jest nasz król szkoły. Zarozumiały, arogancki, bezczelny, wyniosły, zuchwały, prymitywny, nieuprzejmy i cholernie przystojny Liam Wilson. Moja profesorka od angielskiego by mi dała piątkę ze te epitety. Od początku szkoły za nim nie przepadałam. Jest rok starszy. Zawsze sprawiał problemy nauczycielom oraz dręczył innych ze swoim kumplem Johnem Davisem i innymi chłopakami z drużyny, której oczywiście był kapitanem. Każdy uważa go za pieprzonego boga. Chociaż nie ukrywam, on wygląda jak pieprzony bóg. Jego ciemne gęste włosy żyły swoim własnym życiem. Jego idealne rysy twarzy i zarys szczęki mogłabym porównać do anioła. Jego pięknie umięśniona sylwetka oraz szerokie barki sprawiają, że wygląda jak Apollo. Jego duże dłonie były pokryte czarnym tuszem z jakimiś wzorkami, a palce paroma pierścieniami. Jest pięknym człowiekiem, ale zepsutym do szpiku kości. Przyglądałam się tak mu, jak przemierzał korytarze, gdy nagle usłyszałam damski krzyk.

- Liamku, misiu! - była to Megan, która dosłownie rzuciła się na bruneta. - Ten weekend bez ciebie to była męka - jęknęła na tyle głośno abym mogła ich usłyszeć.

- Co ty nie powiesz? - odrzekł z pewnym siebie i zawadiackim uśmieszkiem.

- Oh, tak bardzo - odpowiedziała ciszej, z takim samym wyrazem twarzy. Z tego co wiem to Wilson i White spotykają się na sam seks, a Megan chyba czuje coś do niego. Szkoda mi jej trochę, bo każdy raczej wie, że Liam nie pcha się w związki.

- Co to ty na to, żeby nadrobić to dziś u mnie po szkole? - zaproponował z rozbawieniem chłopak, a mnie przeszedł dreszcz obrzydzenia.

- Z wielką przyjemnością - odezwała się Megan i namiętnie wypiła w jego usta, co oddał bez zastanowienia.

- Może chodźmy już na tą pizzę, co? - odezwałam się do Poppy, wbrew pozorom nie odwracając od nich wzroku.

- Tak. Chodźmy. Nie mogę na nich patrzeć - powiedziała z odrazą blondynka.

Ruszyłyśmy w stronę wyjścia ze szkoły, udając się do auta dziewczyny, ale to co zobaczyłam rozłożyło mnie na łopatki. O samochód Pop opierał się John Davies, kolejny pieprzony bad boy od siedmiu boleści, a zarazem były mojej przyjaciółki. Pamiętam ten wieczór kiedy Poppy się tak strasznie ekscytowała, gdy zaczął się nią interesować, ale także ten wieczór, kiedy po straceniu z nim cnoty wyrzucił ją z domu i powiedział, że tylko sprawdzał jej poziom orgazmu. Najgorsze było to, że ona się w nim zakochała. Dojście do siebie po tym wydarzeniu zajęło jej dwa tygodnie, a cała ta sytuacja wydarzyła się cztery miesiące temu.

- Siema Poppy, co tam u ciebie? - odezwał się ten idiota, którego twarz zrobił złośliwy uśmieszek. Widziałam jak piąstki Poppy zaczynają się zaciskać.

- Wypierdalaj od mojego auta, John - próbowała być silna i nie okazywać słabości, lecz wyraźnie było słychać łamiący się jej głos. To była ich pierwsza konfrontacja od czterech miesięcy, więc nie dziwię się jej.

- Właśnie tak myślałem, że jest twoje. Opowiadałaś mi kiedyś jak bardzo chciałaś mieć tego kabrioleta i widzę, że ci się udało - odepchnął się lekko od samochodu i zaczął się powoli zbliżać.

- Ciekawe jak długo musiałaś dawać dupy, żeby cię było na nie stać - powiedział jej cicho, ale na tyle abym i ja to usłyszała. Po tych słowach mnie zamurowało. Co za sukinsyn! Oburzona zacisnęłam ręce na ramieniu swojej torby. Szkoda, że zawsze brakuję mi języka w gębie i nigdy nie mogę wstawić się za przyjaciółką. Nagle usłyszałam trzask. Była to Poppy, która przed chwilą właśnie strzeliła z liścia szatynowi, którego aż odwróciło w bok.

- Jak możesz!? Nie dość, że mnie wykorzystałeś to jeszcze mówisz coś, co jest nieprawdą! - krzyknęła na niego, aż niektórzy uczniowie, którzy stali przed szkołą zaczęli patrzeć w naszą stronę.

Do końca świata i jeden dzień dłużej [W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz