Nie mogłem w to uwierzyć. Nigdy nie marzyło mi się być w związku z aż tyle starszą osobą od siebie. To było wbrew moim myślom. Pierścionek od Jungkooka wciąż spoczywał na moim palcu. Miałem go zdjąć? Teraz, czy jak? Nie rozumiem, będą kolejne zaręczyny?
Kolejna dziwna relacja, tylko na fikcję?
Chciałem spojrzeć na mojego ~ byłego narzeczonego, ale nie byłem w stanie.
Woosung przedstawił nas piorunem, że do cholery nawet nie zapamiętałem jego imienia.
— Jeżeli można, to chciałbym porozmawiać z tobą osobiście — zwrócił się do mnie koleś, a ja poczułem się nie swojo.
Brat nie mógł za mnie odpowiedzieć, więc ledwo słyszalnie dałem radę wydusić z siebie ~ oczywiście.
Dlaczego czułem się tak, jakby Kook przyszedł tutaj specjalnie, chcąc oglądać moją reakcję?
Nowy gość przecież nie będzie długo czekać, wiec musiałem załatwić jeszcze kwestie malca.
— Jiae, zostań z wujkiem — powiedziałem stanowczo, co wiele mnie kosztowało.
Brązowe przestraszone oczy spojrzały na mnie, a jego usta już chciały zgłosić sprzeciw.
— Pamiętaj co mi obiecałeś — przypomniałem mu rozmowę przeprowadzoną w pokoju — Miałeś być grzeczny, zaraz wrócę.
Malec spuścił wzrok przygryzając dolną wargę, ale mocno mnie zdziwił bo potwierdził głową. Kolejnym zdziwieniem było to, że podszedł do Rima, jakby nie chcąc go przypadkiem zgubić, chociaż bał się jak cholera.
Poszło w miarę szybko, a więc starszy ode mnie facet sam zaprosił mnie gestem ręki do pomieszczenia znajdującego się obok. Denerwowałem się tą rozmową, bo nie wiedziałem o co chodzi. Rozmowa osobista była czymś czego się balem, bo Rim już nie odpowie nic za mnie. Miałem się o niego starać czy jak? Nie ma szans, kiedy ja ledwo na niego patrzę, a myśl że ma być moim mężem, wcale do mnie nie dochodziła.
Zamknąłem za sobą drzwi, a on w tym czasie zdążył usiąść na jakimś fotelu. Biblioteka?
Nie bardzo wiedziałem co mam ze sobą zrobić i o czym rozmawiać. Doskonale za to widziałem jego zmarszczki pojawiające się na czole, jak i to, że odpalił sobie papierosa.
— A więc Yoongi, tak? — spytał niezbyt elegancko trzymając faje w buzi.
— Tak.
— Rozbierz się.
Mój wzrok spoczął na nim. Myślałem, że się przesłyszałem, albo coś źle zrozumiałem. Szybko ogarnąłem jednak, że nie miałem na sobie żadnej marynarki, kurtki, czy czegokolwiek innego, więc?
— No trochę pewności siebie — stwierdził po chwili ponaglając ręka. — Przecież muszę znać wygląd twojego ciała, skoro mamy się pobrać.
— Mam... się rozebrać? — spytałem szeptem, jakby to na prawdę miał być sen.
Nie, nie, nie, dlaczego ja mam się pokazywać nago przed facetem, którego nawet nie znam?! Czy to żart?! Dlaczego ja muszę to robić? Tym razem to nie miał być żaden fikcyjny związek?!
— Może ci pomóc? — zasugerował krzywiąc swój uśmiech jakby niezadowolony, że musi czekać.
A ja?~ To dla dobra królestwa.
~ Jak nie zrobisz wszystkiego, to królestwo demonów może przestać istnieć.
~ I na cholerę ci to było? Stawiając się i tak narażasz życie syna.
~ Zrób chociaż raz coś dobrze.
Moje oczy zaszkliły się. Wolno zacząłem odpinać guziki mojej koszuli. Nawet na niego nie patrzyłem, tylko rozbierałem siebie i podłogę na części pierwsze. Tak więc w pierwszej kolejności odsłoniłem swój blady tors.
Myśl Suga, myśl że jesteś w łazience i to niby kąpiel. Nie myśl o tym, że ktoś się na ciebie gapi!***
Mogłem pozwolić sobie na płacz dopiero w swojej komnacie. Jiae od razu zajął się sobą, podchodząc do łóżka i szukając swojego ukochanego pluszaka, wśród innych klamotów. Ja natomiast musiałem pójść do łazienki, aby tam wyć ile wlezie. Totalnie nic do mnie nie docierało, pomimo tego co się stało, wszystko było odległe.
Zamknąłem za sobą drzwi, oparłem się o nie, by zjechać po nich na podłogę. Przytuliłem swoje kolana i nie mogłem się uspokoić. Ręce trzęsły mi się jak cholera, gdybym teraz wstał, to na bank bym upadł.
Dlaczego miałem tak cholernego pecha w życiu? To była zasrana kara za wszystko co zrobiłem?! Brakowało mi powietrza. Czułem jakby coś ogromnego siedziało na mojej klatce piersiowej. Czułem się brudny, a to tylko dlatego, że musiałem się przed tym typem rozebrać.
Nie miałem problemu jeżeli chodzi o nagość. Nieraz z bratem, czy innymi siedzieliśmy w jacuzzi, czy saunie i to nie było czymś, czego bym się wstydził, a teraz? Nie mogłem porównywać tego do spotkania z osobami, które znałem. Nie miało to znaczenia, że typ miał być moim mężem, tylko że on chciał wiedzieć jak wyglądam. Rozwalało mnie to od środka, jakbym był wybierany jak rybka do akwarium. Poza tym ile on ma lat?! Ewidentnie typ nie chciał związku dla formalności, tylko do... Na demona, nie... Jak ja wytrzymam jak do czegoś dojdzie?
— Tato! — pisnął Jiae, pukając kulturalnie do drzwi — Tatuś, ktoś jest na palapecie.
Wytarłem w rękaw łzy, po czym przydługimi włosami ukryłem trochę czerwoną od płaczu twarz. Otworzyłem drzwi łazienki i stamtąd zdołałem już dostrzec Hoseoka siedzącego po drugiej stronie okna.
Po cholerę on tu?! Wściekły podszedłem do okna, po czym zasłoniłem kotary. Ostatnie czego bym chciał, to oglądać jego twarz!
— Pamiętaj, nigdy nie wpuszczać obcych, gdy mnie nie ma! — powiedziałem w kierunku syna.
Pokiwał głową, po czym przyniósł sobie kredki na stół, żeby bawić się w Picasso.
Hoseok nie poddawał się, bo zaczął walić ręka w okno, jak jakiś nastolatek. Porąbało go?! Te czasy się skończyły! Myślałem, że odpuści jednak po chwili powtórzył swoje działanie. Odsłoniłem kotary i otworzyłem okno.
— Czego?! — niemal warknąłem.
Dziad wślizgnął się do środka, po czym szczelnie tak jak ja zasłonił wszystko, żeby nie było żadnych dowodów. Spojrzał na Jiae, który nie obdarzył go żadnym spojrzeniem.
— Tatuś mówiłeś, że nie wpuszczać obcych — stwierdził patrząc na mnie, jakbym coś przeskrobał.
— Mówiłem gdy mnie nie ma, a to różnica.
Przeniosłem wzrok na ojca Jiae, który skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Oczywiście że serce waliło mi jak oszalałe, kiedyś nie stresowałem się jego obecnością tak jak teraz. Chciałbym, aby już się wyniósł.
— Jak nie masz mi nic do powiedzenia, to spadaj! — podsumowałem chcąc go wygnać.
Hoseok rozejrzał się po pokoju. Owszem, kiedyś wyglądał zupełnie inaczej, a teraz w większości znajdowały się w nim klamoty Jiae. Na ścianach obok łóżka pełno jego rysunków, a na podłodze tor przeszkód w postaci klocków. Fagas zbliżył się do stolika, gdzie nieustannie Jiae tworzył swoje dzieło.
Patrz gnido i zobacz co straciłeś.
— Co rysujesz? — spytał jakoś zbyt cukrowo.
Mały spojrzał na niego dmuchając powietrze w policzki.
— Nie powiem — stwierdził wypuszczając nagromadzoną ilość powietrza, a w kubku zaczął szukać odpowiedniej kredki — To tajemnica, no nie wiesz?
Chciało mi się śmiać, bo nie miał totalnie żadnego doświadczenia z dziećmi. Co on myślał, że mały będzie mu wszystko śpiewać?
— Co to jest tajemnica? — kolejne pytanie, a wzrokiem badał ruchy jego rączki.
— Tajemnica to na przykład, jak tatuś płacze, a ja mam nie mówić.
— Jiae, tajemnic się właśnie nie mówi!
Wziąłem jego piżamkę, po czym wsadziłem mu pod pachę i wygnałem do łazienki, żeby poszedł się wykąpać.
— Ale musisz mi pomóc! — pisnął zdenerwowany zbyt trudnym zadaniem.Przymknąłem oczy, a gdy je otworzyłem posłałem fagasowi wzrok pod tytułem ~ jak coś tkniesz, to cię zabije. Musiałem ulotnić gdzieś małego na chwilę, dlatego nalałem mu minimalną ilość wody do wanny, aby w razie co mu się nic się stało i wsadziłem mu Pucka do niej.
— Umyj go, bo capi.
— Pucek pachnie...
Wróciłem do Hoseoka, zamykając drzwi łazienki.
— A ty co? — spytałem zły patrząc na niego piorunującym wzrokiem — Za późno ci się gapić na mojego syna zachciało. Miałeś swoje pięć minut, a teraz spadaj.
On oparł się o ścianę i spojrzał w sufit, na którym wisiały gwiazdki.
— Ty chcesz go zabrać do białasów?!
— Nie drzyj ryja, bo on niemowlakiem nie jest. Nie będziesz mi rozkazywać, tym bardziej ty.
Owszem, Jiae przyswajał już dużo informacji i nie można było przy nim mówić tego, czego nie powinien słyszeć. Był uczuciowy i strachliwy, a ja nie chciałem by w przyszłości miał z tym większe problemy.
— Suga! — jęknął niezadowolony dotykając dłonią czoła — Ma się wychowywać po tamtej stronie?! Na ich zasadach?! Pomyślałeś o tym?! On jest demonem i powinien siedzieć tutaj! Myślisz, że tam będzie miał lepiej, gdy inni będą wytykać go palcami, za pochodzenie?! On tam nie będzie wcale bezpieczny, zawsze znajdzie się ruch oporu, który nie zaakceptuje pojednania!
To było jak kolejne uderzenie w twarz. Jego słowa strasznie mnie zabolały, ale tylko dlatego, że miał cholerną rację. Nie myślałem o tym, jak Jiae będzie się tam czuł, tylko interesowało mnie to, żeby był blisko mnie. Jednak gdy dorośnie, nie będe mu już potrzebny. Przecież moje życie też będzie nadal zagrożone, jak zamieszkam tam, ale to nikogo nie interesowało.
— Skąd wiesz, że w ogóle tam trafi?! Co ciebie to obchodzi, skoro każdy tylko go odpycha?
— To też mój syn.
Parsknąłem śmiechem.
— Był tylko wtedy, gdy go nosiłem. Potem już nie.
Hoseok westchnął, jakby zdziwiony. Co on myślał, że rzucę mu się na szyję, powiem zaopiekuj się...
Co...?
Czy on właśnie tego chciał, abym oddał mu po prostu Jiae, a ja mam sobie spierdalać do aniołów jakby nigdy nie istniał? Uśmiech spowodowany jego poprzednimi słowami natychmiast zniknął.
Przecież ma rację. Nie powinienem ściągać Jiae do innej rasy, jak świnie na rzeź. Więc gdzie miałbym niby oddać syna? Owszem, gdyby Hoseok był cały czas w jego życiu, to rozważał bym tylko tą opcję, ale...
— On nie ma tam iść, jak mogło ci to w ogóle przyjść do głowy?!
Przetarłem rękawem łzy napływające mi do oczu. Nie dawałem rady już panować nad swoimi emocjami, gdy tyle problemów bez rozwiązania naszło się na siebie. Nie miałem żadnego wsparcia, byłem z tym wszystkim sam.
— Wiesz, że ja do samego końca miałem nadzieję, że wrócisz i będziesz się o nas starał?
Słowa wypowiedziałem szeptem.
Miałem wyjść teraz za jakiegoś staruszka. Musiałem wziąć po tym kilka głębszych wdechów i usiąść na łóżku, bo moje nogi odmawiały posłuszeństwa. Większość czasu spędziłem na ukrywaniu brzucha, bo Hoseok był na zwiadach poza terytorium demonów. Nie wiedział o niej, a ja czekałem jak ostatni debil przedłużając wszystko, aby wrócił, by nie mówić o tym sam.
— Musisz teraz o tym gadać? — walnął tekstem ściskając usta w wąską linię.
— A ja? Musiałem iść do ojca o tym powiedzieć, gdzie wokół już wszyscy wiedzieli, nawet on i patrzyli na mnie jakbym kogoś zabił. Tyle, że ojciec dał mi czas, aż ja sam łaskawie wyznam, że dałem dupy i zaciążyłem. Wiedziałem że ty już byłeś na miejscu i czekałem łudząc się co noc, że przyjdziesz, aby pójść tam razem ze mną. Z dnia na dzień było coraz gorzej, bo to uświadamiało mi, że masz nas w dupie, ale mimo to miałem nadzieję. Przez to wszystko ojciec sam wkurwiony wezwał mnie do siebie, a ja nawet tam nie wlazłem, a już ryczałem. Mam ci opowiadać dalej? — spytałem normalnie patrząc w jego oczy — Myślisz, że masz prawo decydować o tym, gdzie mój syn będzie mieszkał?
Byłem z siebie dumny, bo wypowiedzenie tego wszystkiego nie było łatwe, tym bardziej jemu. Jednak minęło pięć lat. Jiae był ze mną, a Hoseok nie był już potrzebny i nigdy nie był. Wtedy chciałem, aby wziął odpowiedzialność za to wszystko razem ze mną, abym nie był sam, teraz miałem w dupie to pseudo wsparcie. Nie miał prawa o nim decydować.Przepraszam za późny rozdział. Przedświąteczne chwile dają we znaki, ale wciąż pomalutku do przodu.
CZYTASZ
Zaakceptuj nas (I) / Yoonkook | Zakończone
FanfictionKrólestwo demonów zostaje napadnięte przez zjednoczone siły elfów, wampirów i wilkołaków. Władca piekieł obawiając się, że kolejnego natarcia może nie odeprzeć, proponuje wrogiemu dotąd Królestwu Aniołów sojusz poprzez małżeństwo obu książąt. Jak za...