6. Śmiech

320 24 2
                                    

   Minęły dwa dni. Nie było dnia, ani chwili, abym się nie martwił, czy przestał płakać. Nie miałem kontaktu ze swoim domem, a ja sam byłem w wrogim wciąż królestwie. Nie miałem sił stwarzać pozorów, że świetnie radzę sobie z emocjami, że książę powinien nad wszystkim panować.
   Jiae był dwa dni sam. Moje kochane dziecko było same...
   Matka Kooka stawała na rękach, żeby chociaż mnie trochę uspokoić. Tłumaczyła, że jeżeli do końca tygodnia demony nie stworzą nowego teleportu, to oni zrobią to, żeby ogarnąć sytuację i dowiedzieć się na czym wszystko stoi. Powiedziała nawet, że Rim uprzedził, że takie coś może się stać. Nawet białas władca, Woosung wlazł tu do komnaty kilka razy mówiąc, że jestem tutaj bezpieczny i powinienem się rozluźnić.
   Kiedy ja po prostu nie mogłem. Myśli krzyczały, że Jiae jest sam, że co ze mnie za ojciec. Jak mogłem do tego dopuścić?
   Za każdym razem Heejae pytała, czy czegoś potrzebuje i czy chce porozmawiać, jednak o czym miałem z nią rozmawiać?! Oni nawet nie wiedzieli, że Jiae istnieje! Nie wspominając już o Jungkooku, który wcale tutaj nie przyszedł. Związek doskonały!
   Tego dnia kobieta niemal siłą zaciągnęła mnie na ich rodzinną kolację. Co z tego że wyglądałem jakby mnie piorun strzelił, stwierdziła że mam do tego prawo i mam totalnie się nie przejmować, bo popadnę w depresję jeżeli będę tylko siedział i czekał. Pewnie już ją miałem.
   Gdy weszliśmy do jadalni, ona mnie odprowadziła pod samo krzesło. Tym razem nie siedziałem obok elegancko wyglądającego Jungkooka, tylko obok niej. Tym gorzej, bo miałem go i jego brata tuż naprzeciwko. Tak jak przy stole odbywała się jakaś rozmowa, tak szybko wszystko ucichło. Patrzyłem na jedzenie, czując odruch wymiotny.
   Byłem w ich jasnej piżamie i szczerze miałem to totalnie w dupie
   — Jak się czujesz? — spytał Namjoon.
   Spojrzałem na niego tępo. Przecież widział jak wyglądam, myśli że jest lepiej?
   — Martwi się — odpowiedziała za mnie ich matka — Myślę, że powinniśmy w końcu ustalić co dalej? Kochanie, jesteś władcą musisz w końcu zarządzić. Jutro miały odbyć się zaręczyny, nie możemy zrobić tego w takiej sytuacji — zwróciła się po chwili do męża.
   — Lepiej tego wcale nie robić — rzucił złotą myśl Jungkook dziobiąc widelcem w swoim daniu — Nie wiadomo, czy królestwo demonów zostało przejęte, czy nie.
   To zadziałało jak płachta na byka. Bolało mnie to, z jaką lekkością to wypowiadał jakby mnie tutaj nie było.
   — Nie zostało przejęte — syknąłem dość ostro w jego stronę mierząc go wzrokiem.
   — Yoongi powiedział przecież, że widział jak wampiry się wycofują — powiedziała spokojnie kobieta — To wszystko na pewno ze względów bezpieczeństwa.
   — Jezu, to chociaż się ogarnij. Będą trzaskać zdjęcia. Chcesz być w tygodniku niebiańskim z worami pod oczami? — spytał przewracając oczami.
   — Jungkook! Już ci mówiłam, żebyś chociaż czasami postawił się w jego sytuacji! Nie tylko tobie jest ciężko!
   Wchodzenie z nim w konfrontację, byłoby bezsensu, dlatego wolałem zamknąć dziub i po prostu znieść jego docinki.
   Spojrzałem niepewnie na władcę niebios. Mieli ustalone więcej niż myślałem, bo ojciec nie powiedział mi żadnych konkretnych dat. Co jeśli rzeczywiście rozmawiali o Jiae?
   Przełknąłem ślinę, myśląc jak mam  zacząć rozmowę, żeby się czegoś dowiedzieć.
   — Czy niebiański władca ustalił coś jeszcze z moim ojcem? — spytałem oficjalnie patrząc w jego oczy.
   Facet przeniósł na mnie swój wzrok. Milczał, jakby zastanawiając się, co ma mi powiedzieć i ile.
   — Myślę, że powinieneś o tym porozmawiać ze swoim ojcem — stwierdził, jakby pozbywając się niewygodnego pytania — Nie macie zbyt dobrego kontaktu, co nie?
   Miałem kłamać i mydlić mu oczy, co było widoczne jak cholera? Głupie słowa Kooka odbijały się w mojej głowie, że królestwo demonów mogło zostać przejęte...
   Potwierdziłem, mówiąc że jakoś tak wyszło.
   — Nie mówi mi dużo — szepnąłem bawiąc się palcami pod stołem — Dlatego nie bardzo wszystko wiem...
   Żegnając moje pytanie odpowiedział tylko, że nie ma na to wpływu.
   — Wiesz Yoongi — zaczęła paplać ponownie kobieta — Gdy spałeś, byłeś niespokojny. Bez przerwy mówiłeś przez sen.
   — Co mówiłem?! — spytałem szybko, a moje ciało całe zesztywniało.
   — Myślę, że nie martwisz się tylko o swój dom, tylko dręczy ciebie coś jeszcze.
   Na demona?! Czy ja przez sen powiedziałem zbyt dużo, czy oni już wszystko wiedzą?! Mam grać, że nie wiem o co chodzi, co robić?!
   Niekontrolowanie mój wzrok zaczął błądzić wszędzie, byle tylko na nią nie patrzeć. Musiało ją to bardziej uświadomić, że ma rację.
   — Nie wiem...
   — Może to tylko złe sny — zasugerowała posyłając mi lekki uśmiech — Mam nadzieję, że w tym śnie oni puścili Jiae, tak jak prosiłeś.
   — Jesteś zakochany w kimś innym? — spytał bezpośrednio następca tronu popijając wino — To nic dziwnego, przecież jeszcze niedawno obaj żyliście na innych zasadach, co nie braciszku? — w tym momencie klapnął Kooka w plecy, przez co ten zaczął kasłać.
   Zignorowałem jego wypowiedź. Nie musiałem aktualnie się z niczego tłumaczyć, chociaż byłem zestresowany jak cholera.
   — Jak wyobrażasz sobie zamieszkanie tutaj? — zaatakował kolejnym pytaniem.
   Nie przygotowałem żadnych odpowiedzi. Totalnie mnie zaskoczył, przez co ponownie milczałem. Ciągle miałem wrażenie, że mam na to czas.
   — Namjoon, oszczędź te pytania... — dodała po cichu kobieta, karcąc go wzrokiem.
   Reszta kolacji przeszła bezproblemowo. Heejae zdołała niemal siłą wymusić we mnie bułkę mleczną. Udało jej się tylko dlatego, że zaczęła paplać, że jak teleport zostanie ponownie utworzony, to powinienem nabrać sił, zamiast iść po czworakach. Gdy ponownie wróciłem do tej cholernej komnaty, odczułem pustkę. Nie ma szans, abym kiedykolwiek poczuł się tutaj jak w domu. Nie mam pojęcia, jak to wszystko ma wyglądać...
   — Dasz znać jak będziesz czegoś potrzebować? — spytała łagodnie uśmiechając się.
   Co miałem zrobić? Potwierdziłem głową, a następnie poczułem jej szczupłą dłoń na moich włosach. Nie rozumiałem dlaczego to zrobiła. Spojrzałem na nią zdezorientowanym wzrokiem. To było tak strasznie miłe.
   — Nie mogę powiedzieć, że wiem co czujesz — wyznała poprawiając moją grzywkę — Chciałabym, żebyś nie widział w nas wrogów i mógł powiedzieć o swoich wątpliwościach.
   Po wypowiedzeniu tych słów, szybko cofnęła dłoń. Przeprosiła mówiąc, że trochę się zagalopowała, ale nie może już patrzeć na moją smutną minę. Jest inna, taka normalna...
   — Książe Namjoon zapytał jak wyobrażam sobie zamieszkanie tutaj...
   Postanowiłem podjąć ten temat, gdy byłem z nią sam na sam. Bardzo możliwe, że dowiem się od niej więcej samej, niż od ojca. Moje pytanie musiało ją trochę zdziwić, ale chwyciła moją dłoń, zaprowadzając do łóżka, żebyśmy na nim usiedli.
   — Dręczy to ciebie? Ah, w sumie głupie pytanie, to oczywiste... Namjoon nie owija w bawełnę, pyta bez zastanowienia.
   Przygryzłem dolną wargę i ścisnąłem dłonie razem. Nie uszło to jej uwadze.
   — Chodzi mi o to, że nie wiem jak ma wyglądać nasza relacja... Zaręczyny, ślub, przeprowadzka i co dalej? — szepnąłem gapiąc się w kąt — Traktuje mnie jak wroga...
   Ona natomiast nie odpowiadała przez dłuższą chwilę, to oznaczało że sama nie wie.
   — Kocham mojego syna. Chciałabym, żeby był szczęśliwy — wyznała nie patrząc na mnie — Widzę jakie ma do tego nastawienie, ale mam nadzieję, że z czasem złagodnieje i wszystko jakoś się ułoży. Nie chciałabym, abyście prowadzili między sobą swoją wojnę.
   Aha i ty to mi mówisz?
   — Jeżeli nie zmieni zdania, to przystanę na to, aby był to tylko ślub na papierze.
   Doceniłem to, że była ze mną szczera. Sytuacja Jungkooka, była całkowite inna, bo on miał chociaż jej wsparcie. Ja nie miałem niczego, a przeprowadzając się tutaj będę sam. Czasami zastanawiałem się, czy gdyby moja matka żyła, to czy byłaby po mojej stronie?
   Tego samego dnia, o dwudziestej trzeciej został zlokalizowany nowy teleport, stworzony ze strony mojego domu.

Zaakceptuj nas (I) / Yoonkook  | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz