„On się kompletnie załamał."

187 7 0
                                    

-Jay.-wydusiła z siebie po chwili.-Wejdź, proszę.-zaprosiła go gestem do mieszkania.
-Chciałem tylko zobaczyć jak się trzymasz.-wyjaśnił mężczyzna nie ruszając się zza drzwi.
-Jak widać, dobrze.-zaśmiała się lekko kobieta.-A z tobą wszystko okej?
-Nie ma się czym martwić.-odpowiedział szybko.-To ja już pójdę. Przepraszam, że przeszkodziłem.-odwrócił się.
-Jay! Widzę, że coś nie gra. Wracaj.-szarpnęła go lekko za łokieć, a on spojrzał na nią.-Pogadamy, chodź.-wepchnęła go do swojego mieszkania.
-Lucy, nie chcę robić kłopotu...-próbował tłumaczyć się detektyw.
-Nie robisz kłopotu. Miałam jeszcze oglądać film. To czego się napijesz? Kawa?-zapytała, a on przytaknął.-Więc co się stało?
-Nie chcę o tym rozmawiać. Nie mam ochoty... Porozmawiajmy o tobie. Jak się czujesz?-Halstead szybko zmienił temat rozmowy.
-Jay, mnie nie okłamiesz. I tak widać, że coś jest nie tak.-Lucy próbowała przekonać przyjaciela do wygadania się.
-Lucy skończ! Nie chcę o tym rozmawiać i koniec.-Jay wybuchł.
-Okej, nie to nie.-usiadła na przeciwko niego w kuchni i razem pili kawę.-U mnie wszystko w porządku. Radzę sobie coraz lepiej.-wytłumaczyła spokojnie.-Był dzisiaj u mnie twój brat. Jak zawsze nie umie kłamać.-zaśmiała się.
-On i kłamanie to dwa różne światy.-potwierdził detektyw.
-Słuchaj. Widać, że coś jest nie tak z tobą, ale jeśli nie powiesz to ci nie pomogę. Sam mówiłeś, że szczerość to podstawa w depresji i innych dołkach. Jay wyciągnąłeś mnie z tego dołka, a teraz ja próbuję wyciągnąć ciebie.-położyła swoją dłoń na jego i spojrzała mu prosto w oczy.
Halstead powoli odsunął się od blatu i szukał czegoś w kieszeni. Lucy nie mogła się domyślić o co mu chodzi. W końcu Jay wyciągnął coś błyszczącego i położył wprost przed dziewczyną. Dopiero po chwili Lucy zorientowała się co się takiego stało. Wzięła błyskotkę do ręki i spojrzała na przyjaciela.
-Jay... Czy Erin...?-zabrakło jej głosu.
-W mieszkaniu znalazłem nasze zdjęcie, a obok ten pierścionek. Na odwrocie pisało, że mnie kocha, ale nie psujemy do siebie i nie może już tego dłużej wytrzymać. Wyjechała do Nowego Jorku i nawet się nie pożegnała. Tylko pewnie Voight o tym wie...-Jay zaczynał się rozklejać.-Uciekła do innego miasta i nawet nie potrafiła mi powiedzieć tego w twarz!
-Przykro mi, że takie coś cię spotkało. Jay, nawet nie mogę sobie tego wyobrazić, co teraz czujesz...-Lucy przytuliła przyjaciela najmocniej jak tylko mogła.-Masz we mnie pełne wsparcie. Jakby coś się działo to wal prosto z mostu.
-Dzięki. Pójdę już, jutro mam rano sprawę.-odpowiedział.
-O nie, nie. Nie pojedziesz w takim stanie do domu. Prześpisz się u mnie, a jutro pojedziesz wypoczęty.-niemal odrazu uprzedziła go Lucy.
-Lucy, ja naprawdę...
-Jay, nie dyskutuj ze mną. Idź do pokoju, prześpij się. Żeby rozwiązywać sprawy musisz być choć trochę przytomny. No już.-Lucy zaprowadziła Jaya do jej pokoju i zamknęła drzwi.
Dziewczyna naprawdę martwiła się o swojego przyjaciela. Nigdy nie widziała go w takim stanie, a znają się bardzo długo.

Lucy nie mogła inaczej postąpić, dlatego wybrała numer do sierżanta Voighta.
-Voight.-odezwał się męski, zachrypnięty głos w słuchawce.
-Tu Lucy Anders, szukaliście Matta kilka miesięcy temu.-przedstawiła się.
-Lucy! Miło cię słyszeć. Jak u ciebie?-Hank zmienił głos na przyjazny.
-Dobrze, dziękuję. Radzę sobie.-powiedziała radośnie.-Ale nie po to dzwonię. Wiedziałeś może o Erin? Że wyjechała?
-Była u mnie na kilka godzin przed wylotem. Pożegnała się i powiedziała, że idzie do domu pożegnać się jeszcze z Jayem. Chciała mu wszystko wytłumaczyć. A coś nie tak?-odpowiedział sierżant.
-To mało powiedziane. Erin zostawiła mu, ich wspólne zdjęcie, na odwrocie napisała, że nie pasują do siebie i zostawiła pierścionek. Jay przyszedł do mnie pół godziny temu i wszystko mi opowiedział.-wytłumaczyła Lucy.-Hank, on się kompletnie załamał. Nie jest w stanie pracować i myśleć racjonalnie. Ona wyjechała bez słowa. Na zawsze.
-Gdzie on teraz jest? Pozwoliłaś mu pojechać do domu?-sierżant był zaniepokojony.
-Oczywiście, że nie. Jest u mnie, poszedł spać. Daj mu parę dni wolnego, Jay musi to przetrawić. Nigdy nie prosiłam cię o takie coś, ale teraz to konieczne...-dziewczyna mówiła błagalnym głosem.
-Przyjadę tam, pogadam z nim.
-Nie Hank. On nie jest w stanie nawet mówić. Przyjedź jutro jak będziesz miał chwilę, najpierw ja z nim porozmawiam. Jutro też zadzwonię do Willa, a całą noc będę miała na niego oko.
-Okej, przyjadę jak tylko będę miał chwilę wolnego na posterunku. Dzięki, że się nim zajęłaś.-powiedział miło Hank.
-To mój przyjaciel. Pomógł mi wyjść z dołka, teraz ja mu pomogę. Do zobaczenia jutro.-zakończyła Lucy.
-Na pewno tylko przyjaciel?-przerwał jej Hank.
-Miałam już swoją szansę i jej nie wykorzystałam. Jay ma za dużo na głowie narazie.-wytłumaczyła szybko dziewczyna.-Będę wdzięczna jak przyjedziesz jutro.
-Jasne, do zobaczenia.-rozłączył się sierżant.

Lucy długo myślała nad ich relacją z detektywem. Oczywiście, że go kocha, ale on... Nadal nie mogła uwierzyć, że Jay wybaczył jej wyjazd do Polski. Najpierw przeżył to z nią, a teraz Erin. To chyba najgorsze co spotkało tego człowieka. Jay jest miły, uczuciowy i oczywiście uparty, ale jak każdy mężczyzna. Dziewczyna postanowiła, że gdy tylko mu pomoże wyjść z tego załamania, poważnie porozmawiają. Poważnie i szczerze. Jeszcze nigdy z nikim nie była tak powiązana emocjonalnie. Gdy on wyjechał na misję, jej świat się zawalił. Jej serce pękło na milion drobnych kawałeczków. Dlaczego? Po pierwszych kilku dniach już stracili kontakt, bo nie mógł wykonywać telefonów. A do tego doszły jeszcze zmartwienia czy Jay w ogóle żyje. Lucy nie spała wtedy przez kilka tygodni, bo tak się o niego martwiła. Codziennie wysyłała do niego po kilka wiadomości. Z pytaniami, prośbami, ale też opowiadała o swoim dniu. Halstead był już raz w takim stanie, ale Lucy nadal o tym nie wie. Po wojnie miał depresję. Leczył się u psychiatry. PTSD dawało o sobie znać długo po zakończeniu wszystkich misji. Później Voight wziął go do Wywiadu, a Jay zaangażował się i wszystko minęło. Może nie z dnia na dzień, ale z tygodnia na tydzień było coraz lepiej. Tylko dlaczego teraz znowu się to wszystko posypało? Dlaczego w takich momentach, gdy już jest dobrze, wszystko musi się zepsuć? Czy chociaż raz w życiu nie może być sielanki?

Świeży start || One ChicagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz