„To gdzie jest?!"

162 9 1
                                    

-Lucy! Miło cię widzieć!-Adam przytulił kobietę na powitanie.
-Hej, kochana!-to samo zrobiła Kim.
-Was też miło widzieć. Dawno mnie tu nie było.-zaśmiała się, gdy już wydostała się z ich uścisku.-Co tutaj tak pusto?-rozejrzała się po wydziale, gdzie nawet nie było sierżanta w gabinecie.
-Jay i Voight przesłuchują podejrzanego, a Hailey i Kev są w terenie. Antonio spotyka się z informatorem. A my, pracujemy przy kamerach.-wytłumaczyła szybko Burgess.
-A nie wiecie może gdzie Jay trzyma kluczyki do tego swojego cacuszka?-Lucy podeszła do biurka detektywa Halsteada.
Czemu wiedziała, że to jego biurko? Zdradziła go ta cudowna, skórzana kurtka, która nadal wisiała na oparciu krzesła.
-Albo trzyma przy sobie, albo zostawił gdzieś w szufladzie.-odpowiedziała Kim.
-A dlaczego pytasz?-zaciekawił się Adam.
-Zostawiłam w jego samochodzie mój telefon, a ja bez telefonu to jak bez ręki.-zaczęła myszkować w biurku.-Co, Halstead wam nie powiedział?
-Czego?!-Ruzek był ucieszony jak małe dziecko.
-Podwoził mnie dzisiaj do pracy i musiałam zostawić. Pisałam parę SMS-ów i zapomniałam wziąć telefon z powrotem.-wyjaśniła Lucy, ale nie takiej odpowiedzi oczekiwał detektyw.
-Nie chwalił się dzisiaj. Ma za dobry humor chyba.-powiedziała Kimberly, zza swojego biurka.
-O mam!-krzyknęła Lucy i już trzymała w rękach swoją zdobycz, gdy zerknęła na detektywów.-Możecie mu nic nie mówić? Za chwilę wrócę i odłożę, obiecuję.-dodała już na schodach.
-Jeśli za 10 minut nie wrócisz, będziemy musieli mu powiedzieć.-Kim postawiła warunek.
-Okej, wchodzę w to.-odpowiedziała i poszła dalej.-Dzięki!-krzyknęła jeszcze na końcu schodów.

Była już przy GMC. Teraz ma okazję się przejechać, ale czas ją nagli. Otworzyła drzwi od strony pasażera i nachyliła się nad schowkiem. Wyciągnęła z niego telefon i klucze do mieszkania. Na ekranie smartfona pokazała się wiadomość od detektywa. Gdy tylko ją odczytała, na jej twarzy zagościł ogromy uśmiech. Nie mogła przestać. Czuła się jak nastolatka, która ma chłopaka jeden dzień. Miło jej było czytać takie SMS-y. Nagle usłyszała za sobą kroki. Pomyślała, że to Upton i Kevin wrócili, więc chciała się przywitać. Niestety, to nie byli oni. Odwróciła głowę, a wtedy poczuła uderzenie na swojej skroni i upadła na ziemię. Mężczyzna zapakował ją do samochodu na tylne siedzenia, a potem wyrzucił jej telefon i klucze. Później sam wsiadł za kierownicę i odjechał.

Jay niczego nieświadomy wrócił do swojego biurka. Przesłuchanie poszło znakomicie. Podejrzany przyznał się do wszystkiego i sprawa została zakończona. Kim zaczęła się niepokoić. Minęło 15 minut odkąd Lucy wyszła z posterunku i jeszcze nie wróciła. Nie chciała wydać dziewczyny, ale miały umowę. Postanowiła, że gdy Jay będzie musiał gdzieś jechać, wtedy mu wszystko wytłumaczy. Właśnie w tym momencie Halstead zaczął szukać kluczyków do GMC. Sprawa była zakończona, więc wszyscy mogli już pojechać do domów. Detektyw chciał zrobić niespodziankę dziewczynie i wrócić wcześniej do domu. Jay był wściekły coraz bardziej. Był pewien, że kluczyki włożył właśnie do najmniejszej szufladki.
-Cholera!-Jay wrzasnął na cały wydział.-Czy ktoś widział moje kluczyki do auta?! Jestem pewny, że wkładałem je właśnie tu.-popatrzył po wszystkich twarzach i zatrzymał się na Burgess.-Kim?
-Tak?-odezwała się nawet na niego nie spoglądając.-Niestety nie brałam twojego auta.
-Kim, popatrz na mnie.-podszedł do niej.-Burgess, jasna cholera!-nie wytrzymał.
-Lucy zabrała je 20 minut temu. Powiedziała, że zostawiła tam telefon. Miała przyjść za 10 minut, a jej nie ma.-odpowiedziała nieśmiało detektyw.-Jay ja naprawdę...-kobieta chciała się wytłumaczyć.
-Jak to jej nie ma?!-przerwał jej.-To gdzie jest?! Rozpłynęła się?!-nie wiadomo na kogo Jay był wściekły.
-Może zaraz przyjdzie...-Adam bronił Kim.
Detektyw Halstead nie czekając długo wybrał numer do Lucy. Minęło kilka sygnałów i nic. Głucha cisza, a raczej natrętna poczta głosowa. Detektyw wychodził już z siebie. Krążył po całym wydziale, nie wiedząc co ze sobą zrobić.
-Halstead, co się dzieje?-w drzwiach swojego gabinetu stanął Hank, który właśnie skończył rozmawiać przez telefon.-Czemu tak krzyczysz?
-Proszę, wytłumacz wszystko sierżantowi.-Jay odwrócił się prowokacyjnie do Kim.
-Lucy zabrała kluczyki do auta Jaya, bo zostawiła telefon. Miała być za niedługo, no ale jej nie ma. Teraz nie odbiera...-wytłumaczyła Kim.
-Idę jej poszukać.-Jay wziął swoją kurtkę i ruszył w stronę tylnych drzwi.
Inni ruszyli za nim. Po pierwsze nie mogli go zostawić w takim stanie, a po drugie bardzo ich ciekawiło czemu się tak zdenerwował na Kim. Czyżby miał romans z Lucy? Była dla niego ważna, to na pewno.

Stanął w miejscu, gdzie poprzednio stał jego samochód. Rozejrzał się parę razy, a potem zaklął pod nosem. Był zły, wściekły, a jednocześnie nie dowierzał. Przecież Lucy taka nie była. Nie mogła ukraść mu auta, a potem odjechać bez pożegnania. To by było przestępstwo.
-Zadzwoń do niej jeszcze raz.-Hailey podeszła do swojego partnera.-Może nie słyszała komórki.
Jay zrobił jeszcze raz to o co prosiła Upton. Miał w głowie tysiąc myśli, a nie chciał, żeby któraś z nich się sprawdziła. Po pierwszym sygnale wszyscy usłyszeli coś w krzakach. Kim podeszła i chusteczką wzięła to co tam było. Wyjęła telefon Lucy. Na wyświetlaczu pokazana była ona na wakacjach. To na pewno jest jej telefon. Jay wstrzymał oddech. To znaczyło, że Lucy...
-Ruzek i Atwater sprawdźcie kamery. Kim ściągasz wszystko co wiesz o Lucy. Antonio sprawdzasz bazę porywaczy.-rozkazał sierżant Voight.-A ty Hailey idź zajmij się Halsteadem.-powiedział ciszej do detektyw Upton.

***
Minęło kilka godzin od porwania Lucy. Na kamerach nie było widać żadnej twarzy, gdyż napastnik miał na sobie kominiarkę. Jay siedział w socjalnym pod nadzorem Hailey, co bardzo go irytowało. Przecież nie jest dzieckiem i potrafi sam o siebie zadbać. Chodził właśnie po całym pokoju z kubkiem kawy w ręce. W przeciągu tych kilku godzin zdążył wypić ich już chyba pięć. Hailey siedziała przy stole i nic nie mówiła. Martwiła się, ale Jay też już doprowadzał ją do szału, więc wolała się nie odzywać, żeby jeszcze na niego nie naskoczyć.
-Upton, jedź z Ruzekiem do informatora.-do pokoju wszedł Hank, a Hailey wykonała jego polecenie.-Jak się czujesz?-podszedł do podwładnego.
-A jak mam się czuć? Porwali ją, a ja tutaj tkwię i nic nie mogę zrobić!-Jay się zdenerwował.
-Sypiasz z nią?-Hank nie owijał w bawełnę.
-Słucham?!-odwrócił się do sierżanta.-Co to ma do śledztwa?
-Muszę wiedzieć w co się pakujesz. Sypiasz z nią?-powtórzył pytanie, był poważny.
-A nawet gdyby to co? Nie mogę, bo mi zabronisz?! Nie pracujemy razem, nie jesteśmy partnerami i ona nie ma nic wspólnego z podejrzanym ani świadkiem.-rzucił od niechcenia i wyszedł z pokoju.

Świeży start || One ChicagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz