Rozdział 42

4.6K 120 31
                                    

- Stara, nie pierdol - zaczęła moja przyjaciółka do telefonu gdy powiedziałam jej o tym, że mój brat wrócił. - Księżniczka w końcu raczyła się pojawić - mówiła podirytowana, przez co parsknęłam cicho śmiechem. - Jak go zobaczę to go wykastruje - powiedziała zła.

- Poppy, spokojnie - odpowiedziałam trochę rozbawiona. - Nie znasz przyczyny tej całej sytuacji - dodałam ciszej.

- No dobra - rzekła głośno, a w tle usłyszałam szelest. - Aż usiądę bo ten chłop mnie psychicznie rozpierdoli - rzekła wzdychając, a ja zachichotałam na słowa przyjaciółki. - No to co ci powiedział? - spytała z przekąsem, a z jej postawy wynikało, że cokolwiek zacytuję, będzie kłamstwem. Zaczęłam jej więc opowiadać całą historię. O Scarlett, o narkotykach, o wymykaniu się w nocy. Ku mojemu zdziwieniu, Poppy ani razu mi nie przerwała.

- J-ja nie wiem co powiedzieć - zaczęła blondynka, będąc trochę w szoku. - Wierzysz w to? - spytała trochę ciszej.

- Wierzę w to - odpowiedziałam bez wahania. Po co w takim razie miałby wyjeżdżać? Mogłam go niby wkurzać jak byłam młodsza? Gdyby tak było pewnie by go tu teraz nie było, ale ja mu wierzę. Wierzę mu, bo pamiętam jak bardzo się mną opiekował gdy byłam mała, a wcale nie musiał.

- Jeśli ty mu wierzysz, to ja też - powiedziała, podciągając nosem.

- Wzruszyłaś się - dogryzłam jej.

- Nie, to uczulenie tylko. Mama okno otworzyła i pyłki wleciały do salonu - zaczęła się bezsensownie tłumaczyć.

- Poppy, mamy zimę - powiedziałam poważnie, a między nami zaplanowała cisza. Po paru sekundach nie wytrzymałam i zaczęłam się z niej śmiać. Ona podciągając nosem także się zaśmiała. Ha, mam cię Poppy.

- No i na czym stoicie? - zapytała już normalnym głosem.

- Idziemy dziś na pizze - odpowiedziałam szczęśliwa.

- Ooo, czyli coś tam o tobie jeszcze pamięta - odrzekła, śmiejąc się gorzko. Ja na jej słowa przewróciłam oczami, ale mimo to wiem, że Matt pamiętał co jest moim ulubionym jedzeniem.

Jak mam być szczera to strasznie się cieszę na jutrzejsze wyjście. Umówiłam się z nim gdzieś tak około 11.00 lub 12.00 więc nie będzie mnie jutro w szkole. Brat powiedział, że pomoże mi to ukryć przed rodzicami, także mogę być spokojna że nie będzie awantury o moją nieobecność.

***

Następnego dnia zaczęłam przygotowywać się na wyjście. Włosy związałam w luźnego koka. Ubrałam gruby granatowy golf oraz przylegająca czarną spódnice do połowy ud. Mój makijaż za to składał się z eyelinera, tuszu do rzęs, kredki do brwi, lekko brązowego bluszczyka plus korektor w niektórych miejscach. Z malowania wyrwał mnie dźwięk SMS-a.

Liam<3:
Kurwa, nie ma cię w szkole i nie mam kogo po tyłku macać :(

Zaśmiałam się szczerze na to co napisał. Była godzina 11.15, a Liam prawdopodobnie miał lekcje biologii. Widocznie nie za bardzo go ona ciekawiła...

Ja:
No cóż, w takim razie musisz się sam zadowolić

Odpisałam, a na mojej twarzy zagościł uśmieszek na ten dwuznaczny tekst.

Liam<3:
Nieprawda, masz dużo fajnych koleżanek

Odpisał, co spowodowało nagły przypływ złości, poprzez treść wiadomości. Przymknęłam oczy i przejechałam językiem po zębach, na samo wyobrażenie sobie takiej sytuacji.

Do końca świata i jeden dzień dłużej [W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz