35. Wyrok

278 17 8
                                    

   Gdy rano otworzyłem oczy Jungkook wciąż spał. Dopiero po chwili dotarły do mnie wspomnienia minionej nocy, aż zakryłem dłonią twarz.
   Oddałem się Jungkookowi. Na demona...    
   Odwróciłem głowę w bok, przez co dostrzegłem go pogrążonego w śnie. Co teraz z tym wszystkim? Czy było właściwie o czym myśleć? Żaden z nas nie poruszył tego tematu w nocy, więc musiałem kierować się faktem, że wszystko pozostaje bez zmian.
   Bez zmian. To tylko seks, nic więcej. Prędzej czy później i tak bym sobie kogoś znalazł, bo nie zamierzałem przez całe życie żyć bez seksu. Nic się nie dzieje, obaj tego chcieliśmy. Stało się i koniec.
   Pozostając przy tej myśli delikatnie odsunąłem kołdrę, aby wstać. Nie chciałem go budzić, bo on specjalnie też tego nie robił, a nie zamierzałem być złośliwy. Podniosłem się i zrobiłem pierwszy krok w stronę łazienki kiedy... runąłem jak słoń na podłogę. Mój szok był tak potężny, że nawet nie przyszło mi do głowy, aby użyć skrzydeł i na nich się podtrzymać. Rzecz jasna zbudziło to Kooka, który usiadł szybko na łóżku. Zdziwiony najpierw nie wiedział o co chodzi, dopóki nie posłałem mu morderczego spojrzenia.
   — To chyba oznacza, że czas na ranną rundę. — powiedział śmiejąc się, ale po chwili spoważniał. — Przepraszam, nie wiedziałem, że będzie to miało taki skutek.
   — Ja też. — przyznałem mu rację szybko odwracając od niego wzrok.
   Może się to wydawać śmieszne, ale siedziałem tak dłuższą chwilę bojąc się wstać. Jeżeli ranek okazał się dla mnie tak okrutny, to co z resztą dnia?!
   — Może nalać ci wody do wanny? — spytał i wtedy zdałem sobie sprawę, że wciąż się na mnie gapi.
   — Pewnie, ja sobie jeszcze trochę posiedzę na tej podłodze co mi tam...
   Kook żeby nie paradować nago wsunął na siebie spodenki od spania. W każdej chwili mógł teraz wejść Jiae, za to mi nawet się nie śniło, żeby wstać i się ubrać.
   Gdy on zniknął z mojego pola widzenia, ja zastanawiałem się jak mogło do tego dojść. Nigdy nie odczuwałem żadnych skutków ubocznych, co trochę mnie przeraziło. Musiałem dzisiaj normalnie funkcjonować, a nie chodzić jak kaczka. Gdy wrócił natychmiast podszedł do mnie, podniósł jak księżniczkę i zaniósł do łazienki. Jak nigdy w naszej komnacie zaczęło robić się tłoczno. Miałem zamiar posiedzieć w wannie i dzięki wodzie dojść jakoś do siebie, ale nic z tego. Nawet nie wiem skąd o tej porze zjawił się tutaj mój brat.
   — Suga! Jak zaraz nie wyjdziesz, to sam cię wyniosę!
   — Jak chcesz się ze mną widzieć, to najpierw umów wizytę z moją strażą!
   Było mi trochę lepiej. Przynajmniej wiedziałem, że nie padnę ponownie na podłogę. Świetnie, nie pomyślałem o tym, żeby zabrać ze sobą jakieś rzeczy, więc pozostało mi jedynie okrycie się ręcznikiem, gdzie widoczne były ślady na mojej skórze. Wtedy dostrzegłem szlafrok Kooka, który bez chwili namysłu założyłem na siebie.
   — Spać nie możesz? — spytałem wychodząc i uważając na każdy zrobiony krok.
   Obaj zaprzestali swojej czynności i wlepili we mnie swój wzrok. Rim jednak szybciej otrzeźwiał, co sprawiło, że zacząłem zastanawiać się pomiędzy wie, czy nie wie?
   — Gdzie Jiae? — zapytał.
   — Ma nockę u Youbina. — odpowiedział za mnie Kook.
   — Namjoon ogłosił karę śmierci, która odbędzie się dzisiaj o dwudziestej drugiej — oświadczył Rim — W Królestwie Aniołów na placu głównym.
   Kook stwierdził tylko, że jest szybki, jednak nie dostrzegłem w nim żadnego wzruszenia spowodowanego wydanym wyrokiem. Nie zdążyłem go co prawda zapytać, kim ona jest.
   — Zgodził się również na twoją prośbę.
   — Będziesz?
   — Oczywiście. — zapewnił mnie.
   Wziąłem ciuchy do łazienki, żeby się ubrać. Poprzez nie zamknięte drzwi mogliśmy wciąż rozmawiać.
   — Co z wampirami? — spytałem przypominając sobie o nich.
   Na demona. To było wszystko ciężkie. Zaledwie parę chwil temu leżałem w ramionach Jungkooka, a teraz musiałem wrócić do codzienności i swoich obowiązków. Z chęcią wziąłbym urlop, ale Jiae mi go nie da. Przypominając sobie moją panikę... Uśmiechnąłem się sam do siebie wzdychając.
   — Czekamy na decyzję. Potem będzie ustalana kwestia ich ekskotry. Ojciec pomału ustala wszystko z białasem... — powiedział obojętnie, po czym zdał sobie sprawę, że Kook jest w pomieszczeniu. — Wybacz, taki odruch.
   Będąc już minimum ogarnięty mogłem wyjść, żeby usiąść obok niego na kanapie. Tylko raz przystanąłem, krzywiąc twarz poprzez znaczny ból w dolnej części ciała.
   — Trzeba przenieść tego jednego, aby nie był razem z nimi w celi. — powiedziałem poważnie.
   — Po co?
   Westchnąłem, bo wiedziałem że kieruje się teraz tylko i wyłącznie prywatnym współczuciem. Było mi go żal, bo nie znajdował się w łatwej sytuacji, a został wręcz wyparty przez swoich. Spojrzałem na Rima, jednak on nie szczególnie przejął się tym co powiedziałem. Było mu to obojętne, a jako następca nie mógł kierować się osobistymi pobudkami.
   — Nie jest im potrzebny, chcą go załatwić, gdy tylko będzie wydana decyzja. Nie chcą, żeby nasze królestwo miało wampira do testów, a domyślają się, że nie zabijemy go bez powodu.
   — Szpiegowałeś?
   — Poszedłem na spacerniak, gdy ich odprowadzali. Gdy straż wyszła pozostawiając ich w całkowitej ciemności zaczęli gadać. Nie sądzę, żeby wiedzieli wtedy o mojej obecności.
   — Są w osobnych celach.— zapewnił mnie.
   — Jednak warto... — zacząłem, ale mi przerwał.
   — Ten po nieudanej przemianie znowu trafił na skrzydło szpitalne, więc nie jest aktualnie z nimi. Rzyga jak kot, a jak tak dalej pójdzie, to sam się wykończy.
   — Tatusiu!
   Był to nikt inny jak Jiae, który wparował do komnaty jak burza w piżamie. Na początku wydawało się, że biegnie w moim kierunku, żeby mnie uściskać, jednak szybko zmienił swój tor podróży, gdy jego oczy dostrzegły Kooka. Wywróciłem oczami, gdy tamten podniósł go, pytając jak minęła nocka. Za to mój brat wybuchł śmiechem widząc moją zazdrość.
  
   ***
  
   Przez resztę dnia nie było nawet okazji, żebym mógł porozmawiać z Jungkookiem. Chociaż nie do końca wiedziałem o czym miałbym z nim gadać. Po głowie chodziła mi tylko nocna sytuacja, która zaszła pomiędzy nami. Wieczorem, gdy szykowałem się na egzekucję, do okna zapukał Jimin. Nie zareagowałem na to, tylko dlatego, że Kook też był w pomieszczeniu. Żaden z nas nie zwrócił na niego uwagi, jednak gdy zaczął walić mocniej, anioł wkurzony otworzył okno, przez co natychmiast do moich uszu doszedł jego pisk.
   — Odwołaj to Kookie! Jennifer na to nie zasługuje! Jest aniołem, nie możecie uśmiercać naszych! — wrzeszczał roztrzęsiony.
   — Nie jestem Namjoonem. — odparł obojętnie, wracając do czynności którą wczesniej wykonywał.
   Jimin nie pytając o pozwolenie wskoczył do komnaty. Postanowiłem aktualnie się nie odzywać, za to usiadłem wygodnie na fotelu, wpatrując się w rozwój sytuacji. Jego bezradność iście mnie satysfakcjonowała. Jimin za to udawał, ze mnie nie widzi.
   —  Weźcie mnie zamiast jej! — piszczał dalej. — To ja kazałem Jennifer to zrobić!
   — Nie obchodzi mnie to, czy miałeś na to jakiś wpływ. Skrzywdziła go Jennifer i ona poniesie za to konsekwencję. — poinformował zbyt spokojnie.
   — Masz wpływy, możesz to odkręcić! Chociaż tyle kurwa jesteś mi winny! — darł się dalej w jego kierunku.
   Całe szczęście, że Jiae nie było w komnacie. Chociaż gdyby był, to JungKook pewnie nie wpuściłby blondyna do środka. Przynajmniej taką miałem nadzieję
   — Nie chcę niczego odkręcać. — oświadczył przenosząc na niego swoje spojrzenie. — Nie jestem ci nic winny.
   — Jennifer na to nie zasługuje! — piszczał dalej ciężko dysząc. — Książę Namjoon takim postanowieniom i działaniom kopie sobie grób na oczach swojego przyszłego ludu! Myślisz, że aniołom podoba się decyzja którą wydał?!
   Jego ciemne oczy patrzyły na niego wściekle, jakby nie mogąc uwierzyć, że Jungkook wcale nie ma zamiaru go posłuchać. Najwidoczniej miał mylne pojęcie tego, że jeżeli kiedyś był z nim w związku, to coś jeszcze mu się należy i ma jakieś plecy. Chociaż korciło mnie, żeby rzucić jakimś złotym tekstem, to milczałem, gdy bezpośrednio nie mówił o mnie, lub o moim synu. Nie chciałem dawać mu żadnej satysfakcji, że mógłby mnie zdenerwować, lub wyprowadzić z równowagi. Jeongguk nie przystał na żadne z jego próśb odnośnie uratowania anielicy, co bardzo mnie cieszyło, chociaż nie powiedziałem mu tego wprost. 

Zaakceptuj nas (I) / Yoonkook  | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz