17. Grzeczność

251 19 11
                                    

   Wcale nie cieszyłem się na ten widok. To uświadamiało mi, że Jiae nie czuł się przy mnie bezpiecznie.
   Rim klasnął w dłonie, nie udając swojego zadowolenia.    
   — Oczywiście, że nie wybrał mnie. Mądre dziecko. Jakby mógł zaufać facetowi, który bez przerwy gdzieś go zabierał od własnego ojca? Bez zastanowienia wiedziałem, że wybierze białasa.
   — Zazdrosny? — droczył się Kook.
   —Leerim! — uniósł się ojciec, aż spiąłem wszystkie mięśnie. — Od kiedy ty decydujesz i wtrącasz się do moich spraw?!
   Rim spojrzał na niego przechylając głowę w znanym mi geście, identyczny trik miałem ja, a jego wyraz twarzy zmienił się na grobowy. Byliśmy do siebie podobni w jakiś sposób, kształt ust i kolor włosów, to jedyne z rzeczy, które mieliśmy identyczne.
   — Tak się składa, że mam tylko jednego brata — odparł kąśliwe. — Gdyby matka żyła, to nie pozwoliłaby ci, abyś traktował tak Yoongiego. Korzystaj póki możesz Hoseok, bo jak przejmę tron to w swoich oddziałach planuje czystki.
   Otworzyłem buzię, bo nos dostarczał mi za mało tlenu. Ojciec wydarł się w kierunku Rima, aby natychmiast wyszedł, więc to zrobił uprzednio wykonując teatralny ukłon. Wiedział, że przesadził, jak i wiedział kiedy nie dolewać oliwy do ognia.
   — Potrafiliście świetnie dogadywać się pięć lat temu!? — wydarł się wkurzony Sunho spoglądając to na mnie, to na Hoseoka. — Wedle mnie, możecie sobie skakać do gardeł! Mam ważniejsze sprawy na głowie!
   Gadka ojca nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia. Byłem przyzwyczajony do jego zachowania, jak i przewidziałem to, że wyjdzie z gabinetu trzaskając drzwiami. Hoseok nie tracił czasu. Podszedł do naszej trójki z kwaśną miną.
   — W co wy gracie do cholery?! — syknął przez zęby, a dłonie ścisnął w pięści. — Co ty sobie myślisz białasie?! Myślisz, że co ja uwierzę w waszą wielką miłość?! Doskonale pamiętam jaki cyrk przedstawiłeś podczas zaręczyn. Pewnie Suga nie zdążył ci się pochwalić, jakie limo zarobił od ojca, gdy sobie obrażony poszedłeś?!
   Spiąłem wszystkie mięśnie. To przypomniało mi, że Hoseok miał wgląd na większość sytuacji, które odbywały się w królestwie i jakie na prawdę Jungkook ma do mnie nastawienie.
   — Co ciebie obchodzi nasza relacja? — spytałem spokojnie.
   — W dupie mam waszą relację! — wydarł się w moją stronę, jakby zły, że się odezwałem. — Z ciebie to idzie czytać jak z otwartej księgi, tym bardziej jak się ciebie zna, a zero się zmieniłeś! Rozwalę ten wasz układ w mgnieniu oka!

    ***

   — Stryj? — spytałem Rima, gdy byliśmy już sami w jego komnacie — Dlaczego ma się bawić w regenta?
   Mój brat czekał na mnie w swojej komnacie, tak jak myślałem. Miałem chwilowy spokój, bo Jiae przypomniał Kookowi o tym, że mieli poszukać kamyczków dla rybki.
   — Nie mam żadnych ślubowań, nie mogę podjąć sprawowania władzy bez tego.
   Rim był oazą spokoju, gdy mi ciśnienie skakało poza skalę.
   — To je przyjmij! Najlepiej od razu! — wydarłem się.
   Podczas gdy ja podsunąłem jak zawsze najprostsze rozwiązanie, on zataczał się w głębi swojego umysłu. Po chwili spojrzał na mnie pełnym zrozumienia wzrokiem, po czym delikatnie powiedział, że moja osoba nie nadawałaby się na następcę tronu. Przytknąłem, bo dobrze o tym wiedziałem.
   — Ojciec wie, że jestem gotowy, jednak trzyma to na dystans z jakiegoś powodu.
   — Co? Dlaczego wprost ci nie powie, jaki jest cel? — spytałem zły.
   — Może nie może?
   — On na prawdę musi udać się na granicę? — spytałem już któryś raz z kolei.
   Rim przygładził dłonią moje włosy, po czym powiedział, że on powinien tam się udać, jednak z jakiegoś powodu ojciec chce to wykonać osobiście.
  
   ***

   Ojciec tak jak zarządził tak zrobił, po czym wyruszył na północ. Nie podobało mi się to, jednak moje zdanie najmniej się tutaj liczyło, więc nie miałem nawet wpływu na żadną zmianę decyzji.
   Heejae, matka Kooka otworzyła właśnie przede mną drzwi do niewielkiego pokoju. Oniemiałem widząc dębowe ciemne łóżko z jasną pościelą, idealnie kontrastowało z biurkiem stojącym pod oknem i wąska biblioteczką. Ściany były w neutralnym koloru beżu, mieszanego z ciemną szarością, a na podłodze znajdował się jasny dywan. To miał być pokój Jiae?
   — Podoba się tobie? — spytała podejrzliwie. — Ograniczyłam wszystko do minimum, bo domyślam się, że Jiae ma sporo swoich rzeczy, które sprawią, że dobrze się tutaj poczuje.
   To ona miała pieczę nad remontem tego pomieszczenia? Wprost nie mogłem uwierzyć, że ona królowa, zajęła się pokojem dla jakiegoś obcego dzieciaka.
   — Jest przepiękny — wydusiłem ciężko mrugając oczyma. — Nie spodziewałem się, jestem w ogromnym szoku.
   Kobieta zaśmiała się promiennie. Stwierdziła, że dla niej była to czysta przyjemność, a przecież dziecko nie powinno spać razem z nami.
   Nami.
   Ze mną i Jungkookiem.
   — Mamo, jak zrobiłaś z tej skrytki pokój? —odezwał się znikąd Kook, zaglądając jej przez ramię.
   Heejae bez skrupułów wytłumaczyła mu, że skończyło się jego bałaganiarstwo i wyrzuciła wszystkie rzeczy. Jak się okazało Kook miał komnatę naprzeciwko, a to pomieszczenie służyło mu jako schowek. Przekomażali się tak chwilę, aż w końcu anioł nie wytrzymał i pchnął mnie w stronę swojego pokoju.
   — Tylko bądźcie grzeczni! — powiedziała na koniec, gdy zamknął drzwi.
   Błądziłem wzrokiem, po jego azylu. Miałem tutaj zamieszkać?
   — Musisz tutaj gdzieś załatwić drugą szafę.
   Jungkook zawiesił na mnie wzrok, jakby myśląc, że jak to ja mam jakieś swoje rzeczy. Wzruszyłem ramionami dając mu do informacji, że mam gdzieś o czym myśli. Najwidoczniej do niego jeszcze nie dotarło to, że będę tutaj przez większość swojego czasu.
   — Twoja mama jest bardzo miła.
   — Nie chce mi się z tobą gadać okej?!
   Krzyknął, a ja udałem, że wcale mnie to nie zdziwiło. No tak, to był tylko układ, a to że będziemy razem na jednym pokoju nie oznacza tego, że będziemy rozmawiać bez przerwy. Widok jego z Jiae przyćmił mój umysł, tworząc sprzeczne stwierdzenia, że będziemy się dogadywać. Niedługo to będzie moja rzeczywistość, a czułem się strasznie obco. Jungkook usiadł na parapecie okna, więc ja usiadłem na łóżku plecami do niego, bo znajdowało się najbliżej. Cisza była nieznośna, jak i myśl, że niedawno jeszcze chciałem porozmawiać z nim o wszystkim i o niczym, gdy usypiał Jiae.
   Jak nic, mogło minąć z dwadzieścia minut, gdy Kook otworzył okno i wpuścił do komnaty blondyna, widząc ich miłosny uścisk odwróciłem ponownie głowę w stronę drzwi, chcąc jak najszybciej stąd wyjść, jednak wciąż siedziałem.
   — Co ten pomiot tutaj robi!? — syknął przez zęby zły.
   Książe zaczął tłumaczyć mu, jak się okazało ponownie, aktualną sytuację i jak to wszystko będzie wyglądać. Doskonałe słyszałem czułe zwroty i przyjazny, wręcz słodki dla ucha głos, który nigdy nie będzie kierowany szczerze w moim kierunku, tylko do niego. Dlaczego tak strasznie zawsze byłem zadrosny o miłość innych?
   — Myślałem, że jest jeszcze trochę czasu, więc co on do cholery tutaj robi?! — burzył się dalej.
   A ja? Siedziałem i czekałem, to nie była moja sprawa. Nie zamierzałem nawet się odezwać. Zdziwiłem się dopiero wtedy, gdy chłopak zaczął paplać, że już jest zazdrosny, że widział go uradowanego z moim bachorem. Jego słowa sprawiły, że wstałem i odwróciłem się w ich kierunku.
   — Jak to do cholery wszystko ma się udać, skoro on wali mosty już na starcie? — spytałem Kooka dysząc. — Co za różnica, czy jestem tutaj dziś, czy za tydzień, jak zaraz będę tutaj cały czas?! Lepiej przywyknij do tego!
   Blondyn całkowicie nie spodziewał się mojej reakcji, najwidoczniej liczył na to, nie odezwę się wcale, ale gdy do tego wszystkiego dochodził mój syn, nie zamierzałem milczeć.
   — Pozwalasz mu tak odzywać się do mnie? — zapytał Kooka.
   Domyśliłem się, że ma go owiniętego wokół palca, bo książe nie odezwał się.
   — Mam wciąż wierzyć w to, jak bardzo nienawidzisz demonów? — kontynuował dalej, dolewając oliwy do ognia. — Pieprzeni demoniczni desperaci! Założę się, że jest gotowy rozłożyć przed tobą nogi, byle żeby traktat się powiódł, poza tym widać, że chętnie je rozkłada. Nie mają ani trochę wstydu podrzucając ci zużytą rzecz.
   Wprost nie mogłem uwierzyć w to co słyszę. Szanse do ślubu z sekundy na sekundę malały coraz bardziej z jego podejściem do całej sytuacji. Nie wspominając już o jego ocenianiu. Chciałem się odezwać, kiedy zaczął znowu paplać, bo większe prawo głosu miał tutaj on, bez problemu by mnie zagłuszył swoim piskiem.
   — Już zapomniałeś jak upokorzył mnie jego brat, uderzając w twarz przy wszystkich?! — wydarł się oskarżycielsko w stronę Kooka. — Oczekuję tego samego! Udowodnij mi, że ten desperata nic dla ciebie nie znaczy!
   Wiedziałem, że tego nie zrobi. Książe jako prostego argumentu użył, że lepiej aby nie było żadnych oznak na mojej twarzy. Nie wtrącałem się, najwidoczniej blondyn mając ~ chłopaka księcia, uważał się za niewiadomo kogo.
   — Oko za oko — syknął przez zęby zły  wlepiając we mnie przenikliwe spojrzenie. — Taki jesteś cienki, że nie umiesz tego zrobić, bez pozostawienia śladów?
   — Ile ty masz lat, żeby bawić się w tak dziecinne dogryzanie? Przypomnij sobie co mi zrobiłeś. Byłem gotowy wyciągnąć w twoim kierunku rękę, a teraz wcale nie mam zamiaru.
   Te słowa sprawiły, że blond anioł ruszył w moim kierunku pewnym krokiem. Dzieliła nas odległość zaledwie kilku metrów, a on w tym czasie zdążył już wyczarować na swoich palcach kastet. Jego postawa i pewność siebie wskazywała na to, że oczekiwał ode mnie uległości i wierzył w to, że pozwolę mu tak po prostu mi przyłożyć.  Niedoczekanie. Nie zdążył zauważyć mojego powstałego już w dłoni sztyletu, zarejestrował tylko rzut, ale wystarczająco za późno. Specjalnie celowałem gdzieś indziej, żeby go odstraszyć. Sztylet wbił się w dębową komodę, po czym zniknął pozostawiając po sobie czerwone znikające drobinki.
   — To ostrzeżenie — powiedziałem patrząc w jego oczy. — Nigdy nie chybiam. Nie waż się mnie tknąć.
   Nie zamierzał odpuścić, a tylko go to bardziej rozzłościło, pomimo tego, że to on zaczął prowokacje od samego początku. Byłem gotowy się obronić, bo co on wielce chciał osiągnąć kastetem, gdy stawiałbym opór? Nie chciałem być bierny, jednak los sam zdecydował. Nie pierwszy blondyn mnie dopadł, tylko Jungkook, który całym sobą przyszpilił mnie do ściany. Nigdy nie czarowałem jednego sztyletu, a przynajmniej dwa. Dlatego drugi wciąż był w mojej dłoni, co musiał uznać za istne zagrożenie, jednak pod jego naciskiem nie wytrzymałem. Metal odbił się o kamienną posadzkę. Nie wiedziałem dlaczego w aktualnej sytuacji nie uaktywnienłem bariery ochronnej, która odrzuciłaby go na odległość kilku kroków. Z góry mój umysł już musiał podsumować, że ten czar zdoła zablokować bez problemu.
   — Natychmiast mnie puść — wydyszałem ciężko spoglądając w jego zaćmione oczy.
   Kook wolną dłonią chwycił znacznie moją czuprynę, zahaczając również o jeden z rogów, kryjących się pomiędzy włosami. Nie zdążyłem złapać oddechu, odchylił moją głowę, żeby uderzyć nią bezpośrednio o ścianę, ale najwidoczniej w ostatniej chwili się opamiętał. Nie byłem w stanie nawet krzyknąć. Ścisnąłem powieki, czując że mój kąt widzenia zatacza się ze stresu. Jungkook mnie puścił, zsunąłem się po ścianie, a ciało niekontrolowanie wstrząsnęło, jakbym chciał wyrzucić tą okropną sytuację z pamięci. Próbowałem przyswoić myśl zadanego uderzenia, które nie nadeszło, więc dlaczego czułem się tak, jakby to jednak zrobił? Otworzyłem delikatnie powieki, a mój wzrok zobaczył Kooka, który z troską przecierał kciukiem twarz prowokatora.
   — Wszystko się ułoży. Potrzeba tylko czasu. Jimin, proszę zaufaj mi.
  

Czuję się ograniczona pisząc wszystko z perspektywy Yoongiego. Zawsze myślałam, że lepiej radzę sobie z pierwszą osobą, lecz teraz zdałam sobie sprawę, że pisząc narracją trzecioosoba byłabym w stanie więcej wyciągnąć z tego opka :/
Będę się starać ze wszystkich sił, aby wyszło to tak jak chcę. Zmienianie narracji w połowie opka jest nie w porządku.
Najbardziej boje się tego, że zrobię z tego tasiemiec, bo mam zamiar wprowadzić nowy motyw, a chciałam się zamknąć w max 20 rozdziałach. Teraz widzę, że nie ma na to szans. No i poznaliście blondyna!

(Ogólnie napisałam już z 500 słów, o tym że Kook uderzył Yoongiego, w ostatniej chwili jednak postanowiłam zmienić bieg wydarzeń.)

Kolejny rozdział już jest w mojej głowie, teraz potrzebuje czasu, aby znaleźć czas i wszystko napisać, więc myślę, że zajmie mi to z dwa dni :D
Niezależnie po jakiej stronie stoją postacie, to kochajcie ich wszystkich :') to tylko fanfik c:

   
 

  

  

Zaakceptuj nas (I) / Yoonkook  | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz