Rozdział 006

2K 97 43
                                    

Rano Steve i Rose pojechali razem do szkoły, ale pamiętali, żeby po lekcjach pojechać po jego samochód do Tiny. Na pierwszej lekcji Steve trochę narzekał na swoją głowę.

- Wiesz, że później masz wuef, tak? - parsknęła Rosalie.

- O mój Boże - westchnął chłopak, kładąc się na ławkę zrezygnowany.

- Grunt to dobre podejście - dziewczyna poklepała go po plecach. - Zaczekać na ciebie na parkingu? Kończę dzisiaj szybciej - wzruszyła ramionami.

- Możesz poczekać na sali.

- No dobra. A będziesz rozmawiać dzisiaj z Nancy?

- Nie będę z nią rozmawiać - fuknął podnosząc się.

Więc kilka godzin później dziewczyna zajęła miejsce na ławce w sali gimnastycznej, czekając, aż chłopcy się przebiorą. Wyciągnęła jakąś książkę z plecaka, żeby nie gapić się na nich od razu.

- Henderson! - krzyknął trener, a ciało nastolatki od razu spięło się do biegu jak na lekcji. Ona i trener mieli skomplikowaną relację.

- Co? - westchnęła podchodząc do niego. Nauczyciel wręczył jej gwizdek i notes.

- Nadzorujesz rozgrzewkę, ja muszę iść na chwilę coś załatwić.

- Dlaczego Lewinski nie może tego zrobić? On i tak grzeje ławę.

- Dlatego, że Lewinski to leszcz a teraz idź - rozkazał i odszedł w swoją stronę.

Chłopcy zaczęli wychodzić z szatni, co teraz lekko skrępowało Rose. Niektórzy z nich nie mieli koszulek, Steve szczęśliwie swoją zachował.

- Lia gdzie jest trener? - zapytał Harrington.

- Nie ma go - dziewczyna wzruszyła ramionami - Prowadzę dzisiaj waszą rozgrzewkę - uśmiechnęła się lekko, ku uciesze większości chłopaków, ale przestała kiedy usłyszała parsknięcie z tyłu. - Jakiś problem Tommy?

- Ty nie możesz poprowadzić rozgrzewki, jesteś dziewczyną - wytłumaczył chamsko.

- Za to będzie dziesięć pompek.

- Nie zrobię ich.

- Dwadzieścia - odpowiedziało jej parsknięcie. - Trzydzieści - znowu nic - Czterdzieści. Pięćdziesiąt - dmuchnęła w gwizdek tuż przy uchu chłopaka, który podskoczył przestraszony. - Pięćdziesiąt teraz! Na ziemię i robisz! - uniósła na niego głos gwizdając jeszcze głośniej. Tommy się ugiął i zaczął wykonywać ćwiczenia. - A wy zrobicie nie wiem co. Zagrajcie w koszykówkę czy coś - machnęła dłonią odchodząc w stronę ławki. - Steve i Billy wybiorą drużyny - wzruszyła ramionami.

Jakiś czas później zaczęła się gra, a Tommy kończył pompki w kącie, pod bacznym okiem Rose. Po prostu nie mogła mu odpuścić takiego czegoś. To, że była dziewczyną nie znaczyło, że była słaba. Właściwie to wiedziała, że takiego Lewinskiego zmiotłaby w mniej niż minutę. Była też zwinniejsza od większości grających, których postawa po prostu nie pozwalała im robić tego co ona mogła.

Pod koniec pierwszej rozgrywki do sali wrócił trener. Przejął swój gwizdek i razem z nastolatką zaczęli dyskutować o postawach chłopaków, ale szybko zaczęli rozmawiać o nowych przecenach w markecie. Billy czasami próbował zwrócić uwagę dziewczyny na sobie, ale to było praktycznie niewykonalne, przez co się irytował.

Do nauczyciela i Rosalie podeszła zirytowana Nancy. Henderson za pośrednictwem trenera zrobiła pięciominutową przerwę i uważnie przyglądała się jak Steve wychodzi ze swoją dziewczyną. Zielonooka szybko doskoczyła do swojego plecaka po wodę i zaczęła rozglądać się po rozmawiających chłopakach.

- Rose - powiedział Billy podchodząc do nastolatki ze swoim uśmiechem.

- Hej Billy, jak było na imprezie? - zapytała zakręcając butelkę.

- Nie tak dobrze po tym jak wyszłaś. Co się stało?

- Nie mogę raczej o tym powiedzieć - skrzywiła się lekko - Ale byłam potrzebna.

- No to raczej zrozumiałe. Bardzo szybko biegasz - zaśmiał się lekko chłopak.

- To zasługa trenera - skinęła głową na mężczyznę, który akurat krzyczał coś do Tommy'ego, Rosalie wskazała na nich głową. - W tak właśnie sposób zmusił mnie do biegu, ale nie sądzę, że dla niego jest jakiś ratunek.

- Właśnie. Dobrze go ustawiłaś na początku, wyglądało świetnie - Billy puścił jej oczko. - A teraz przepraszam, że tak bezpośrednio, ale co powiesz na randkę?

- Mam chłopaka Billy - uśmiechnęła się delikatnie.

- No to nie randka. Spotkanie dwóch znajomych, którzy nie będą się całować ani przytulać. Mogłabyś mnie oprowadzić po mieście, przydałby mi się pomoc.

- No dobra. Ale to nie jest randka - powiedziała stanowczo.

- No jasne.

---

15 rozdziałów w 5 dni, tracę rozmach, ale to nic bo szykuję nowe ff o Will'u jakby ktoś chciał

Somebody To Love |Steve Harrington Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz