Rozdział 011

1.6K 109 57
                                    

Eddie siedział na ziemi pod Scull Rock, a reszta stała na przeciwko niego. Rosalie, która stała z założonymi rękami, patrząc się w ziemię wielkimi, zaszklonymi oczami, a jej brat krążył w kółko, patrząc się na swój kompas.

- Chciałem do was zadzwonić, kiedy dotarłem na brzeg, ale zmoczyło mi którtkofalówkę. Więc zrobiłem to, co za zwyczaj i uciekłem - Eddie uśmiechnął się sarkastycznie. 

- Wiesz, o której godzinie to się stało? - zapytała Nancy.

- Nie tylko któtkofalówę zalało - Munson odpiął swój zegarek, rzucając go w stronę dziewczyny. 

- Dziesiąta dwadzieścia siedem - przeczytała Nancy.

- Wtedy wybuchły nam latarki - powiedziała Robin. 

- A to znaczy co? - zapytał Steve.

- Że to Vecna był tą falą energii, kiedy zaatakował Partick'a - powiedziała Nancy.

- Więc jesteśmy krok bliżej znalezienia Vecny - Robin pokiwała głową. - Teraz trzeba się zakaraść do jego kryjówki w Upside Down i go zabić.

Kiedy wszyscy wymyślali nowe sposoby na zabicie Vecny, Rosalie i Dustin wciąż wyglądali tak samo, nie zaangażowani w rozmowę z innymi. Eddie spojrzał na nich zdezorientowany, po czym odwrócił się do Steve'a.

- A co jest z Hendersonami? - zapytał, zerkając spowrotem na rodzieństwo. Steve wzruszył ramionami, nie chcąc z nim rozmawiać. 

- Bingo! - krzyknął nagle Dustin, a wszyscy, łącznie z Rose, spojrzeli na niego dziwnie. - Bingo, bango, bongo!

- Nikt tak nie mówi - Rosalie przewrówiła oczami.

- Ci co mają racje mogą - powiedział jej Dustin. 

- Tylko, że ty nie masz.

- Wcale, że tak.

- Nie.

- Tak. Scull Rock była na północy.

- To jest Scull Rock! - Steve wskazał palcem. - Jesteśmy tutaj! Mylisz się!

- Tak - Dustin pokiwał głową. - I nie. Kompas działał normalnie, gdy wyszliśmy od Wheelerów i gdy wsiedliśmy do auta, ale im bardziej na zachód, tym bardziej się mylił. Teraz jest rozregulowany.

- Ppopsuty sprzęt to wciąż pomyłka - Rosalie zaczęła się wykłócać.

- Wcale nie, bo moja intuicja była w dobrym miejscu, po prostu rezultat nie był dobry. Miałem rację, Rosalie.

- Chcesz zobaczyć rezultat? - zapytała Rose, podchodząc do brata.

Dustin szybko złapał jej ręce i oboje zaczęli się wykłócać o kompas i Sherlock'a Holmesa. Dustin potargał siostrze włosy, a ona zrzuciła jego czapkę z głowy. Kiedy Rosalie miała nim uderzyć o ziemię, Dustin złapał ją za ramię, ratując się przed upadkiem.

- Brama jest blisko! - wykrzyczał Dustin, szybko odklepując bijatykę z siostrą, zanim przegrał. Rose szybko postawiła go na nogi, a on schylił się po czapkę. - Musi być mniejsza niż zwykle, ale wciąż potężna. Tak dostaniemy się do Vecny i zciągniemy klątwe z Max. - Dustin zaczął biec z dala od grupy, ale Steve go zatrzymał.

- Eddie wciąż jest poszukiwany - przypomniał chłopak. 

- Ten kompas może uratować obojga. Co powiesz, Eddie Wygnańcze? - zapytał Dustin. Wszyscy spojrzeli w stronę Eddie'go, który wciąż siedział w jedym miejscu.

- Prosisz mnie, żebym ruszył z tobą do Mordoru, co, jeśli mam być totanie szczery, jest bardzo złym pomysłem. Ale Shire... Shire płonie - powiedział Eddie, a Dustin podskoczył uradowany. 

- Zabieraj rzeczy - Rosalie parsknęła delikatnie. 

Eddie wstał, szybko zabierając plecak i dołączył do Hendersonów, którzy ruszyli przodem. Dustin od razu zaczął mówić na temat tego, jak idealnie Eddie wszystko wyjaśnił. Rosalie zaczęła śmiać się z ich dziecinnego podekscytowania, więc Eddie rzucił ją liśćmi, śmiejąc się z Dustin'em.

Steve szedł tuż za nimi, myśląc czy na pewno będzie im potrzebny po zerwaniu, skoro mięli przy sobie Eddie'go, który lubił D&D i wiedział czym jest Mordor, nie to co on. On nie wiedział nic o Mordorze, ani nie wygłupiał się z Dustin'em tak często, więc tak na prawdę nie był już potrzebny. 

***

Steve: *czuje sie nie potrzeby przez Eddie'go*

Świat: I got you bro

Eddie: *rip*

Za szybko?

Somebody To Love |Steve Harrington Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz