Cały weekend Rosalie odleżała zdychając w łóżku, ale nadszedł poniedziałek i musiała iść do szkoły. Zgarnęła ciemnobrązową kurtkę z wieszaka i ruszyła do wyjścia.
- Rose! - krzyknął Dustin z kuchni.
- Co? - zapytała związując buta.
- Podwieziesz mnie? - zapytał wychodząc na korytarz. Dziewczyna delikatnie westchnęła.
- Dobra, ale zbieraj się już - wzruszyła ramionami zgarniając kluczyki z szafki. Szybko wyszli z domu i wsiedli do samochodu. Nastolatka kazała Dustin'owi usiąść z tyłu. - Jak tam u Will'a? - zapytała wyjeżdżając z podjazdu.
Joyce i Hopper poszli do drugiego wymiaru i uratowali chłopaka. Nie wiedzieli jak normalnie nazwać oficjalną wersję, ale można powiedzieć, że powstawał z martwych. Jak Jezus.
- Dobrze się trzyma, za tydzień powinien być spowrotem w szkole - uśmiechnął się szeroko, przez co Rose sama się uśmiechnęła.
- To dobrze. Inne dzieciaki pewnie będą zachowywać się dziko, więc musicie pokazać Will'owi, że może na was liczyć, jasne? - brat dziewczyny skinął głową.
Podjechali pod dom Steve'a. Szatynka wcisnęła klakson i przytrzymała go przez chwilę. Harrington wypadł z domu, próbując założyć plecak, a w buzi trzymał tosta z czekoladą. Komuś nie zadzwonił budzik.
- Hej wam - rzucił wbiegając do środka. - Lepiej się czujesz Lia? - zapytał odwracając się do swojej przyjaciółki.
- Nadal mam lekki katar, ale raczej przeżyje - parsknęła lekko. - A co z tobą Stevie? Zero kataru? - zaśmiała się. Pod szkołą wyszli z samochodu. Spojrzęli na Dustin'a, który niepewnie ściskał ramiączka swojego plecaka. - Idź już do szkoły, zaraz cię dogonię - Rose szepnęła do Steve'a. Podeszła do brata i klepnęła go lekko w ramię. - Co jest?
- Nie wiem - powiedział cicho - Trochę się stresuję, stało się dość dużo i te dzieciaki myślą, że nic się nie stało. A co jak tego nie posprzątali?
- Jestem na sto procent pewna, że wszystko będzie na swoim miejscu, Dustin. Prawdopodobnie jesteśmy zamieszami w coś super tajnego, nie mogliby tego tak zostawić - starała się go pocieszyć, ale nie wiedziała czy jej wyszło.
- To jesteśmy jak tajniacy? - zapytał z uśmiechem. Chyba jej wyszło.
- Pewnie, a tajniacy nie mówią nikomu co się stało. Nigdy, okej?
- Jasne - powiedział i odbiegł. Zaczął krzyczeć imię Mike'a i Lucas'a. Prawdopodobnie chcąc powiedzieć im o tajniakach.
Henderson odeszła w stronę liceum i zobaczyła, że Steve czeka na nią przy wejściu. Razem udali się na angielski, ale nie umieli się skupić i cały czas rzucali w siebie kulkami z papieru. Dziewczyna widziała, że na niektórych lekcjach obserwowali ich Tommy i Carol, ale nie bardzo ją to obchodziło. Czuła się znacznie lepiej bez nich obok.
W końcu nadszedł czas na lunch. Znowu podawali te okropne kotleciki i teraz nie mieli co z nimi zrobić, nie podejdą przecież do Carol i nie rzucą jej na talerz. Rose zaczęła pić swój soczek, szukając wzrokiem Nancy i Jonathan'a. Była ciekawa czy do nich przyjadą. Nie przyszli, całą przerwę siedzieli sami. Widziała, że Steve był z tego powodu lekko przybity i nie wiedziała co może zrobić, żeby poprawić mu humor.
Dzień szkolny się skończył, więc przyjaciele udali się do samochodu Rose, na masce czekał Dustin, rozmawiając z Nancy i Jonathan'em. To była niespodzianka. Podeszli do nich szybko.
- Co tutaj robicie? - zapytała dziewczyna z lekkim uśmiechem.
- Pomyśleliśmy sobie, że dobrze byłoby pójść razem na jakiś film - powiedziała niepewnie Nancy. - Tak we czwórkę.
- Tak, znaczy byłoby dobrze, znaczy pójdziemy, znaczy, Lia? - plątał się w swoich słowach Steve.
- Znaczy, że idziemy - zaśmiała się. - Tylko odstawię Dustin'a do domu. Widzimy się na miejscu? - upewniła się.
- Jasne - uśmiechnęła się Wheeler i odeszli.
- Budujemy przyjaźnie od nowa, Stevie - powiedziała rzucając mu kluczyki, które szybko złapał.
- Mogę z wami? - zapytał Dustin siadając na swoje miejsce.
- No nie, ale może pójdziemy z tobą innym razem - zapewniła go siostra.
---
Oglądamy dzisiaj powrót do przyszłości i myślę że Marty McFly
CZYTASZ
Somebody To Love |Steve Harrington
FanficSezony 1-4 1 miejsce w: #steveharrington #eleven #maxmayfiled #jonathanbyers 22 kwietnia 2021