Gdy tylko wtedy zniknął za drzwiami łazienki, zacząłem rozmyślać. Co innego mi pozostało. Nie ogarniałem, naszej relacji, a co dopiero ją zrozumieć? Usiadłem wtedy na chwilę i przez większość czasu przez nerwy obgryzałem paznokcie. Nie chciałem, aby robił sobie ze mnie jakieś przykre żarty. Jeszcze nie daj demonie, wziąłbym to na serio, co jeszcze finał finałów by mnie wyśmiał sugerując, że nie mam dystansu i to żarciki pseudo ślubne. Nawet nie śniło mi się, żeby o to zapytać. Chcąc, czy nie chcąc i tak przypomniał mi się nasze nocne pocałunki, ale co mi tam po tym teraz było, skoro nie był już z Jiminem? Robienie na złość bez celu było bez sensu.
To wszystko sprawiło, że wcześniej wyszedłem z komnaty i nie śpieszyło mi się, żeby tam wrócić i być z nim sam na sam. Nie wiedziałem dlaczego. Możliwe, że było to spowodowane nie przyzwyczajeniem do dzielenia azylu z dorosłą osobą, ale bywały te gorsze i lepsze dni. Gdy zaczynało robić się późno, a po drodze nie spotkałem nigdzie Heejae i syna, postanowiłem wrócić, czy aby nie odstawiła go po prostu do komnaty, co było strzałem w dziesiątkę. Bardziej zdziwił mnie fakt, że Jiae był już przygotowany do spania niż to, że po prostu był.
— Wykąpałeś się? — spytałem podejrzliwie.
— Dzień trolla! — krzyknął podekscytowany rzucając wężem w górę.
Niezbyt zrozumiałem, więc spojrzałem na Jungkooka, który był już pod kołdrą i głęboko ziewał. Wstawał wcześniej, to było zrozumiałe, że mógł chcieć odpocząć. Spokojnie wyjaśnił, że dzień trolla, to nie mycie się przez jeden dzień. Przewróciłem oczami wzdychając. Jego buzia w aktualnym stanie nie mogła zostać nie umyta, a Jiae nie zrobi tego tak jak trzeba.
— Z gównem się nie bił. — podsumował po chwili. — Z twarzą masz rację, ale dzieci też muszą mieć swoją barierę zarazko-ochronną.
Co jakiś czas swoimi odpowiedziami sprawiał, że nie wiedziałem co odpowiedzieć w danej sytuacji. Może i miał jakiś swój dystans co do tych spraw, a ja byłem tym przewrażliwiony. W końcu mi nikt nie dawał sugestii, żeby robić coś inaczej lub, że jeżeli nie zrobi się tego dzisiaj to świat się nie zawali. Zaciągnąłem Jiae do łazienki, aby ogarnąć jego buzię i nałożyć nową warstwę kremu. Był niecierpliwy, szczególnie jeżeli chodziło o coś, gdzie miał rany. Jednak dzisiaj zaniepokoił mnie jego jeden odruch, gdzie ja chcąc nałożyć mu krem, wykonał dziwny wystraszony odruch głową w bok, jakby chciał czegoś uniknąć. Trwało to zaledwie kilka sekund, bo po chwili spojrzał na mnie uśmiechając się i pytając, czy już wystarczy.
Z jego snem też nie miałem problemu. Nie wpadł w histerię i posłuchał gdy powiedziałem, że ma położyć się obok Jungkooka i zasnąć. Wiedziałem, że anioł potrzebował w obecnej chwili ciszy, a biegający Jiae w tą i w tamtą szybko by to uniemożliwił. Ja zanim się ogarnąłem przejrzałem jeszcze jakiś tygodnik, a jak położyłem się do łóżka, spali już obaj. Pozwoliłem sobie przez chwilę zawiesić wzrok na tej dwójce, bo mały oczywiście wpakował się tym razem na środek i chociaż był tyłkiem odwrócony do Kooka, to w magiczny sposób owinął sobie ogonem jego nadgarstek. Nie zamierzałem zostać dziwnie przyłapanym, więc szybko gasząc światło również poszedłem spać.
***
Rankiem Kook był jeszcze bardziej dziwny. Gdy tylko podniósł się z łóżka, dał o tym znać zachowując się dość głośno, co było do niego niepodobne. Jiae widząc, że ktoś już nie śpi wstał również i zaczął chodzić za nim krok w krok. Ja miałem ochotę założyć poduszkę na łeb, aby dali mi chociaż jeszcze trochę pospać.
— Gdzie pójdziemy? — zapytał Jiae głośnym szeptem. — Ublałeś mi odwlotnie bluzkę.
To podziałało na mnie jak kubeł zimnej wody, przez co momentalnie usiadłem na łóżku chcąc wiedzieć, co Kook ma mu do powiedzenia. Moje oczy dostrzegły dość uroczą scenę, gdy zaczął poprawiać mu tą bluzkę.
CZYTASZ
Zaakceptuj nas (I) / Yoonkook | Zakończone
FanfictionKrólestwo demonów zostaje napadnięte przez zjednoczone siły elfów, wampirów i wilkołaków. Władca piekieł obawiając się, że kolejnego natarcia może nie odeprzeć, proponuje wrogiemu dotąd Królestwu Aniołów sojusz poprzez małżeństwo obu książąt. Jak za...