Rozdział 017

1.8K 87 12
                                    

Scoops Troup wyszli z galerii. Na parkingu stało bladożółte auto.

- No i to ja rozumiem - Steve podrzucił kluczyki do góry.

- Todfather? - parsknęła Robin. Rose zajęła miejsce z przodu, Dustin, Erica i Robin usiedli z tyłu, a Steve na miejscu kierowcy.

- Walić Toda, teraz Steve jest tatusiem - powiedział Harrington odpalając samochód. Rose spojrzała na niego z przymrużeniem oka.

- Dlaczego mówisz w trzeciej osobie? - zapytała Erica.

- Dlaczego mówisz na siebie tatuś? - parsknęła zielonooka. - I czy to jest bezpieczne, żebyś kierował z tym okiem?

- Mam wszystko pod kontrolą - odparł Steve, skupiając się na drodze. Jechali dość szybko i było ciemno, więc Rose straciła rozeznanie w terenie.

- Skręcić w lewo teraz! - krzyknął Dustin.

- Tam nie ma drogi! - odkrzyknął Steve.

- Skręcaj! - Dustin krzyknął jeszcze raz.

Harrington gwałtownie skręcił, wjechali w płot i zaczęli jechać pod górę. Byli już dość blisko szczytu kiedy auto przestało jechać. Koło zaklinowało się w błocie. Chłopak wyłączył auto i resztę drogi przebiegli. Dustin, Erica i Robin poszli nadzorować przebieg akcji. El i reszta byli w drodze do domu Murray'a, ale Rose ponownie miała swoje dziwne przeczucie. Usiadła na trawie, która była lekko wilgotna, więc szybko z niej wstała. Zaczęła nerwowo obgryzać skórki przy placach u dłoni, przypadkowo rozgryzając jedno do krwi.

- Lia możemy porozmawiać? - zapytał Steve, podchodząc do niej. Rose spojrzała na niego sceptycznie.

- Teraz nie jest najlepszy czas na takie rozmowy, Stevie - odpowiedziała. - Ale dokończymy tą rozmowę jak wszystko się skończy - puściła do niego oczko, a Steve opuścił głowę w dół z lekkim uśmiechem.

Stali naprzeciw siebie z uśmiechami. Rose spojrzała za ramię Steve'a i zobaczyła mrugające światła Starcourt, natychmiast spoważniała.

- Dustin postaraj się skontaktować Nancy, szybko - podbiegła do swojego brata, prawie wywalając się na trawie. Reszta spojrzała w stronę galerii i zobaczyli to co Rose.

- Griswold family tutaj Scoops troup, słyszycie nas? - nikt nie odpowiedział. - Czy ktoś tam jest? - znowu nic. - Halo!? - usłyszeli ryk.

Nie wiele myśląc Rosalie ruszyła do auta zabierając Harringtonowi kluczyki. Chłopak pobiegł zaraz za nią, dostając od Dustin'a krótkofalówkę do kontaktu. Robin została z dzieciakami, żeby ich pilnować. Henderson tyłem zjechała z górki, a następnie gwałtownie wykręciła samochód i zaczęła jechać do Starcourt, kierując się przeczuciem. Dziewczyna cały czas dociskała gazu, więc szybko byli pod galerią. Lekko zwolniła, ale szybko przyspieszyła widząc co się dzieje. Nancy stała przez autem, a Billy jechał swoim prosto na nich.

- Co ty robisz!? - wykrzyczał Steve, próbując się czegoś złapać.

- Ratuję ich! - krzyknęła, uderzając auto Hargrovea.

Zrobili dwa kółka zanim się zatrzymali. Przynajmniej nie było dachowania, ale Rose zaachciało się wymiotować.

- Wszystko okej Stevie? - zapytała przekrzywiając głowę w jego stronę. W odpowiedzi dostałam tylko przerażone spojrzenie i ciężki oddech. - Uznam to za tak.

Szatynka spojrzała w bok, gdzie stało płonące auto Billy'ego z nim w środku. Nie paliło się mocno, a z nim definitywnie było coś nie tak, więc nie podeszła tam. Wyglądał podejrzanie. Jakby zaraz miał wstać i ją udusić, kiedy podejdzie wystarczająco blisko.

Usłyszeli ciężkie stąpania, które dochodziły ze strony Starcourt, więc podnieśli się ze swoich siedzeń, wciąż zostając w samochodzie. Łupieżca Umysłów stanął na dachu galerii i zaczął wściekle ryczeć. Wyglądał przerażająco, jak na zlepek stopionych ludzi.

- Wsiadać! - krzyknęła Nancy, kiedy Jonathan podjechał do nich samochodem.

Szybko wybiegli do środka siadając w bagażniku. Zaczęli ciężko oddychać. Jonathan wcisnął gaz i odjechali z parkingu, Łupieżca ponownie zaryczał i ruszył za nimi.

- Gdzie El? - zapytała spanikowana Rose.

- Zostali w środku, robimy za rozproszonie - wytłumaczył Will.

Somebody To Love |Steve Harrington Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz