Rozdział 011

2K 96 17
                                    

Kilkanaście minut później znaleźli się na złomowisku. Steve pochwalił Dustin'a za wybranie miejsca i ruszyli trochę bliżej autobusu. Na środku wysypali resztę mięsa, czyli prawie całe wiaderko Rose.

- Miały być średnio wysmażone - krzyknął Lucas z daleka.

Trójka odwróciła się w jego stronę i zobaczyli jakąś rudowłosą dziewczynę obok niego, która machnęła im delikatnie ręką. Dustin wyglądał na zdenerwowanego, że tutaj przyszła.

- Cześć, jestem Rosalie. Kim jesteś? - zapytała Rose nie mogąc sobie jej przypomnieć. Chłopaki i Steve gdzieś odeszli.

- Jestem Max - przedstawiła się - Niedawno przeprowadziłam się z Kalifornii.

- Jesteś siostrą Billy'ego - powiedziała nastolatka.

- Cokolwiek ci zrobił to... - zaczęła ruda, ale przerwała, kiedy zobaczyła uśmiech na twarzy starszej dziewczyny.

- Nie martw się - zachichotała - Słyszałam o tobie.

- Zapewne nic dobrego - Max potarła swoje ramię zakłopotana.

- Tylko, że jesteś troszeczkę wkurzająca, ale nic na to nie może poradzić, bo jesteście rodziną. Urocze - uśmiechnęła się. Max wyglądała na zaszokowaną, ale uśmiechnęła się delikatnie po chwili.

- Hej wy - podszedł do nich Steve - Przestańcie gadać i coś zróbcie - zaklaskał w dłonie - Nikt mi nie chce pomagać - wymamrotał, odchodząc zirytowany, a za nim poszli Lucas i Dustin. Oboje przeklinali go pod nosem.

Steve polał mięso beznyną, po czym ułożył nią ścieżkę do autobusu. Wszyscy zaczęli znosić blachy i kraty obok autobusu, z którego mieli zrobić swoją bazę. Powoli zaczęło się ściemniać, ale nadal pracowali. W połowie ich pracy Max znalazła drabinę, więc postanowili ją ustawić jako punkt obserwacyjny, Rosalie wymyśliła jeszcze, żeby trochę to zakryć, więc poszukali opon. Lucas wszedł na dach, Max stała przy oponach, Dustin stanął pomiędzy nią a Steve'm, a Rose weszła na jego barki i podawała Lucas'owi opony.

Kiedy wszystko było gotowe, było już ciemno. Sinclair został na dachu, żeby obserwować otoczenie, Dustin nerwowo chodził po autobusie, Max siedziała na jednym z siedzeń obserwując go. Steve leżał z zamkniętymi oczami na kolanach Rose, która robiła mu małe warkoczyki na grzywce, ale szybko je rozplątywała. Czuł się dobrze i podobało mu się to, czuł perfumy Henderson, które działały na niego uspokajająco. Poczuł lekkie ciepło na policzkach, więc szybko je zakrył, licząc, że jego przyjaciółka nic nie zauważyła.

- Walczyliście już z czymś takim? - zapytała Max, patrząc w ich stronę. Steve szybko potwierdził. - I jesteście stu procentowo pewni, że to nie był niedźwiedź?

- Niedźwiedzie mają urocze pyszczki i prawdopodobnie bardzo miękkie futerko, a Demogorgon nie ma twarzy i jest śliski - parsknęła Rose, czując się jakby tłumaczyła coś małemu dziecku i to po raz kolejny.

- Jak nam nie wierzysz to dlaczego tu jesteś!? - naskoczył na nią Dustin, dezorientując swoją siostrę. - Idź do domu.

- Dlaczego jesteś taki markotny? Przegapiłeś dobranockę? - zapytała Max idąc w stronę drabiny i po chwili była na dachu z Lacas'em.

- Co to było? - zapytała lekko zirytowana Rosalie, wstając ze swojego siedzenia, przez co Steve musiał się podnieść. Henderson założyła ręce na boki i patrzyła na swojego brata jak rozczarowana matka. - Nie może iść sama do domu po zmroku, skoro tam gdzieś jest Dart. To po pierwsze. Przyszła nam pomóc mimo tego, że ma wątpliwości. To po drugie. Po trzecie, widzę, że ci się podoba, więc nie korzystaj z durnej rady Steve'a. Po czwarte... - zaczęła, ale wtedy przerwał jej ryk. We trójkę szybko podbiegli do kraty, zaczynając szukać Darta.

- Lucas co się dzieje!? - zapytał Dustin.

- Czekaj! - odkrzyknął chłopak.

- Tam jest - wskazał ręką Steve, w tym samym momencie, co Lucas, że Dart jest na dziesiątej.

- Dlaczego nie podchodzi? - wyszeptał Henderson.

- Może nie jest głodny - wzruszył ramionami Harrington.

- Albo ma dość wołowiny - powiedziała Rosalie, chwytając za swój kij.

- Co ty robisz!? - zawołali razem Steve i Dustin.

- Idę jako przynęta - dziewczyna wzruszyła ramionami.

- Idę z tobą - oznajmił Steve. Podał Dustin'owi zapalniczkę i kazał być gotowym do podpalenia ścieżki.

--

Kiedy robisz wszystko ze swoją bestie więc idziecie razem napierdalać potwory z innego wymiaru 💅🏻

Wesołych świąt Wielkanocnych ❤️

Somebody To Love |Steve Harrington Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz