Tego dnia z Jiae już było wszystko w porządku. Nie musiał spędzać żadnych dni w skrzydle szpitalnym, a ja dostałem za to pakiet jego leków w razie gdyby przypadłość ponownie się nasiliła. Atak spowodowany był niczym innym jak stresem, dlatego wiedziałem że w obecnej chwili powinien jak najmniej się denerwować. Rim poszedł do niego razem ze mną, a ja wiedziałem że od dzisiaj będzie inaczej patrzeć na swojego bratanka, kiedy wie co tak na prawdę się stało. Bałem się, że Jiae będzie stresowała jego obecność, ale dzielnie to zniósł. Wieczorem próbowałem wytłumaczyć mu, że przeprowadzka to nic złego, jak i związek dwóch osób, co wyszło totalną klapą. Nie byłem dobrym nauczycielem, a tym bardziej kłamcą. Kwestia przeprowadzki ucichła, ale tylko na chwilę.
Ojciec tym razem przeszedł samego siebie zapraszając kolejnego dnia białasów na cudowną kolację. No oczywiście, trzeba wciąż robić minę do złej gry i zaciskać więzy. Miałem ubrać się elegancko, a najchętniej założyłbym zużyte ciuchy, których nie miałem. Jednak to nie ja decydowałem o wszystkim.
Nie pamiętam kiedy ostatnio piłem jakikolwiek alkohol, więc nic dziwnego że po zaledwie trzech drinkach byłem mocno wstawiony. Wolnym krokiem przemieszczałem szerokie korytarze, kiedy zrobiło mi się niedobrze. Przechodziłem aktualnie przez strefę pokoi gościnnych, więc natychmiast wszedłem w pierwsze lepsze drzwi, aby nabyć bliski kontakt z muszlą klozetową. Jak się okazało był to fałszywy alarm, a mój żołądek nie miał zamiaru niczego zwrócić.
Ciemność panującą w pokoju jeszcze bardziej mnie przytłoczyła i spowodowała zawirowanie w mojej głowie. Wychodząc z łazienki klapnąłem na łóżku, a wzrok skierowałem w okno.
Gorąco, okropnie gorąco. Przymknąłem oczy, chcąc zapanować nad myślami toczącymi się w mojej głowie. Świadomość, że jestem tutaj sam bez Jiae, potęgowała jeszcze bardziej to wszystko. Nie miałem kiedy zadbać o swoje potrzeby, nie miałem nawet na nie czasu. Alkohol bardziej dawał we znaki, bo czemu by nie? To tylko chwila.
Położyłem się na łóżku, zsuwając przy tym buty. Wyprostowałem kręgosłup, przez co moje ciało wygięło się w lekki łuk, a dłonią przejechałem znacznie po swojej klatce piersiowej ku dołowi. Parsknąłem sam do siebie, zdając sobie sprawę, że mój członek stoi na baczność. Jednak szybko przyszły wyrzuty sumienia, toczyłem walkę z własnymi myślami. Pragnienie jednak wygrało, zdawałem sobie sprawę, że gdyby nie procenty, to pewnie dzisiaj nie doszłoby do tej sytuacji. Rozpiąłem pierwsze guziki swojej koszuli, aby poświęcić uwagę sutkom. Był to jeden z moich słabszych punktów, bo wystarczyło tylko je tracić, a już musiałem przygryźć dolną wargę. Nie ma szans, abym długo się sobą zajmował.
Odpiąłem guzik spodni, po czym zsunąłem je z siebie. Byłem ciepłolubny, więc nakryłem się skrawkiem pościeli. Potem reszta sama poszła szybko. Rozłożyłem nogi i naśliniłem palec, przyłożyłem do swojego wejścia, w które zacząłem powoli wchodzić. Wolną ręką zajmowałem się sutkami, co sprawiło że do obrotu sprawy szybko doszedł drugi palec. Brakowało mi tego, cholernie brakowało, bo gdybym tego nie lubił, to w życiu nie doszłoby do sytuacji, która miała miejsce pięć lat temu. Od tego czasu nie było nikogo, a chęć niespełnienia pozostawała.
Nadalem dłoni rytmiczne i systematyczne tempo, które mi podpasowało, jednak w tej chwili mogłem się tylko gryźć, że nie miałem niczego większego pod ręką, czym mógłbym się wspomóc. Cóż, to musi wystarczyć i tak było mi dobrze, że zacząłem przysypiać. Drugą ręką chwyciłem swoje przyrodzenie, leniwie poruszając w górę i w dół.
Chwila zapomnienia i spełnienia własnych zachcianek. Nie powinienem w tej chwili myśleć o Hoseoku, jednak jego twarz bardzo często wracała do mojej wyobraźni. W końcu był tym pierwszym i jedynym. Nie chciałem tego, ale moje myśli same plątały mi figle. Chcąc to odgonić przeturlałem się na bok kontynuując swoje poczynania. Jednak w życiu nie podejrzewałbym, że będę obserwowany.
— Może będziesz jęczeć trochę ciszej?
To było jak kubeł zimnej wody. Wystraszony usiadłem do siadu, kończąc swoje arcydzieło. Naciągnąłem na siebie kołdrę, aby ukryć nagość i odsunąłem się w drugi kąt łóżka, chcąc uciec od źródła głosu. Nieproszony gość zaczął się śmiać, przez co od razu odgadłem kim był. W pokoju panowała przecież ciemność, a ja? Z trudem utrzymywałem wzrok na ciemnej stojącej sylwetce, bo wszystko wirowało. Gdyby się nie odezwał, to bym nie wiedział.
— Wyjdź! — niemal pisnąłem zażenowany.
— To chyba ty powinieneś wyjść. — stwierdził wzdychając. — Został przydzielony mi akurat ten pokój.
Przymknąłem oczy, mając nadzieję że to jakiś żart, albo wyobraźnia. Chciało mi się beczeć, że wszystko jak zawsze idzie pod górkę.
— Jest mnóstwo innych — szepnąłem zachrypniętym głosem — Wątpię, żebyś chciał się tutaj teraz kłaść spać.
Jungkook nie odzywał się przez dłuższą chwilę, za to doskonałe słyszałem to, jak obchodzi łóżko z drugiej strony, po czym bez krzty krempacji rzucił się na nie, jak na obiad. Byłem w szoku, bo on, wielki panicz nie brzydzi się? Przez to wszystko nie mogłem sobie przypomnieć z której strony leżały moje spodnie, ale jakie to ma znaczenie skoro i tak większość widział? Moje oczy też już jakiś czas temu przyzwyczaiły się do ciemności, ale to nic nie dawało, przy takim zawirowaniu w głowie. Ostrożnie zszedłem z pościeli i po omacku zacząłem szukać spodni.
— Jak masz takie braki to wal śmiało — powiedział ironicznym tonem — Mogę zagadać do wujaszka, żeby odwiedził ciebie w nocy.
Jedno zdanie, a wypowiedziane w ten sposób sprawiło, że w moich oczach stanęły łzy. Trzymałem w dłoniach spodnie, które próbowałem przywrócić do ładu. Cała wcześniejsza euforia zniknęła, jakby nigdy nie istniała. Najchętniej odpowiedziałbym mu coś, tylko co? Nie chciałem, żeby wykorzystał kolejny pretekst do mszczenia się na mnie. Jednak moje milczenie mu się nie spodobało.
— Twój przypadek nie szczególnie przypadł mu do gustu. Powinieneś być bardziej stanowczy.
— Co ty akurat wiesz o wychowywaniu dzieci?! — wydarłem się w jego kierunku — Nie potrzebuje twoich rad!
Nie chciało mi się nawet wyobrażać tego, że pomiędzy mną, a moim przyszłym partnerem mogłoby dojść do jakiegoś aktu, a co dopiero jakby miało to się odbyć na prawdę.
— To tylko luźne sugestie.
— Jak myślisz?! Jak mam przygotować na wszystko własne dziecko, kiedy ja o wszystkim dowiaduje się na końcu i na ostatnią chwilę?! Więc daruj sobie te swoje luźne sugestie!
Prawie straciłem równowagę przy wypowiedzeniu tych słów, przez zakładanie okropnych spodni. W porę zdążyłem się jednak przytrzymać komody, po czym spojrzałem na cień znajdujący się na pościelach. Chciałbym mieć możliwość odmowy, taką jaką on miał.
— Nikt nie powiedział ci, że rodzicielstwo łatwe nie jest?
— Każdym słowem wbijasz mi nóż w plecy, jak zamieszkam już u was to zmienisz to na siekierę? — szepnąłem czując, że głos mi drży — Rób co chcesz, tylko nie wyżywaj się na moim synie.
Jego kolejne słowa już nie dochodziły do moich uszu. Umysł całkowicie zablokował dopływ informacji, a ja wyszedłem z pomieszczenia. Będąc już u siebie w komnacie odprawiłem służkę, która czuwała przy śpiącym Jiae. Mogłem się tylko domyślać jak ponownie było mu smutno, gdy musiał zasypiać beze mnie. Światło nocnej lampy oświetlało jego małe azylowe terytorium. Usiadłem na podłodze wpatrując się w jego śpiąca twarz. Tak bardzo chciałem mu dać wszystko, żeby miał lepiej niż ja, żeby miał możliwość wyboru i decydowania o samym sobie. Czy w Królestwie Aniołów to osiągnie? Tak bardzo chciałem go mieć przy sobie, że nie dopuszczałem innych myśli do siebie. Czy tam będzie szczęśliwy? Na nic nie miałem odpowiedzi. Nie zdążyłem nawet dobrze o wszystkim pomyśleć, a usłyszałem znajome pukanie do okna. Nie musiałem się nawet odwracać, a wiedziałem, że był to Hoseok. Wytarłem rękawem łzy. Nie miałem ochoty na żadną rozmowę, nie po tym wszystkim co się wydarzyło. Wiedziałem, że przyszedł tylko po to, żeby dowiedzieć się, czy ktoś już o nim wie. Mimo niechęci wstałem i wpuściłem go do środka. Jego ubiór wskazywał na to, że skądś niedawno wrócił, ale nie zamierzałem pytać.
Hoseok ostrożnie podszedł do łóżka Jiae, po czym spojrzał na niego przez chwilę. Tym razem o dziwo po pokoju nie walało się stado klocków. Najwidoczniej służka poprzez zabawę zachęciła go do porządków. Podczas gdy on patrzył na syna, ja nie mogłem znieść myśli przypominając sobie, w jakiej sytuacji Jungkook mnie zastał...
— Leerim wie o wszystkim, prawda? — spytał szeptem nie patrząc na mnie.
Odpowiedziałem mu zgodnie z prawdą. Nie było sensu kłamać.
— Nie będzie się wtrącał — dodałem po chwili — Twój status jest bezpieczny.
Usiadłem na swoim łóżku, wpatrując się przez chwilę w obraz tej dwójki. Wiedziałem, że niedługo taka sytuacja nie będzie miała nigdy miejsca. To miały być wspomnienia dla mnie, aby wieczorami moja wyobraźnia tworzyła swój własny świat, gdzie wszystko jest tak, jak ja chcę. Tylko to mi pozostało, aby dalej funkcjonować dla Jiae.
— Jak ręka? — spytał.
Na początku nie zorientowałem się o co chodzi, ale przypomniałem sobie sytuację, kiedy mnie popchnął.
— Normalnie.
Nie miałem ochoty na żadne rozmowy. Mój umysł domagał się snu. Czułem jak z mojego ciała odparowuje alkohol, rano na bank będę musiał wziąć prysznic i zmyć z siebie fikcyjny brud upokorzenia. Jednak Hoseok ani trochę się nie spieszył.
— Jak zareagował — zapytał.
Przeglądał właśnie arcydzieła młodego, które walały się po jego małym stoliku.
— Rim? Był wściekły, co mam ci więcej mówić? Nie sypał brokatu ze szczęścia.
— Kiedy się wyprowadzasz?
Aż musiałem przełknąć ślinę, która stanęła mi w gardle. Poczułem ścisk w klatce piersiowej.
— Nie wiem, możesz już iść? Nie sądzę, żebyśmy mieli o czym rozmawiać.
— Jiae zamieszka ze mną.Hejcia!
Nie mogłam się oprzeć, jednak wciąż kolorowo nie jest.Niedawno ktoś zwrócił mi uwagę odnośnie interpunkcji przy tworzeniu dialogów, aktualnie dla mnie to czarna magia, a sama nie wiedziałam, że to takie trudne. Przy wolnej chwili mam zamiar przy tym przysiąść, jednak nie wiem kiedy, bo rozdziały i tak pojawiają się bardzo rzadko. Jak ktoś chce zostać moją dialogową betą, to można dać znać 🤭
CZYTASZ
Zaakceptuj nas (I) / Yoonkook | Zakończone
FanfictionKrólestwo demonów zostaje napadnięte przez zjednoczone siły elfów, wampirów i wilkołaków. Władca piekieł obawiając się, że kolejnego natarcia może nie odeprzeć, proponuje wrogiemu dotąd Królestwu Aniołów sojusz poprzez małżeństwo obu książąt. Jak za...