„Może zostaniesz?"

329 10 2
                                    

Gdy weszli do gabinetu szefa, Lucy ogarnął strach. Tak, po raz pierwszy w życiu, ogarnął ją strach. Teraz myślała, że mogła się z kapitanem nie kłócić, tylko odpowiedzieć łagodnie i wyjść. A teraz stoi przed szefem i może nawet wylecieć za drzwi.
-Słychać was w całej remizie. Wytłumaczy mi ktoś o co chodzi w tej dziecinadzie?-szef był zdenerwowany i nieugięty.
Lucy wymownie spojrzała na kapitana. Nie miała zamiaru odezwać się nawet słówkiem, chyba, że szef o to poprosi. Matt również nie chciał się odzywać. Lucy mu się podobała, a jeśli powiedziałby prawdę, mogła wylecieć. Nie chciał jej tracić.
-Tak myślałem. Jeszcze jedna taka kłótnia, a przeniosę jednego z was. Nie życzę sobie awantur w mojej remizie.-odpowiedział groźnie.-Anders, zajmij się robieniem obiadu dla remizy, a Casey, ty spisz raport z dzisiejszej akcji. Żadne nie wchodzi sobie w drogę do końca zmiany, chyba, że trzeba jechać na wezwanie. Możecie iść.-zakończył.
Lucy i Matt wyszli posłusznie z jego gabinetu. Casey chciał z nią porozmawiać, ale dziewczyna już dawno zniknęła za ścianą. Lucy poszła do szatni i zaczęła płakać. Po pierwsze dlatego, że o mało co nie wyleciała i teraz stres z niej schodził. Po drugie dlatego, że nie była gotowa na takie emocje. Dlaczego kapitan na nią nakrzyczał? Przecież uratowała to dziecko, a to jest chyba najważniejsze. Łzy jej leciały i leciały. Nie potrafiła się uspokoić.
Słysząc czyjeś łkanie do szatni wszedł Matt. Był bardzo zdziwiony, gdy zastał tam najtwardszą strażak w tej remizie, do tego płaczącą. Usiadł obok niej i objął ją swoją ręką. Lucy natychmiast poderwała się i odsunęła od niego.
-Przepraszam. Dobrze zrobiłaś ratując to dziecko. Gdyby nie ty już by nie żyło.-zaczął cicho kapitan.-Ale musisz wiedzieć, że kiedy wydaję rozkazy musisz się ich słuchać. Mogłaś zginąć, a tego bym sobie nie darował do końca mojego życia.-wtedy spojrzała na niego zdziwiona.
Przypomniała sobie rozmowę ze Stellą w jej pierwszą noc. Kapitan chyba naprawdę jest w niej zauroczony.
-Nie musisz mnie przepraszać. Tylko następnym razem nie krzycz na mnie, zrobiłabym to jeszcze raz. Uratowałam to dziecko.-odpowiedziała Lucy i poszła do kuchni robić obiad.

Zmiana bardzo szybko dobiegła końca. Nim się Lucy obejrzała była już w mieszkaniu. Na koniec nie mieli dużo wezwań. Dwa były do zdjęcia kota z drzewa, jedno do wypadku samochodowego i jedno do tego pamiętnego pożaru, gdzie dziewczyna uratowała chłopczyka. Aż do ostatniej sekundy w remizie nie rozmawiała z kapitanem. Unikała go jak ognia. Nawet gorzej, bo jako strażak wbiega do tego ognia. Dziewczyna nie mogła pogodzić się z tym, że za uratowanie komuś życia ktoś będzie na nią krzyczał, a ona będzie musiała przepraszać. Chyba po to została strażakiem, żeby ratować ludzi!
Po zmianie miała iść do „Molly's", ale nie miała ochoty tam siedzieć. Każdy by wypytywał co u niej, o co chodziło z kapitanem i różne inne rzeczy. Dzisiaj marzyła tylko o gorącej kąpieli i kieliszku wina. Taki jaki był plan, tak zrobiła. Rzuciła swoją torbę na łóżko i poszła do łazienki. Nalała gorącej wody, wrzuciła kulę musującą, nalała sobie kieliszek wina i poszła się zrelaksować.

Po jakiejś pół godzinie zadzwonił dzwonek do drzwi. Lucy bardzo się zdziwiła, przecież nie zapraszała nikogo. Wyszła z wanny, owinęła się ręcznikiem i otworzyła drzwi. Widok tego kogo tam zastała zamurował ją. Spodziewała się każdego tylko nie kapitana Caseya.
-Umm... Przepraszam, nie chciałem przeszkadzać, ale nie przyszłaś do „Molly's".-zaczął jeszcze bardziej zdziwiony.-Martwiłem się.
-Kapitanie... Zapraszam.-zaprosiła go do środka.
-Prywatnie nie jestem kapitanem. Mów mi Matt.-uśmiechnął się i usiadł na kanapie w salonie.
-Przebiorę się tylko i już wracam. Możesz wziąć sobie coś do picia.-przekazała Lucy i poszła do swojej sypialni po ubrania.
W pokoju Matt rozglądał się na wszystkie strony. Bardzo ciekawiło go to, skąd ona ma tyle rzeczy. Niedawno się wprowadziła, a już ma tak urządzone mieszkanie.
Lucy wyszła z sypialni w dżinsach i bluzce z krótkim rękawem. Nie wypadało jej ubrać się w dresy albo zostać w ręczniku.
-Kawa, herbata?-zaproponowała podchodząc do kuchni.-Chyba, że coś mocniejszego?-uśmiechnęła się zalotnie.
-Woda wystarczy. Przyszedłem tylko na chwilę.-uprzedził Matt.-Mówiłaś, że przyjdziesz do baru, a ciebie nie ma i nie ma. Stało się coś?-zaczął rozmowę, gdy Lucy usiadła obok niego.
-Potrzebowałam się zrelaksować. Dzisiaj miałam ciężki dzień. Przepraszam, powinnam chociaż napisać, ale już nie miałam do tego głowy.-próbowała się tłumaczyć.
-Dobrze, że nic ci nie jest.-uśmiechnął się.-A wracając do pracy, jeszcze raz przepraszam. Trochę mnie poniosło.
-Nie, nie. Temat skończony. Uznajmy, że tego nie było. Wiem, że źle postąpiłam i postaram się, żeby to się nie powtórzyło.-niemal natychmiast zareagowała dziewczyna.
-Chciałem to tylko wyjaśnić. Może już lepiej pójdę. Nie chcę przeszkadzać.-powiedział i dopił swoją wodę.
-Będę oglądać film, mam ochotę na horror, ale trochę się boję. Może zostaniesz? Obejrzymy razem, będzie raźniej.-zaproponowała Lucy.
-A wiesz, że chętnie. Dawno nic nie oglądałem.-spojrzał na nią z uśmiechem.
-Wybierz coś ciekawego, a ja zrobię popcorn.-Lucy weszła do kuchni, a Matt zaczął wybierać film w telewizji.
Po zrobieniu popcornu, Lucy usiadła na kanapie, a Matt wybrał właśnie film. Tak jak mówiła dziewczyna oglądali horror. Film nosi tytuł „Underworld". Podobno jest bardzo straszny. Lucy przykryła się kocem. Wieczorem było już zimno na dworze, więc miękki kocyk to najlepsze co mogło być.
W pewnym momencie coś uderzyło w okno mieszkania. Lucy się przestraszyła, więc szybko wtuliła się w kapitana, zakryła się kocem i siedziała dobre kilka minut. Natomiast Matt się tylko z niej śmiał.
-Hej spokojnie. To pewnie tylko drzewo.-zaśmiał się do niej i odkrył jej twarz.
-Łatwo ci mówić. Nie lubię horrorów, nie będę mogła zasnąć.-odsunęła się od niego.
-To po co to oglądamy?-Matt nadal się śmiał.
-Każdy czasem potrzebuje tej adrenaliny.-wzruszyła ramionami dziewczyna.

Było lekko po północy. Lucy miała opartą głowę o klatę Matta. On spał w pozycji siedzącej, żeby nie obudzić dziewczyny. Było mu niewygodnie, ale nie protestował. Leżała na nim dziewczyna, która bardzo mu się podoba. Czego chcieć więcej? Lucy także nie protestowała. Była zmęczona tym dniem, a Matt był bardzo dobrą poduszką. Usnęła niemal odrazu, w połowie filmu. Matt jeszcze potem oglądał, ale też się uśpił. Zdążył tylko przykryć kocem Lucy, ona położyła się na nim, a on potem też już zasnął. Spali tak do samego rana.


__________________
Hejj! Jak myślicie będzie coś z tego? Mam na myśli Lucy i Matta. Może wymyślicie jakąś nazwę dla ich shipu? Mam nadzieję, że się spodobało. Zostawcie coś po sobie, bo bardzo mnie to motywuje. Do następnego i buzii😙❤️

Świeży start || One ChicagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz