Rozdział 27.

1.2K 123 14
                                    

BEAU

Lily od kilku dni leżała w pokoju. Odpowiadała na pytania, ale bardzo krótko. Nie była tą samą osobą co przed tym wydarzeniem. Martwiłem się o nią. Lekarz mówił, że to normalne, ale ja nie chciałem, żeby tak się działo. Za każdym razem kiedy wychodziłem od niej, gotowało się we mnie. Ten debil musiał jej coś zrobić, coś więcej niż nam mówi. Muszę się tylko dowiedzieć co, a to nie będzie łatwe. 

LILY

Cały czas ktoś przy mnie siedział, wypytywał. Miałam dość tego, tych wszystkich pytań, braku samotności. Zaczeli mnie wykańczać psychicznie. Wytrzymałam tak kilka dni leżąc. Lekarz mi zalecił ciągłe odpoczywanie, chłopaki oczywiście wzieli na poważnie jego słowa i zakazali mi nawet wyjść do łazienki. Tym razem siedział przy mnie James, on zadawał najmniej pytań. Naprawde tylko kilka w ciągu tych ostatnich dni, byłam mu za to wdzięczna.

-Mam dość- powiedziałam.

-Czego?- spytał zdziwiony.

-Tych ciągłych pytań, tego że ciągle ktoś przy mnie siedzi- zaczełam wyliczać.- Tego, że muszę tkwić, nie mogąc wyjść. To mnie wykańcza James- powiedziałam patrząc mu w oczy.- Mam tego dość. 

-Mogę porozmawiać z...- zaczął, ale mu przerwałąm.

-Nie, ja chce poprostu mieć święty spokój- westchnełam.- Chce zapomnieć o tamtych wydarzeniach, ale ciągłe pytania, uziemienie w tym pokoju mi na to nie pozwala. Nie pytam się o pozwolenie bo wiem, że Beau i tak mi niepozwoli, ale jeżeli każecie mi tu zostać jeszcze kilka dni lub więcej, ucieknę- powiedziałam wpatrując się w oczy Jamesa.- Nie żartuję, mówię poważnie. To wszystko wykańcza mnie psychicznie- westchnełam.- Teraz skoro powiedziałam już wszystko możesz iść i im powiedzieć to co ci powiedziałam.

James bez słowa wstał i wyszedł z pokoju.

JAMES

Wyszedłem z pokoju Lily. Po mojej głowie chodziły słowa dziewczyny, muszę pogadać z chłopakami bo Lily wydawała się bardzo pewna swoich słów, a ja nie chcę ryzykować.

-Chłopaki do salonu! Musimy pogadać!- krzyknąłem gdy tylko wyszedłem z pokoju Lily.

-Co jest?- Beau spojrzał na mnie.- Dlaczego nie jesteś u Lily i dlaczego ona jest sama, a nas wołasz do salonu?- patrzył na mnie "z byka".

-O tym chce pogadać- odpowiedziałem i ruszyłem do salonu.- Chodź i zostaw ją na chwilę samą, nic się jej nie stanie przecież są tam kamery- westchnąłem.

Beau spojrzał na mnie groźnie, ale ja ruszyłem spowrotem w stronę salonu. Słyszałem jak chłopak chwilę się wacha, ale po chwili już szedł za mną.

-Co jest?- sptał Jai, gdy tylko weszliśmy do salonu.

-Chodzi o to, że Lily chce żebyśmy zluzowali troche i dali jej przestrzeni bo...-Beau przerwał mi.

-Tak i może jeszcze oddać spowrotem Nathanielowi?!- wrzasnął Beau.

-Chodzi jej o to, że ma dość ciągłych pytań, tego że musi siedziec w pokoju z obstawą- mówiłem to co mi powiedziała Lily.- Powiedziała, że ją to wykańcza i jeżeli się to nie zmieni to ucieknie.

-Gówno prawda!- warknął Beau.

-Beau ona ma rację, ona nie ma życia teraz- zaczął spokojnie Luke.

-Nie! To ja tu decyduję i zdania nie zmienie, a teraz James, albo do niej wracasz albo ja tam pójdę.

-Idź i powiedz jej, że ma dalej wspominać to co chce zapomnieć, tylko dlatego że ty tak chcesz!- warknąłem i wyszedłem z salonu. Wyszedłem na dwór trzaskając drzwiami.

LILY

Słyszałam jakieś krzyki z dołu, Nie rozpoznawałam słów, ale wiedziałam, że ten kto krzyczy jest wściekły. Później było słychać trzask drzwiami. Wzdrygnełam się. Leżałam jeszcze jekieś 5 min, już chciałam wstać gdy do pokoju wszedł Beau.

-A ty gdzie się wybierasz?- spytał gdy zauważył, że chce wstać.

-No chce wstać i gdzieś pójść- powiedziałam i kontynuowałam swoje poczynania.

-Siadaj spowrotem-polecil i podszedł do mnie.

-Myślałam, że James wam przekazał, że...-przerwał mi.

-Tak, powiedział, ale niestety nie mogę się z tobą zgodzić- odparł.

-Niby to dlaczego?- stałam teraz przed nim.

-Ponieważ- podniósł mnie i położył spowrotem na łóżku- musisz odpoczywać, a po drugie łatwiej nam jest cię chronić gdy jesteś z jednym z nas tutaj w pokoju.

-Może ja nie chcę być chroniona?- warknęłam.

-Takiej opcji nie ma-powiedział i usiadł na krześle obok.

Byłam wściekła. Odwrociłam się od niego, nie chciałam z nim rozmawiać.

*4 godziny później*

Beau w koncu wyszedł. Udawałam, że śpię, żeby nie przysłał tu nikogo. Kiedy w końcu w domu nastała cisza, postanowiłam to wykorzystać. Wiedziałam, że przyjdą mnie sprawdzić dopiero za jakieś 2 godziny.

Wstałam i powoli podeszłam do drzwi. Przyłożyłam ucho, żeby się upewnić, że wszyscy śpią. Gdy się upewniłam, powoli otworzyłam drzwi. Szłam cicho na palcach, zbiegłam bardzo cicho po schodach. Nagle usłyszałam jakieś dźwięki dochodzące z pokoju bliźniaków. Ruszyłam w stronę frontowych drzwi. Otworzyłam je, miałam szczęście, że nie wydawały żadnych dźwięków. Boso biegłam przez podjazd w stronę furtki z boku domu. Nagle zobaczyłam, że w oknie Daniela świeci się światło, a przy oknie stały dwie postacie. Podbieglam do krzaków i wzdłuż nich podbieglam do furtki. Nagle postacie odeszly od okna, wykorzystałam ten moment i wybiegłam przez furtkę. Ruszyłam biegiem w stronę lasu. Biegłam ile sił w nogach. Chciałam jak najszybciej stąd uciec. Kamienie wbijały się w moje bose stopy, ale nie przejmowałam się tym. Nagle usłyszałam jakieś krzyki za mną. Chciałam przyśpieszyć gdy nagle podknęłam się o wystający korzeń i upadłam. Chwilę później Beau stał nademną. Był wściekły. Podniósł mnie i przerzucił przez ramię. Ruszył w stornę domu. Szarpałam sie i błagałam, żeby mnie puścił. Nie odpowiadał. Po chwili jednak powiedział coś czego się nie spodziewałam, nie ze strony jego.

-Zamknij się w końcu dziwko.

=============================================

Dum, dum, duuuum, spodziewam się hejtów za 3...2...1... hahahaha ;p

Musiałam, poprostu musiałam. Nie byłabym sobą gdybym nie pokazała, że Beau może być także okrutny względem Lily. Też was bardzi kocham <3

Do następnego baaaj :3

Be Careful ~Janoskians FFPLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz