„Nie odchodź!"

154 8 0
                                    

-Jay?-Lucy usiadła na krześle obok łóżka Jaya i złapała go za rękę.
-Lucy? Co ty tutaj robisz?-mężczyzna ściągnął maskę z tlenem.
-Nic nie mów. Oddychaj.-nałożyła mu z powrotem maskę.-Musisz poddać się operacji. Jay, możesz być sparaliżowany bez niej. Daj sobie pomóc.
-Nie!-pokiwał przecząco głową.-Ja chcę żyć. A jeśli poddam się operacji... Mogę umrzeć. Nie chcę...
-Zrób to dla dobra naszego dziecka. Nie chcę wychowywać go sama. Potrzebuję cię.-cmoknęła go lekko w czoło.-Masz się zgodzić na operację. Nic więcej mnie nie obchodzi...
-Lucy, ja...-Jay zaczął ciężko oddychać.
-Csiii, nic nie mów. Oddychaj, spokojnie.-dziewczyna próbowała go uspokoić.
-Kocham cię... Jesteś dla mnie najważniejsza. Przepraszam, że... Odszedłem...-detektyw próbował coś z siebie wykrztusić.
-Nie przepraszaj, nie masz za co. Ja też cię kocham i nigdy się to nie zmieni.-uśmiechnęła się, a łzy spływały po jej policzkach.
-Kocham was...-mężczyzna położył rękę na jej brzuchu, a potem zemdlał.
Chwilę później monitory zaczęły szaleć. Nagle na monitorze pojawiła się prosta linia. I jeszcze ten straszny pisk!
-Jay! Jay odezwij się! Halstead!!-Lucy próbowała obudzić ukochanego.
Gdy spojrzała na monitor, wcisnęła niebieski przycisk i zaczęła reanimację. Zaraz potem w sali zjawili się lekarze i pielęgniarki.
-Jay zostań ze mną! Nie odchodź!-krzyczała dziewczyna, gdy April chciała wyprowadzić ją na korytarz.

-Lucy, czy Jay zgodził się na operację?!-gdy udało się ustabilizować detektywa, Connor podszedł do dziewczyny.
-Nie wiem! Nie powiedział mi!-dziewczyna zaczęła płakać.
-Nie przekonałaś go?!-Rhodes próbował się dowiedzieć czegoś więcej.
-Rozmawialiśmy, ale potem Jay zaczął ciężko oddychać i tyle...-Lucy zjechała po ścianie i podparła głowę rękoma.
-Jay! Jay, słyszysz mnie?!-do detektywa podszedł lekarz i próbował go wybudzić.
-Co... co się stało?-wydyszał z siebie kaszląc.
-Masz coraz mniej czasu. Czy zgadzasz się na operację? Kiwnij głową.-Connor nie chciał dać za wygraną.
-Lucy?! Jest tu... Lucy?-gdy dziewczyna usłyszała swoje imię z ust detektywa natychmiast podbiegła do niego i złapała go za rękę.
-Jestem tu Jay. Jesteśmy tutaj...-głaskała jego policzek i próbowała powstrzymać łzy, co szło jej bardzo ciężko.-Zgódź się na tą cholerną operację. Proszę cię...-spojrzała mu w oczy.
-Ja nie...-Halstead zaczął się dusić.
-Masz coraz mniej czasu. Za chwilę może być już za późno. Możesz umrzeć za minutę.-dr. Rhodes próbował przekonać pacjenta.
-Jay, spójrz na mnie!-jak poprosiła tak detektyw zrobił.-Nie chcę wychowywać sama naszego dziecka. Ono musi mieć ojca, ciebie. Jeśli się nie zgodzisz nigdy cię nie pozna, a ja cię kocham i nie chcę cię stracić. Zrób to dla dziecka...-przyłożyła jego rękę do swojego brzucha, a na rękę detektywa położyła swoją.
-Zgadzasz się?-Connor ostatni raz chciał się upewnić.
Jay spojrzał ostatni raz na Lucy, a potem kiwnął twierdząco głową. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego ciepło. Ostatni raz na niego zerknęła, gdy wyjeżdżał z sali. Lekarze natychmiast zabrali Jaya na blok operacyjny, a Lucy wyszła na korytarz poinformować wszystkich o stanie zdrowia jej ukochanego.

***
Minęło pięć godzin od początku operacji detektywa. Wszyscy siedzieli jak na szpilkach, chcieli się dowiedzieć co z ich kolegą. Lucy chodziła od ściany do ściany. Nie mogła znaleść sobie miejsca. Co ona zrobi jeśli Jayowi stanie się najgorsze? Nigdy sobie tego nie wybaczy, nigdy w życiu. Właśnie do dziewczyny podszedł Will. On też chciał się czegoś dowiedzieć, ale jest rodziną policjanta i nie może wejść na blok. Tak, więc również dr. Halstead czekał zniecierpliwiony.
-Wiesz może coś?-do lekarza podeszła Lucy.
-Nie mogę tam wejść. Jestem z rodziny, nic z tego.-Will mógł jedynie wzruszyć ramionami.
-A co jeśli coś mu się stanie? Will, to wszystko moja wina...-ratowniczka zaczęła płakać.
-Connor to najlepszy lekarz w tym szpitalu, wiesz dobrze o tym.-mężczyzna objął ją swoim ramieniem.-To nie jest twoja wina. Kto mógł o tym wiedzieć?-spojrzał na nią, a zaraz odezwał się jego telefon informując, że pacjenci jadą.-Muszę wracać na izbę. Jeśli będziesz coś wiedzieć, powiedz mi.
-Jasne leć. Będę czekać.-odpowiedziała, a Will poszedł na oddział.
-Lucy, to wszystko moja wina...-do dziewczyny podeszła partnerka Jaya, Hailey.
-Co? Hailey przestań. Nie dało się tego przewidzieć.-Lucy próbowała podnieść ją na duchu.
-Nie o to chodzi. Gdybym wyszła razem z nim, z tego cholernego auta... Gdybym była tam z nim to by się nie stało...-zatrzymała się detektyw.
-Nie rozumiem. Byłaś tam razem z nim?! I pozwoliłaś, aby poszedł sam?!-Lucy wpadła w szał, gdy to usłyszała.
-Ja wiem, źle zrobiłam. Przepraszam... To moja wina, wiem o tym.-Hailey próbowała się wytłumaczyć.-Lucy, Jay chciał...
-Nie chcę już tego słuchać.-przerwała jej dziewczyna.-Teraz muszę się skupić aby operacja się udała. Nie obchodzi mnie nic więcej.-dodała i odeszła jak najdalej od policjantki czyli na drugi koniec korytarza.

***
Minęło kilka kolejnych godzin operacji, a nikt nie chciał im powiedzieć na czym stoją. Pielęgniarki biegały przez cały korytarz. Od bloku operacyjnego do innych sal. I nikt się nie odzywał, a jak już coś mówił były to zdania typu: „Proszę zaczekać.", „Lekarze robią wszystko co w ich mocy." i można tak wymieniać i wymieniać. Wszyscy czekali w niepewności.
Nagle zza drzwi bloku wyszedł dr. Rhodes. Widać, że jest zmęczony. Widać, że walka była zacięta. Widać, że robił wszystko co w jego mocy, ale to i tak było za mało... Detektywi poderwali się z miejsc i otoczyli lekarza w małe kółeczko. Z twarzy Connora nie dało się nic wyczytać. Była kamienna, poważna. Jakby stało się najgorsze. Lucy nie mogła już wytrzymać. Stanęła przed lekarzem i zadała proste pytanie:
-Co z nim?-zapytała płaczliwie.
-Operacja była ciężka. Udało nam się usunąć pocisk, ale uszkodziliśmy naczynia szyjne w tym tętnice... Krwawienie ustało po kilku minutach walki. Detektyw stracił dużo krwi, z czego jedna strona mózgu nie była odpowiednio dotleniona. Nie będę ukrywał, Jay może się nie wybudzić...-wytłumaczył, a Lucy stanął w miejscu cały świat.
-To znaczy...-nie mogło jej to przejść przez gardło.-... śmierć mózgowa?!
-Mamy nadzieję, że nie. EEG pokazało fale w mózgu, które są dobre. Jednak mamy obawy, że może się nie wybudzić. A jak się wybudzi, może czegoś nie pamiętać. Najważniejsze są pierwsze 24 godziny.-odpowiedział bardziej przekonująco.
-Kiedy można go zobaczyć?-do rozmowy przyłączył się sierżant Voight.
-Narazie nie jest to możliwe. Za jakieś kilka godzin was poinformujemy. Bądźcie dobrej myśli.-Connor spojrzał na wszystkich, uścisnął ramienia Lucy, a potem odszedł zostawiając wszystkich w szoku.

Świeży start || One ChicagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz