Rozdział 010

1.9K 101 6
                                    

Swoim śmiechem Robin obudziła Dustin'a i Ericę. Dziewczynka zaczęła marudzić, że chce jej się pić. Dustin i Steve wyszli na dach windy, a Robin i Rosalie musiały użerać się z dziewięciolatką.

- A co jeśli wypije to? - złapała kapsułę z zielonym czymś i chciała odkręcić. Rose szybko to przechwyciła, odstawiając spowrotem na stolik.

- Nie wiemy co to jest, a do póki się nie dowiemy, nie będziesz tego pić - wytłumaczyła Robin.

- Jeśli ludzki organizm nie otrzyma wody to umrze - Erica zaczęła się kłócić.

- Ale to nie jest woda - Rose przysunęła kapsułę bliżej siebie, w razie, gdyby wpadł jej do głowy głupi pomysł.

- To płyn.

- A płyn do naczyń też pijesz? - Henderson uniósła jedną brew. We trzy Siedziały obserwując kapsułę, kiedy Rose poczuła dziwny zapach. Spojrzała na boki i zobaczyła mokry ślad na ścianie za windą. - Serio nie mogliscie celować tam gdzie nie ma okienka? - w odpowiedzi usłyszałam cichy śmiech z góry.

Steve i Dustin zeszli z góry i znowu siedzieli w ciszy, plus otoczeni zapachem męskich szczyn. Jakiś czas później winda ponownie się poruszyła delikatnie. Wszyscy szybko stanęli na nogi.

Winda ruszyła w dół. Rosalie szybko zamknęła pudło i ustawiła wszystko tak jak było, schowała kratę od dachu po czym zgarnęła ich kapsułę. Wszyscy szybko weszli na dach. Usłyszeli rozmowę dwóch Rosjanów. Weszli do środka, co znaczyło, że teraz drzwi były otwarte. Wzięli kilka pudeł, jeden z nich zaczął wąchać powietrze i mówić coś do swojego kolegi. Wyszli.

Steve zabrał kapsułę z rąk Rose, szybko zeskoczył i podłożył ją pod drzwi. Reszta szybko zaczęła schodzić z dachu. Erica i Dustin poszli przodem, później Robin. Rosalie byskawicznie przeszła przez szparę obserwując jak kapsuła niebezpiecznie się zgina. Jeszcze Steve zdążył przejść zamim metal się zatrzasnął. Zielony płyn wypłynął ze środka, wypalając dziurę w podłodze.

- Nadal chcesz to pić? - Henderson zwróciła się w stronę Erici. Po chwili usłyszeli jak młodszy Henderson zaklnął po nosem. Odwrócili się w stronę korytarza. - Kurde.

Przed nimi ciągnął się bardzo długi korytarz, nie było widać końca. Powoli zaczęli iść naprzód. Rose zaczęła rozglądać się na boki, próbując znaleźć coś, gdzie możnaby się było w razie czego schować, ale nic takiego nie było. Jak ktoś podjedzie, to padną trupem.

- Jedno trzeba im przyznać, to jest świetnie zbudowane - powiedział Dustin.

- Chyba żartujesz, to śmiertelna pułapka - prychnęła Rosalie.

- Dokładnie, zero schodów, gaśnicy, tylko winda do piekła. Jak wybuchnie pożar to wszyscy do piachu - rozwinął Steve.

- Nie sądzę, żeby komunistów obchodziło ile ludzi umrze, przynajmniej nie będą musieli tak dużo płacić - Robin wzruszyła ramionami.

- Dokładnie i jeszcze nie dadzą żadnego odszkodowania. Nie nadajesz się do pracy, jesteś niepotrzebny, trzeba było uważać - Rose wzruszyła ramionami.

- Myślicie że po co im to żrące gówno? - zapytała Erica.

- Jakaś broń. Może bomba nuklearna - szatynka podrapała się po nosie.

- Czyli idziemy prosto w stronę bomby, pocieszające - parsknął Steve.

- Ale dlaczego w Hawkins? Nie mogli zbudować u siebie? - ciągnęła Robin.

- Może tutaj są lepsze warunki - snuł domysły Dustin.

- No, w Rosji jest wielka pizgawica - zaśmiała się Henderson, po czym zmarszczyła brwi. Hawkins miało jedyną rzecz, która mogła zainteresować Rosjan. Zatrzymała się, tak samo jak Steve i Dustin. Dziewczyny poszyły dalej.

- Myślicie, że Rosjanie wiedzą? - zapytał Dustin.

- Mogą, bo co innego jest w Hawkins? - szepnęła Rose.

- A co jak to wszystko się łączy? - zapytał Steve.

- Przepraszam, ale czy jest coś, czym chcecie się podzielić z resztą klasy? - przerwała im Robin.

Zanim zdążyli odpowiedzieć, krótkofalówka zaczęła wydawać dźwięki. Były to te same zdania co przechwycił Dustin. Nadający musi być gdzieś blisko.

- Idziemy - zarządziła Rosalie.

Somebody To Love |Steve Harrington Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz