Minęły dwa miesiące odkąd Lucy i Jay się pokłócili. Gdy dziewczyna wróciła do mieszkania na blacie leżała mała karteczka. Na spacerze była zaledwie pół godziny, a już w domu była sama. Na spacerze była na cmentarzu. U kogo? U Matta. Tylko u niego zawsze uspokajała swoje myśli i tylko on ją rozumiał. Na karteczce pisało: „Masz rację, musimy zrobić sobie przerwę. Nie będę tego utrudniał i wyprowadzę się. Kiedy będziesz gotowa to przyjdź, pogadamy. Mam tylko nadzieję, że jak urodzi się nasze dziecko to mnie poinformujesz, chcę być obecny w jego życiu. Jay." Spakował walizki i odszedł. Tak oto po zmianie wracała do pustego mieszkania. Od dwóch miesięcy Jay i Lucy nie mieli ze sobą żadnego kontaktu. Czasami tylko Will pytał się co u dziewczyny, a potem przekazywał informacje bratu i odwrotnie. Will informował dziewczynę co słychać u brata. Teraz w taki sposób się ze sobą kontaktowali. Było jej ciężko z tą myślą. Jay może nie zobaczyć ich dziecka. Już kilka razy chciała z nim porozmawiać, ale nie miała odwagi. A gdy już się na nią zebrała, Halsteada nie było w pracy.
Wracała właśnie z remizy do domu. Jej zmiana dobiegła końca. Kolejna dopiero za dwa dni. Na szczęście. Będzie miała czas odpocząć i zacząć szykować pokoik, ubranka oraz zabawki dla dziecka. Podjechała taxówką pod dom. Już miała wchodzić na klatkę schodową, gdy rozdzwonił się jej telefon. Na ekranie widniał numer i nazwisko Jaya. Gdy zobaczyła ich wspólne zdjęcie, coś w niej pękło. Wyciszyła smartfona i weszła do mieszkania. Nie ma zamiaru odbierać od kogoś kto tak ją zranił. Oczywiście nadal go kocha, ale nie miała odwagi odebrać i porozmawiać z nim szczerze. Z drugiej strony czemu Jay nie przyjdzie i nie spojrzy jej prosto w oczy? Boi się, to na pewno. Postanowiła, że porozmawia z nim dopiero wtedy, gdy on do niej przyjdzie. Musi w końcu spojrzeć jej prosto w oczy. Nie miała co robić. Cały czas myśli o jej detektywie. Czemu pozwoliła mu odejść? Czemu była tak głupia, aby pozwolić mu odjeść i skazać dziecko na wychowanie się bez ojca? Musiała się czymś zająć. Natychmiast. Podeszła do szafy, wyrzuciła wszystkie ubrania, a potem zaczęła na nowo je składać i wkładać na swoje miejsce. Nagle w jej koszulkach znalazła tą jedyną. Niebieska bluzka z długim rękawem. Wzięła ją do ręki i zauważyła, że jest na niej zaschnięta krew. Wszystkie wspomnienia wróciły. Zaśmiała się pod nosem, aby zaraz potem wybuchnęła na całe mieszkanie płaczem. To było coś komicznego, ale teraz... Tylko wspomnienia. Jay miał na sobie tą koszulkę podczas strzelaniny w kiosku, kilka dni po tym jak odzyskał Lucy po porwaniu. Tak naprawdę mężczyzna miał pistolet-atrapę, ale Jay odrazu wkroczył do akcji. Jako policjant chciał chronić ludzi, a przede wszystkim ją, Lucy, jego dziewczynę. Jay chciał aresztować mężczyznę, ale gdy tylko się zbliżył ten przyłożył detektywowi prosto w twarz. Tylko rozcięta warga, ale złość wychodziła z niego uszami. Szarpnął mężczyznę i powalił na ziemię. Wtedy właśnie kilka kropelek krwi spłynęło na bluzkę detektywa. Wszystko skończyło się dobrze, ale warga goiła się kilka dobrych tygodni. To wspomnienie było chyba najśmieszniejsze jakie mieli. W liceum też było parę, ale ten incydent wywoływał wszystkie emocje naraz. Lucy długo nie czekając pobiegła do telefonu i wybrała numer z listy. Jay dzwonił do niej dwa razy. Od tego czasu minęło pół godziny, a ona nie oddzwoniła. Dlaczego? Bała się, po prostu. Kilka sygnałów i poczta głosowa. Spróbowała jeszcze kilka razy, ale odpowiedź była taka sama jak za pierwszym razem. Czemu teraz on nie odbiera? Może też się boi?Po godzinie Lucy zaczęła się niepokoić. Dzwoniła już chyba pięćdziesiąt razy, a Jay nadal nie odbiera. Tylko jedno pytanie nasuwało jej się do głowy: „Co mu się mogło stać?" Nagle jej przemyślenia przerwał dzwonek telefonu. Zostawiła ubrania na podłodze i przyłożyła smartfon do ucha.
-Halo?-zapytała, nieznany numer nieczęsto do niej dzwonił.
-Lucy Anders?-odpowiedział pytaniem głos po drugiej stronie.
-Tak, co się stało?-dziewczyna była coraz bardziej zaniepokojona.
-Dzwonię z Chicago Med. Chodzi o detektywa Halsteada...-zaczęła pielęgniarka, a Lucy rozłączyła się i wybiegła z mieszkania jak oparzona.
Miała w głowie najczarniejsze myśli, które nie chciała, żeby się sprawdziły.Biegła korytarzem, gdy wpadła na Willa. Spojrzała na niego przeszklonymi oczami, a on już wiedział, że ona wie.
-Co się stało?-zapytała przerażona.
-Chciał porozmawiać z tobą. Zaprowadzę cię do niego.-odpowiedział smutny lekarz i poszli na OIOM.
Lucy widziała, że Will też był przerażony. Oczy miał całe czerwone od płaczu. On też się ledwo trzymał.
Przed salą Jaya siedział cały wydział. Wszyscy się niepokoili o swojego przyjaciela. Gdy tylko zobaczyli Lucy, sierżant Voight podszedł do niej i próbował ją pocieszyć. Dziewczyna nie chciała słuchać pocieszeń. Chciała tylko wiedzieć co z jej ukochanym.
-Co mu się stało?! Czy ktoś mi wreszcie wyjaśni?!-mówiła przez łzy.
-Został zaatakowany przed sklepem. Bembenek do niego strzelał z jakiegoś karabinu. Dostał trzema kulkami.-odpowiedział Hank, a Lucy zsunęła się na krzesło.
-Jak to? Przecież... Nie złapaliście Oscara?! Czemu napadli go w biały dzień?!-dziewczyna nie potrafiła się uspokoić.
-Za dobrze się ukrywał, nie daliśmy rady go zamknąć. Karetkę wezwała Upton, która usłyszała strzały.-wytłumaczył Adam.
-Przepraszam, mamy wyniki Jaya.-do całego zbiegowiska podszedł dr. Rhodes, a wszyscy wstali jak na komendę.-Jedna kula przeszła na wylot, druga uszkodziła płuco, natomiast trzecia... Trzecia przecięła tętnice szyjną i uniemożliwia dopływ tlenu do jednej strony mózgu. Gdy tylko przyjechał wykonaliśmy zabieg i płuco się regeneruje, ale musimy zrobić kolejną operację, która niesie dosyć duże ryzyko...
-Co się może stać?-zapytała Lucy przez łzy.
-Jeśli jej nie wyjmiemy może się przemieścić i utknąć w kręgu, co niesie za sobą paraliż od szyi w dół. Podczas operacji możemy uszkodzić naczynia i detektyw może się wykrwawić albo co gorsza odciąć całkowicie dopływ tlenu.-wytłumaczył lekarz.
-Za czym jesteś? Connor, tylko tak szczerze.-Lucy spojrzała mu prosto w oczy.
-Zdecydowanie operacja. Tylko jest jedno ale... Jay się na nią nie zgadza... A ja nie mogę wykonać zabiegu bez jego zgody. Może ktoś z nim porozmawiać i przemówić mu, że operacja to najlepsze wyjście. Nie mamy za wiele czasu.-Connor spojrzał po wszystkich twarzach.
Cały wydział patrzył tylko na nią. Lucy jako jedyna mogła przekonać detektywa do operacji.
-Porozmawiam z nim.-powiedziała w końcu i ruszyła do sali Jaya za lekarzem.
CZYTASZ
Świeży start || One Chicago
FanfictionLucy Anders to zwykła 25-latka, która bardzo chce się usamodzielnić. Pewnego dnia postanawia wyjechać do Chicago i zacząć nowy rozdział w życiu. Po jej przyjeździe, pewien strażak jest w niej zauroczony. Czy uda im się stworzyć udany związek? Czy mo...