Rozdział 004

2K 92 23
                                    

Kiedy Henderson podjechała pod dom Tiny, w środku było już dużo ludzi. Kilka par całowało się na samochodach, niektórzy na schodach. Omijając ich szerokim łukiem, dziewczyna ruszyła do środka i skierowała się prosto do kuchni, gdzie znalazła poncz. Była pewna, że był dodatkowo doprawiony, więc od razu po niego sięgnęła. Wzięła tylko łyka i przypomniała sobie o rozmowie o zapijaniu problemów i wylała resztę do zlewu. Może się bawić bez tego.

Ruszyła do salonu, poszukać jakiś znajomych. Widziała tańczących Nancy i Steve'a, więc zostawiła ich w spokoju. Oparła się o ścianę i zaczęła obserwować otoczenie. Jakiś typek wymiotował do wazonu, jakaś para praktycznie uprawiała seks na kanapie, a reszta tańczyła, albo rozmawiała.

- Dlaczego stoisz sama? - zapytał Billy, podchodząc do niej. Miał na sobie tylko skórzaną kurtkę i jeansy, Rosalie musiała przyznać, że wyglądał wyjątkowo dobrze.

- Bez powodu - wzruszyła ramionami.

- To może zatańczymy, co? - wystawił do niej dłoń i puścił oczko.

- Z przyjemnością - chwyciła jego dłoń.

Przez następne pół godziny, Rose i Billy tańczyli i rozmawiali. Dobrze się dogadywali. Jakiś czas później, poszli na korytarz, żeby odpocząć od innych. Wtedy Rose zobaczyła jak Steve wychodzi z łazienki, trzaskając drzwiami. Wyglądał jakby chciał płakać. Uderzył Billy'ego w bok jak przechodził. Dziewczyna lekko uchyliła drzwi do łazienki i zobaczyła jak wkurzona Nancy wyciera swoją poplamioną koszulkę.

- O mój Boże - westchnęła Rose - Billy, przepraszam, ale muszę iść - zaczęła dziewczyna - Ale mam twój numer, a po za tym widzimy się jutro w szkole, tak? - zapytała i zanim zirytowany chłopak zdążył odpowiedzieć, nastolatka już biegła do wyjścia, nawołując przyjaciela. - Steve! - krzyknęła będąc już na dworze.

Harrington przełknął ślinę i odwrócił się w jej stronę. Nic nie mówiąc podszedł do niej i przytulił, chowając głowę w zagłębieniu jej szyi. Rose położyła głowę na jego ramieniu i zaczęła głaskać po plecach. Słyszała jak chłopak wypuszcza głośno powietrze nosem.

- Możesz powiedzieć mi co się dzieje? - zapytała odsuwając go lekko od siebie po kilku minutach. Wyglądał już dużo spokojniej. - Chodź, pojedziemy już do domu? - wtedy nastolatka zobaczyła jak Jonathan idzie pod rękę z ledwo trzymającą się na nogach Nancy. - Johnny co się stało?

- Jest mocno pijana. Zawiozę ją do domu - powiedział i odeszli.

Nancy mamrotała coś pod nosem o "cholernej matce Teresie i zbawczyni świata". Rosalie poczuła się lekko urażona, ale wiedziała, że to tylko pijackie mamrotanie, którego na drugi dzień Nancy nie będzie pamiętać. Wtedy dziewczyna spojrzała na Steve'a i jego zgarbioną posturę.

- O nie, Stevie - westchnęła dziewczyna. Złapała go za ramię i zaczęła kierować do swojego samochodu. - Co Nancy ci powiedziała? - zaczęli odjeżdżać, Harrington zapadł się w swoje siedzenie.

- Powiedziała, że zamordowaliśmy Barb, że kazałem jej się upić i sam tego chciałem - zaczął wyliczać na palcach - O! No i jeszcze, że mnie nie kocha - klasnął w dłonie i zsunął się jeszcze niżej po siedzeniu. Było coś jeszcze, co ukrywał, ale nie chciał nic powiedzieć.

- Nie martw się tym tak mocno. Jest pijana i tylko bredzi - powiedziała Rose próbując go pocieszyć - Porozmawiaj z nią jutro.

- A co jak wcale nie bredziła i powiedziała co myśli?

- To nie prawda, Stevie, jesteś świetym facetem, okej? Musiałaby być ślepa i głucha, żeby tego nie widzieć.

- Tak myślisz?

- Ja to wiem - zatrzymali się na podjeździe Hendersonów - Odprowadzić cię do domu czy chcesz zostać na noc? - zapytała dziewczyna, odwracając się w stronę Steve'a. - Wolałabym, żebyś został. Wolę mieć cię na oku - uniósła szybko jeden kącik ust. Harrington tępo się na nią wpatrywał, jakby nie dotarło do niego co mówiła. - Czyli zostajesz.

--

Miało być jutro ale za bardzo nudzę się na angielskim

Somebody To Love |Steve Harrington Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz