Rozdział 26.

1.1K 114 1
                                    

LILY

Od 3 dni działo się w kółko to samo. Nie dostawałam nic do jedzenia, byłam bita do nieprzytomnosci conajmniej 3 razy w ciągu dnia. Za każdym razem to nagrywał. Byłam wcieńczona, ledwo sie trzymałam. Jedyne co sie zmienilo od pierwszego dnia to, to że nie wylądowałam już ani razu na łóżku. Cały czas byłam przywiązana do tego cholernego krzesła. Co chwilę ktoś wchodził i wychodził, żeby sprawdzić czy jeszcze żyję. Prawdę mówiąc w tej chwili wolałabym umrzeć niż być tak traktowana, w sumie jeżeli tak dalej pójdzie to za niedługo naprawde nie będzie mnie na tym świecie. 

Nagle drzwi pokoju otworzyły się. Do pomieszczenia wszedł Nathaniel z tacą, na której miał kanapki i sok. Patrzyłam na niego z ledwo otwartymi oczami i lekko opuszczoną głową.

-Pobudka słonko, jedzenie przyszło- powiedział bez cienia jakiego kolwiek uczucia.

Położył tacę na ziemi obok krzesła, przysunął drugie krzesło, które nie mam pojecia nawet skąd się wzieło. Usiadł na przeciwko mnie. Chwycił mój podbródek i podniósł go tak, żebym patrzyła mu prosto na twarz. Byłam tak wyczerpana, że nie czułam już nawet przerażenia. 

-Za każdym razem kiedy będziesz krzyczała, oberwiesz- zakomunikował i odkleił mi taśmę.

-Dlaczego to robisz?- zapytałam drżącym głosem, przybliżył kanapkę do moich ust, ugryzłam bo byłam badrzo głodna.

-Żebyś nie umarła z głodu- powiedział i wzruszył ramionami.- Jesteś mi potrzebna w pewnej sprawie.

-Do czego potrzebna?- spytałam gdy przeżułam kęs.

-To nie twoja sprawa- warknął.

-Moja jeżeli jestem więziona- powiedziałam cicho.

-Powiedziałem, że to nie twój interes- warknął i uderzył mnie w policzek. Pisnełam z bólu.

-P...przepraszam- zaszlochałam.

-Żadnych więcej pytań- warknął.- Teraz jedz, albo dalej będziesz głodzona.

Jadłam kanapki, którymi mnie karmił. Gdy zjadłam, podał mi szklankę z sokiem. Piłam przez słomkę, która była w napoju. Gdy mnie nakarmił i napoił, zakleił mi usta i wyszedł zostawiając samą.

BEAU

-Cholera szukajcie jej!- warknąłem.

Byłem załamany, od trzech dni dostawaliśmy filmiki, na których Nathaniel katuje Lily. Najgorsze było to, że nie mogliśmy go nigdzie znaleźć. Ten sukinsyn skutecznie się ukrywał. Nie dało się go namierzyć żadnymi sposobami. Przechytrzył nas, pokazał że jednak jest sprytniejszy. Nie to mnie doprowadzało do szaleństwa, tylko to co robił mojej Lily. Nagle zadzwonił mój telefon.

-Halo?

-Beau, Beau, Beau, nawet nie spojrzałeś kto dzwoni- po drugiej stronie kpił ze mnie Nathan.

-Gdzie jest Lily?- warknąłem.

-Spokojnie, spokojnie- zaśmiał się.- Zacznijmy, że chce za nią okup. Pierw jakieś dziesięć tysięcy za to bym przestał ją katować. Potem jakieś dwieście tysięcy za jej wolność, plus oddanie nam miasta pod kontrolę.

-Chyba sobie jaja robisz- warknąłem.

-Błąd, teraz usłyszysz jak twoja ślicznotka piszczy- gdy to powiedział, usłyszałem uderzenie z odwartej dłoni w kogoś. Nagle rozległ się cichy pisk i szloch.

-Zostaw ją skurwisynie!- wrzasnąłem do telefonu.

-To jak idziesz na układ?- zaśmiał się.

-Skąd mam pewność, że jej nie nic nie zrobisz?- warknąłem.

- Kochana powiedz pare słów swojemu chłoptaniowi- zwrócił się do Lily, uniknął odpowiedzenia na moje pytanie.

-Beau- usłyszełem jej cichy szloch.- Nie rób tego- powiedziała szybko, nagle usłyszełem jej cichy pisk. Zaraz później rozległ sie ogdłos rozłączenia. 

-Mamy go!- wybiegł z domu Daniel, krzycząc.- Zbieraj się, jedziemy po nią!

LILY

-Ty suko- warknął Nathaniel.- Czeka cię teraz za to kara.

Zbliżył się do mnie. Już wiedziałam, że nie wyjdę z tego bez szwanku. Widziałam to w jego oczach.

Uderzył mnie w twarz z pieści, jęknęłam z bólu. Poczułam cios z drugiej strony, zaczełam szlochać. Później wszystko działo się w zwolnionym tempie. Uderzał mnie w brzuch, nogi, ręce. Bił mnie dosłownie wszędzie. Czułam, że znowu tracę przytomność. Miałam nadzieję, że już się nie obudzę przy niemu, albo w ogóle się nie budzę.

*jakiś czas później*

-Lily, obudź się- usłyszałam jakiś głos.- Szybko, musimy uciekać- głos ponaglał mnie.

Powieki miałam zbyt słabe, nie potrafiłam i podnieść. Poczułam jak ktoś rozwiązuje mnie i rozkleja usta.

-Ciii, nic nie mów narazie- powiedział głos, gdy otworzyłam usta by coś powiedzieć. Jego głos wydawał mi się znajomy. 

Tajemnicza osoba podniosła mnie. Oparłam głowę o jej ramię, uznałam że mogę jej zaufać, skoro mnie stąd wyciąga. Chłopak chyba biegł, albo poruszał się szybko.

-Beau mam ją!- zawołał chłopak i nagle zorientowałam się do kogo należał głos.

-Daniel, zanieś ją do auta- usłyszałam głos Beau.- Odjeżdżamy stąd, zanim ludzie tego debila wrócą.

BEAU

Gdy zobaczyłem jak Daniel wynosi Lily, odetchnąłem z ulgą, która mineł gdy tylko zobaczyłem w jakim jest stanie. Usiadłem z tyłu jednego z wozów i położyłem jej głowę na moich kolanach. Głaskałem ją po głowie. Zaczeła powoli otwierać oczy.

-Czy ja już umarłam i jestem w niebie?- zapytała słabo.

-Nie kochana- odparłem.- Żyjesz i jesteś już bezpieczna.

-To dobrze- uśmiechneła się słabo.- Wszysko mnie boli- jękneła gdy próbowałą się poruszyć.

-Spokojnie, nie ruszaj się- starałem się ją uspokoić.- W domu czeka już lekarz, zajmie się tobą.

-Lekarz? Taki prawdziwy?- spytała zaskoczona.

-Tak, specjalnie dla ciebie, takiego zatrudniłem- uśmiechnąłem się.- Nathaniel zapłaci za to co ci zrobił- popatrzyłem w przestrzeń, zaciskając pięść.

==================================

Przepraszam was, że tak późno, ale nie miałam dzisiaj czasu i cieszę się, że w ogóle zdążyłam cokolwiek dodać. Jest trochę którki, no ale w końcu odbijali Lily, czego więc się spodziewać heh ;p

Do jutra (jutro już będzie szybciej rozdział, obiecuję, zaraz jak się obudzę to napiszę i dodam, specjalnie dla was <3) Paaa <3

Be Careful ~Janoskians FFPLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz