— Nie wiadomo, czy Hoseok będzie wtedy dalej w to brnął.
Ponowna chwila ciszy. Czułem, że analizuje słowa wypowiedziane zapewnie przez Rima. Nie uwierzę, że nie powiedział nic na nasz temat.
— Nawet jeśli, to będzie miał mnie wtedy na celowniku. Nie szczególnie uśmiecha mi się jakiekolwiek stracie z nim.
Wywróciłem oczami. Hoseok dużo gadał, a potem miał wszystko gdzieś i znikał na długie miesiące. Liczyłem na to, że odpuści temat, gdy dowie się o ostatecznej dacie ślubu.
— Nie mam zamiaru wywierać na tobie żadnej presji. Mówię tak, jakby miało to faktycznie wyglądać i być. Co ty z tym zrobisz, to nie mój interes.
Kook chętnie odrzucił ten temat na bok kiwnięciem głowy. Kolejnym moim warunkiem który mu powiedziałem, było traktowanie Jiae, w taki sposób, aby nie czuł się gorszy przez swoje demoniczne pochodzenie.
— Nie wyżywam się na dzieciach — oświadczył dość poważnie, nawet lekko zły, że mogłem o tym pomyśleć.
Nie dane było nam ustalić reszty, bo do pokoju weszła matka Kooka, a za nią zdezorientowany Rim. Chciała koniecznie jeszcze raz z nami porozmawiać, pytając czy jesteśmy pewni tego wszystkiego. Jungkook teatralnie przesiadł się obok mnie, po czym objął mnie ramieniem. Wypytywała również Kooka o Jiae, gdzie w tej sytuacji mogłem tylko pomagać mu mówiąc, że na wszystko przyjdzie czas, że królestw od razu nie wybudowali.
Powinienem coś wtedy poczuć? Nie, czułem się tak, jakby moje serce było z kamienia.
— Kiedy Yoongi ma się wprowadzić? — spytała swojego syna, a ona sama była kłębkiem nerwów.
— Jak najszybciej — odpowiedział jej bez nuty wątpliwości.
Nie widziałem tego, jak Jiae bierze szklaną kulę, po czym podszedł od strony Kooka. Nastała chwila ciszy. Zastanawiał się chwilę, aż w końcu odezwał się do niego.
— Ona ma tu chyba ciasno — oświadczył smutno.
Odezwał się do niego! Nie do mnie.***
Jungkook bawił się w adaptację. Krótko mówiąc musiał w jakiś sposób zrobić sobie plecy u małego, więc zasugerował mu, że razem poszukają coś większego. Jiae oczywiście oczy zaświeciły się, jakby dostał tonę słodkiego. Rybka była już bezpiecznie na stoliku, gdy on wziął jego rękę, aby pójść poszukać większego domku. Byłem lekko zdenerwowany, więc udawałem, że nie widziałem uśmiechu na twarzy jego matki, bo nie wiedziałbym co mam powiedzieć. Wstałem udając się za nimi, a mój syn miał gdzieś to, czy idę, czy nie, bo w końcu ktoś inny zaczął mu poświęcać uwagę. Nie przerywałem niczego, będąc sam lekko ciekawy, jak obaj sobie poradzą ze sobą.
Jeon nie miał zamiaru szukać niczego po królestwie demonów, więc przeszliśmy przez teleport do białasów. Na Jiae nie zrobiło to żadnego wrażenia, wydawał się wcale tego nie zauważyć. W końcu z jakiegoś pomieszczenia wyciągnął większe akwarium, prostokątne. Było akceptowalne, jeżeli ulotnię gdzieś stado jego miśków z komody. Znalazł jeszcze jakieś sztuczne rośliny, po czym przeniósł to wszystko do mojej komnaty. Po drodze wróciliśmy po rybkę, która po chwili już była w nowym domu.
— Podoba mi się! — pisnął uradowany.
Jiae przytulił go niespodziewanie w geście wdzięczności. Jungkook podniósł go wtedy, aby wrzucił jej trochę jedzenia. Wpatrywałem się w ten obraz, a mój mózg podsyłał mi sprzeczne obrazy, wyobrażając sobie, że trzyma go ktoś inny.
— Jutro poszukamy małych kamyczków i włożymy jej do akwarium — podsunął pomysł.
— Po co?
— Żeby miała ładną podłogę.
Potem Jeon ulotnił się. To było i tak wiele jak na niego i wiedziałem, że już wyrył się dobrze w jego pamięci. Reszta dnia była przyjemna. Próbowałem wynagrodzić Jiae moje okropne zachowanie, więc poświęciłem się idąc z nim do kuchni, żeby upiec ciastka. Było już koło dwudziestej drugiej, gdy Jiae będąc już w piżamie, zaczął przejęty płakać.
— Tatuś, gdzie jest Pucek? — pytał bez przerwy, gdy od pięciu minut próbowaliśmy go znaleźć.
Jak za dotknięciem magicznej różdżki, po chwili do naszych uszu dobiegł dźwięk pukania do drzwi. Jiae porządził się sam otwierając, po czym zaczął piszczeć ze szczęścia. Było tak jak podejrzewałem, węża znalazł Jungkook, niby na korytarzu. Oczywiście to było kłamstwo, bo podejrzewałem, że zabrał go podczas chwili nieuwagi, aby potem użyć jako karty przetargowej. Postanowiłem skorzystać z okazji i pójść się wykąpać, gdy Kook zaczął czytać mu jakąś bajkę. Jiae nigdy ich nie lubił, ale najwidoczniej lubił, gdy czytał mu ktoś inny, niż własny ojciec. Gdy załatwiłem wszystkie sprawy, wyszedłem wycierając jeszcze mokre włosy w ręcznik. Pomieszczenie oświetlała tylko lampka małego, którego Kook uśpił. On sam właśnie uwalniał się delikatnie z jego uścisku.
— Zwijam się — oświadczył tylko, na co przytknąłem.
To było dziwne. Zbliżała się dwudziesta trzecia. Oprócz Hoseoka, nie pamiętam, aby inny facet przebywał w mojej komnacie o tej porze. W ciągu dnia nie rozmawialiśmy już o niczym szczególnym, prócz lekkich koniecznych wymian zdań spowodowanych obecnością Jiae. Z jednej strony chciałem, aby już poszedł, a z drugiej, chciałem żeby został i pogadał ze mną o byle czym. Brakowało mi rozmowy z dorosłymi, ale nawet nie śniło mi się, aby o to zapytać. To miał być czysto koleżeński układ, a zdobycie przez niego zaufanie Jiae było konieczne. Wiedziałem, że wraz z jego wyjściem będę przypominać sobie ostatnie zdarzenie z Hoseokiem. Jeon nie zdążył wyjść, kiedy wszystkie szyby w mojej komnacie stłukły się na drobny mak. Głośny huk tłuczonego szkła sprawił, że Jiae zerwał się i podbiegł do mnie przerażony. Całe szczęście, że jego łóżko znajdowało się najdalej od okna, a my staliśmy właśnie przy nim. Czułem się, jakby w mojej głowie wyła głośna syrena. Cała nasza trójka wpatrywała się w ciemność panującą na zewnątrz. Wziąłem małego na ręce, po czym wyszedłem z pokoju. Kook udał się za nami, pytając mnie, czy to "on".
— Widział ciebie przez szybę — powiedziałem dysząc.
Bałem się.
— Nie możesz jej po prostu zasłaniać?
Jeon nie wypytywał o nic więcej. Wiedziałem, że nie chciał się za dużo wtrącać, bo gdy zamieszkam u niego, taka sytuacja nie będzie miała już miejsca. Rozeszliśmy się gdzieś na korytarzu. Zdeklarował się, że przy teleporcie poinformuje moją straż, aby naprawili szkody, przez co nie musiałem nadrabiać drogi. Dzisiejszą noc postanowiłem spędzić u Rima, a on słysząc o zaistniałej sytuacji wkurzył się. Ciśnienie poszło mu tak w górę, że chwila moment, poszedłby szukać Hoseoka, ale dałem radę wybić mu to z głowy. Jeszcze trochę i miało mnie tutaj nie być. Jiae nie zamierzał szybko zasnąć, był podekscytowany dużym łóżkiem, w którym mieliśmy spać we trójkę. Moje marzenie z popołudnia ziściło się, jak i humor poprawił, bo Rim świadomie podjął temat naszych dziecięcych wspomnień. Co jakiś czas poświęcaliśmy uwagę Jiae łaskotkami, a on specjalnie się zaczepiał. Po komnacie roznosił się odgłos śmiania, które przerwał nasz ojciec.
Wszedł na luzie z jakimiś papierami, zapewnie, aby przekazać jakąś ważną informację Rimowi. Nie spodziewał zastać się tam mnie, więc jego neutralny wyraz twarzy zmienił się na grobowy. Całą swoją postawą niemal krzyczał ~ co ty tu robisz do cholery?! Było to zauważalne od razu, przez co uśmiech z mojej twarzy automatycznie zszedł. Moja intuicja odczytała to tak, jakby moje chwilowe szczęście go drażniło. Wymienił kilka nieistotnych dla mnie zdań z Rimem, ignorując całkowicie moją obecność. Przygryzłem policzek od środka uświadamiając sobie, że u mnie w komnacie nie był odkąd dowiedział się o ciąży. Może chciał z bratem porozmawiać o czymś zupełnie innym, jednak na mój widok zrezygnował i powiedział tylko, że mam być u niego w gabinecie o dziewiątej.
— Już dawno temu mnie skreślił — wyrzuciłem z siebie, gdy wyszedł.
— Ciężko mu zaakceptować tamtą twoją bezmyślność, po co teraz się tym zadręczasz?
— Za każdym razem, gdy woła mnie do siebie, dostaje gorączki, bo zawsze mówi mi coś, co mnie zaboli.
Przed dziewiąta Rim i Jiae wciąż spali. Ulotniłem się cicho z łóżka i pożyczyłem jakieś ubrania z szafy brata. Poszedłem lekko zaspany do ojca tak jak chciał, a na widok Hoseoka i jakiejś dziewczyny nie potrafiłem ukryć zdziwienia. Stali przed gabinetem, jakby czekając na mnie, przez co minąłem ich udając, że wcale tam nie idę. Miałem złe przeczucia, że wchodząc tam, byłbym spalony, że zgnietliby mnie z przyjemnością na kwaśne jabłko. Będąc już za zakrętem Hoseok krzyknął moje imię, abym się pewnie ogarnął i wrócił. Jednak ja chciałem uciec od sytuacji, która całkowicie na wstępie mnie już przerosła, a nawet dobrze się nie zaczęła. Zacząłem biec.
CZYTASZ
Zaakceptuj nas (I) / Yoonkook | Zakończone
ФанфикKrólestwo demonów zostaje napadnięte przez zjednoczone siły elfów, wampirów i wilkołaków. Władca piekieł obawiając się, że kolejnego natarcia może nie odeprzeć, proponuje wrogiemu dotąd Królestwu Aniołów sojusz poprzez małżeństwo obu książąt. Jak za...