30. Powrót

233 15 8
                                    

   Jak to zerwał? Myślałem, że się przesłyszałem. Czy to dlatego spotkał się z nim tylko na chwilę? Ale... Dlaczego zerwał, skoro to była niby wielka miłość?    
   — Dlaczego? — wyrwało mi się.
   Rim odpowiedział spokojnie, że tego nie wie. Dodał również, żebym nie myślał nad brakiem jego obecności. Dopiero teraz dostrzegłem, że Jiae ubrudził jego koszulę farbą.
   — Nawet na niego nie krzycz, sam wziąłem go na ręce.
   Nie chciałem przecież krzyczeć.
   — Wiadomo co z ojcem?
   — Nie.
    Trwała chwila ciszy, którą mój brat wykorzystał pytając o przedstawienie z klękającym demonem i błaganiem o wybaczenie. Tylko nie to!
   Zakryłem dłońmi twarz wzdychając ciężko. Przecież nie wiedzieli o tym, że sam poszedłem wtedy po Hoseoka. Jednym tchem wyrzuciłem z siebie całe to wydarzenie.
   — Kurwą? — spytał JungKook.
   Spiąłem się natychmiast. Stałem z Rimem skierowany w stronę okna, a ten bezszelestnie wlazł do pokoju, jakby było to normalne. Od razu przypomniałem sobie dzisiejszy poranek, bo również wtedy go nie słyszałem.
   — Rozmawiam z bratem, a nie z tobą.
   — Ale to moja komnata. — stwierdził niby obojętnie.
   Jego mina zmieniła się natychmiast, gdy dostrzegł pobrudzony farbami stół, jednak nie wypowiedział ani słowa.
   — Jungkook!
   Jiae wybiegł z tarasu. Zatrzymał się tuż przed aniołem wręczając swoje arcydzieło.
   — To dla ciebie.
   — A myślałem, że dla mnie... — wtrącił Rim udając zazdrość.
   Kook przyjął kartkę i zaczął badać ją wzrokiem. Spytał Jiae, kto to jest, więc ten nie zastanawiając się szybko mu wytłumaczył.
   — To ja, a to tatuś i ty.
   — Dlaczego nie mam białych skrzydeł?
   — Bo to biała kartka i nie będzie widać, ale nie namalowałem ci ogona i rogów.
   Kook podziękował małemu unosząc go trochę ponad podłogę i przytulając. Jiae oczywiście odwzajemnił czyn, a w komnacie rozniósł się jego śmiech.
   — Lepiej się czułem, gdy nikt nie wiedział o Hoseoku. — kontynuowałem wypowiedź w kierunku brata. — A on teraz gada na prawo i lewo...
   — Że przeleciał księcia? — dodał za mnie anioł. — I nazwał cię kurwą?
   Spojrzałem na niego laserowym wzrokiem, typu jak śmiałeś się w ogóle odezwać i rzucać przy Jiae mięsem. Mały natomiast wcale nie zainteresował się tematem, tylko wrócił na taras.
   — Nie on mnie tak nazwał i rozmawiam z Rimem, a nie z tobą.
   — I ja mam o tym nie wiedzieć?
   — Po co ci to do wiadomości? To nie jest twoja sprawa.
   — Halo! To on mi grozi, że mam trzymać łapy z dala od jego dziecka i mam sobie zrobić swoje.
   Oddychaj.
   Cały dialog przerwał strażnik, który zajrzał do komnaty przez zostawione otwarte drzwi.
   — Wasza wysokość! — zwrócił się oficjalnie w stronę Rima. — Władca Królestwa Demonów wrócił z granicy.
   Nigdy nie pomyślał bym, że będę tak ogromnie cieszyć się z powrotu ojca. To wcale nie tak, że bałem się tego, co by było gdyby Leerim przejął tron, jednak bardziej obawiałem się brata ojca i jego planów co do tej kwestii.
   Mogliśmy odetchnąć, dopóki ojciec był, wszystko pozostawało po staremu. Dostaliśmy informację, że ojciec przeszedł przez portal z Królestwa Demonów, aby uzgodnić natychmiast jakieś kwestie z Aniołami. Rim polecił abyśmy jeszcze trochę zaczekali i nie przeszkadzali w jakiejś naradzie, bo ja już pewnie pobiegł bym, aby go zobaczyć.

   ***

   Godzinę później udaliśmy się z Rimem i Jiae do sali obrad w Królestwie Aniołów. Jednak gdy tylko się tam pojawiliśmy, tak doznaliśmy ogromnego szoku widząc przyczynę tego wszystkiego. Czy to jakaś zasadzka, pułapka? Przygryzłem policzek od środka nie wiedząc, co mam myśleć na ten temat. Niedawno pamiętam, jak jeden z nich celował wprost w Jiae stojącym na dachu, a teraz miałem przed sobą piątkę wampirów.
   Rim trzymał Jiae na rękach, bo bałem się zostawić go samego. Sunho dostrzegając naszą trójkę przerwał wypowiedź skupiając na nas wzrok, po czym uśmiechnął się promiennie, że aż nie mogłem uwierzyć, że to mój ojciec.
   Większość siedziała przy okrągłym stole, jak władca Aniołów, jego doradcy. Straż była porozrzucana po całym pomieszczeniu, a moje oczy dostrzegły również Hoseoka.
   Jeżeli chodzi o wampiry, to siedzieli w najdalszym kącie pomieszczenia. Na ich bladych, niemal białych twarzach można było dostrzec liczne siniaki. Wiedziałem, że wampiry liczą sobie zazwyczaj więcej lat, niż wypisane to jest na nich twarzach. Dziewczynka, która mogła mieć dziesięć lat, była przytulana przez jakąś nastolatkę. Oczywiście moja teza mogła być błędna, bo owa dziewczynka mogła być pięć razy starsza ode mnie.
   Doskonale pamiętałem z jaką szybkością poruszali się atakując nasz teren. Teraz nie było po nich nawet tego widać, co było pewnie spowodowane rozkazami ojca.
   — Nie zadawaj niewygodnych pytań. — szepnął w moim kierunku brat. — Najlepiej nic nie mów.
   Nie wiedzieliśmy do końca o co chodzi i dlaczego krwiopijcy się tutaj znajdują. Gdy kolejny raz spojrzałem w ich stronę, zorientowałem się że dwójka z nich to bliźnięta, również optycznie młodego wieku. Był tam również chłopak, który znacznie próbował ukryć się przed oczami innych, że gdyby mógł to wszedłby w ścianę.
   — Wszystko idzie w dobrym kierunku.  — kontynuował wypowiedź ojciec. — Najpóźniej jutro rano dotrze do nas ich posłaniec z wiadomością, która na pewno będzie korzystna dla naszych królestw.
   — Skąd wiesz, że to jego dzieci? — spytał Woosung.
   — Nie próżnowałem będąc na granicy. Wszystko poszło zgodnie z planem, a przy tym nasze Bekvil zostało odbite, czyż to nie wspaniale? W końcu sukces!
   Ojciec odetchnął euforystycznie i spojrzał w kierunku wampirów. Wolnym krokiem ruszył w ich kierunku, co spowodowało przerażony krzyk najmłodszej dziewczynki. Bliźniaki znalazły się obok dziewczyn i objęli się razem, zapewne w geście otuchy. Przełknąłem ślinę zdenerwowany. Nie chciałbym znaleźć się na ich miejscu i całe szczęście tak nie było. Tylko ten jeden chłopak nie pasował do ich czwórki. Spojrzał wystraszonym wzrokiem w kierunku swoich, jednak nie zrobił ani kroku, by znaleźć się chociaż przez chwilę w ich objęciach. Jego wzrok mówił sam za siebie, że bardzo by chciał, ale nie podjął żadnej decyzji.
   — Wiemy, że jesteście niezwykle cenni dla swojej rasy, czyż nie? — bardziej stwierdził, niż zapytał ojciec. — To tylko kwestia czasu, aż dowiem się, który z was to następca. 
   — Nie możecie nas tknąć! Jeżeli cokolwiek nam zrobicie, odbije się to na waszych negocjacjach. — odezwał się jeden z bliźniaków.

Zaakceptuj nas (I) / Yoonkook  | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz