„Jak tak można?!"

213 11 0
                                    

Obudziła się w swoim łóżku, gdy promienie słońca przedostały się wreszcie do jej sypialni. Nałożyła na siebie poduszkę, ale nic to nie dało, nadal słońce waliło jej w oczy jak oszalałe. Wstała niechętnie i poszła do łazienki wprost pod gorący prysznic. Nałożyła na siebie strój ratownika, związała włosy w wysokiego koka, wzięła swoją torbę podręczną i spojrzała na zegarek... Wskazywał godzinę 8:20. Dwadzieścia minut temu zaczęła się jej zmiana. Wyjęła telefon z kieszeni i wybrała pierwszy numer na jej liście kontaktów. Po kilku sygnałach w słuchawce, usłyszała:
„Tu Matthew Casey, nie mogę teraz rozmawiać, ale zostaw wiadomość. Na pewno oddzwonię."
Pomyślała, że akurat teraz nie może rozmawiać! Gdy tylko dostanie się jakoś do remizy osobiście ukręci mu łeb. Wychodziła pospiesznie z mieszkania i wysłała krótkiego SMS-a do Sylvie: „Będę za jakieś 10 minut w remizie. Jeśli możesz kryj mnie. Odwdzięczę się:)" Biegła ile tylko miała sił w nogach. Dobrze, że Lucy nie założyła dzisiaj kurtki, bo temperatura była powyżej dwudziestu stopni.

Gdy wreszcie była pod remizą, na parkingu zastała auto Matta. Pomyślała, że teraz to mu się nie upiecze. Weszła do środka remizy i jak zwykle zastała przy stoliku squad 3, którzy jak zwykle grali w karty. Podeszła do porucznika od tyłu.
-Widziałeś Matta?-nachyliła się nad nim, a on aż podskoczył z przerażenia.-No co się tak patrzysz?! Widziałeś czy nie?!-Lucy była wściekła, Kelly widział to w jej oczach.
-Nie przyszedł jeszcze. Chociaż to dziwne, bo nigdy się nie spóźnia. A czemu pytasz?-odpowiedział potulny jak baranek.
-Myślałam, że mnie podwiezie, bo znowu mam spóźnienie. Ale mniejsza...-dziewczyna właśnie zdała sobie sprawę z tego, że się wygadała.
-Lucy, chcesz mi coś powiedzieć? Może coś co łączy was z Mattem?-postawił się kuzynce.
-Nie twój interes! Lepiej patrz w karty, bo przegrywasz!-strzeliła go w nos i odeszła wściekła na cały świat.
-Lucy!-do dziewczyny podbiegła Brett.-Co się stało? Musiałam cię znowu kryć przed Bodenem.
-Sorry, znowu zaspałam, a nie miał mnie kto obudzić. Mój budzik jest do niczego.-Lucy wzruszyła ramionami.-Ale Boden nie wie?
-Jasne, że nie. Jak narazie się nie domyślił.-poklepała ją po ramieniu partnerka i odeszła.

***
Tego dnia zmiana mijała wybornie wolno. Squad 3 cały czas grał w karty przy swoim stole, wóz 81 bawił się w świetlicy razem z wozem 51, a ratowniczki jeździły z wezwania na wezwanie. Było już blisko 12:00 w południe, a kapitana wozu 81 nadal nie było. Lucy nie miała się kiedy martwić zbytnio, ale gdy miała czas wolny bardzo ją to niepokoiło.
-Hej Stella! Widziałaś może Matta?-Lucy podeszła do strażak zrezygnowana.
-Dzisiaj jeszcze nie. Zastępuję go.-odpowiedziała.-A coś się stało?
-Jego auto jest na podjeździe, a on nigdy się nie spóźnia, wręcz przeciwnie.-wytłumaczyła Anders.
-Może wziął wolne, a samochód zostawił, bo chciał się przejść. Nie martw się, to kapitan, na pewno się odezwie.-podniosła ją na duchu przyjaciółka.
-Może masz rację, dzięki.-uśmiechnęła się lekko ratowniczka.
Lucy coraz bardziej się denerwowała. Nie mogła zrozumieć, czemu Matta jeszcze nie ma w pracy. A jak już go nie ma, to przynajmniej powinien napisać jakiegoś SMS-a z wytłumaczeniem. Jej przemyślenia i obawy jak zwykle przerwał alarm:

„Karetka 61, 55 Brigston Highway, nastolatek z raną postrzałową."

Gdy ratowniczki dotarły na miejsce, zabrały wszystkie rzeczy i ruszyły do mieszkania, gdzie był pacjent. Na miejscu była już policja, która zabezpieczała miejsce wypadku. Do środka mieszkania zaprowadził je policjant.
-Co tu się stało?-zapytała Sylvie z ciekawości.
-Wojna gangów. Nie wiemy czy żyje, bo nawet nikt nie podchodził.-wytłumaczył, a ratowniczki zdębiały.
-Brett, to nie ma sensu. Nie żyje.-Lucy sprawdziła puls i pokiwała przecząco głową.-Gdyby ktoś mu pomógł, nadal mógłby żyć!-dziewczyna stanęła twarzą w twarz z policjantem.
-Nikt mu nie pomógł! Teraz wezwijcie koronera, a nie nas!-krzyknęła Brett, a potem ratowniczki wyszły z mieszkania.
-Jak tak można?! Nie pomóc drugiemu człowiekowi...-Lucy dziwiła się zachowaniem policjanta.
-Niektórzy po prostu się do tego nie nadają.-wzruszyła ramionami Sylvie i pojechały do remizy.

***
Usiadła na łóżku w gabinecie Matta, otworzyła laptopa, a potem wybrała numer do dawnego przyjaciela. Czekała kilka sygnałów, a po nich on odezwał się:
-Lucy, nie wierzę, że się odezwałaś.-zaczął ucieszony.
-Ciebie też miło słyszeć Jay.-zaśmiała się.-Słuchaj potrzebuję pomocy, ale jest to dosyć poufne...-zawahała się.
-Jasne, co się dzieje?
-Masz jeszcze kontakt ze swoim przyjacielem z wojska, Mousem?-zapytała niepewnie.
-Pracuje u nas od niedawna. Zrobi co chcesz tylko powiedz wprost.-pospieszał ją detektyw.
-Potrzebuję hasła do kamer przed naszą remizą 51. Muszę przejrzeć jedno nagranie. Jay, musicie mi pomóc, to bardzo ważne.
-Za kilka minut będziesz to mieć na mailu. Lucy na pewno wszystko okej? Nigdy mnie nie prosiłaś o takie coś.-mężczyzna się przejął.
-Jay wszystko w porządku. Po prostu zrób to dla mnie, a jeśli to wypali postawię ci drinka.-wytłumaczyła spokojnie ratowniczka.
-Powinnaś to już mieć na swoim profilu, Mouse właśnie to wysłał. Daj znać, jak coś pomogę.
-Dzięki, do zobaczenia.-odpowiedziała i rozłączyła się.
Zalogowała się szybko na swojego maila i weszła w plik, który wysłał jej Mouse. Teraz wpisała hasło i miała dostęp do wszystkich kamer przed remizą. Otworzyła tą, która była skierowana wprost na wejście główne. Wpisała godzinę i zaczęła oglądać nagranie. Samochód kapitana był już pod remizą o 7:10, bo o 8:00 zaczynała się zmiana. Na nagraniu Matt wychodził z auta, gdy nagle ni stąd, ni z owąd w czarnych kominiarkach wyskoczyło trzech mężczyzn. Uderzyli go w głowę, a on padł na ziemię. Wciągnęli go do ich własnego auta, zabrali torbę i odjechali. Lucy była przerażona tym co właśnie zobaczyła. Nie mogła nic powiedzieć, a co dopiero się ruszyć. W tym samym momencie do gabinetu wszedł Severide i miał coś w ręku.
-Hej Lucy, mam...-spojrzał na nią i przerwał.-Wszystko okej?
-Kelly, tak dobrze.-zamknęła szybko laptop.-Co się stało?
-Mam list, jest do ciebie. Był przed wejściem do remizy, tylko nie wiem od kogo.-podał jej kopertę.
-Dzięki Kelly. Za chwilę otworzę i zobaczę co tam jest. Pewnie rachunki za wodę i prąd.-grała, żeby Severide jak najszybciej sobie poszedł.-Coś jeszcze?
-Nie to tyle. Pójdę już.-wyszedł i zamknął za sobą drzwi.
Lucy natychmiast wstała i zasłoniła wszystkie okna w pomieszczeniu, żeby nikt nie widział co ona tam robi. Wróciła z powrotem na łóżko i otworzyła kopertę. To co tam znalazła, zamurowało ją na całego...

Świeży start || One ChicagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz