„Czego chcesz?!"

169 6 4
                                    

Już któryś raz oglądał nagranie z monitoringu przed parkingiem. On szedł w jej stronę. Ona odwróciła się i wtedy dostała czymś w głowę. Potem on wpakował ją na tyły i po prostu odjechał. Napastnik nie zostawił żadnych śladów, bo miał rękawiczki. Jay był załamany tym wszystkim. Miał mętlik w głowie. A co jeśli ją zabiją? Albo zrobią coś gorszego? Detektyw nie mógł się uwolnić od tych myśli. Szybko potrząsnął głową, żeby odgonić to wszystko i zabrał się za sprawdzanie kolejnych rzeczy. Wszyscy w wydziale pracowali na najwyższych obrotach, żeby tylko znaleść Lucy. Ostatnim razem pracowali tak, gdy chodziło o Matta. Nikt nie szedł do domu, nikt nie spał po nocach, tylko pracowali, by wszystko zakończyło się dobrze. To ich trzymało przy zdrowym rozsądku. Że Lucy wyjdzie z tego cała i zdrowa.
Siedział przy biurku, gdy rozdzwonił się jego prywatny telefon. Na ekranie widniał nieznany numer. Nigdy ich nie dobiera, ale tym razem miał przeczucie. Nacisnął zielony przycisk i przyłożył słuchawkę do ucha.
-Halstead.-rzucił sucho do rozmówcy.
-Cześć Jay, tu Stella z remizy 51.-przestawiła się miło kobieta.
-Stella, tak kojarzę. Coś się stało?-detektyw zmartwił się jeszcze bardziej.
-Tak jakby... Wypadło nam coś ważnego z Kellym i nie możemy zająć się Alice. Dzwoniłam do Lucy, ale ona nie odbiera, więc pomyślałam, że zadzwonię do ciebie. Możesz ją zapytać czy nie zajmie się małą jutro?-strażak wytłumaczyła wszystko ze szczegółami.
-Lucy... porwano ją.-powiedział szybko, a po drugiej stronie nastała głucha cisza.-Kidd, jesteś tam?
-Jak to porwano?! Co się z nią dzieje? Ona w ogóle jeszcze żyje?!-Stella nie mogła się uspokoić, mimo że bardzo chciała.
-Narazie nic nie wiemy, ale cały wydział nad tym pracuje. Odbiorę jutro od was Alice rano. Która wam pasuje?-Jay starał się zachować spokój.
-10:00? Potem musimy być już w pracy.-odpowiedziała smutna strażak.
-Będę o 10:00.-powiedział.-Znajdziemy ją, obiecuję.-dodał szybko.
-Dziękuję Jay. Do zobaczenia.-rozłączyła się.

Siedziała na podłodze. Ręce miała skute trytytkami, oczy zasłonięte przepaską, a w buzi kolejną chustę. Jej nogi również były związane, tylko że grubym sznurem. Nie wiedziała gdzie jest, nic nie widziała, nic nie czuła i nic nie słyszała. Nawet nie wiedziała czy teraz jest sama w tym pomieszczeniu. Głowa bolała ją niemiłosiernie od uderzenia. Dzień zlewał się z nocą, a noc z dniem. Nie wiedziała czy ktokolwiek wie, że zniknęła. Co będzie z Jayem? Miała nadzieję, że porywacz jej nie zabije.
Znowu usłyszała kroki. Te same co przy samochodzie. Tylko tym razem, nie za sobą, a obok siebie. Nagle odezwał się donośny głos, przerywając ciszę:
-No proszę. Nasza księżniczka się wreszcie obudziła. Jak się masz piękna?-odsłonił jej oczy, ściągnął knebel z buzi i pogłaskał po policzku, na co ona gwałtownie się odwróciła.
-Czego chcesz ode mnie?! Nawet cię nie znam, a ty nie znasz mnie!-Lucy zaczęła krzyczeć, patrząc mu prosto w oczy.
Nie miał na sobie żadnej maski czy kominiarki, tak jak to było w dniu porwania. Niestety nie znała go. Nie wiedziała kim on może być.
-Oj mylisz się kochana. Znam cię doskonale, a ty znasz kogoś kogo serdecznie nienawidzę.-jego głos przenikał przez każdą część jej ciała.-Mówi ci coś nazwisko Halstead? To nie z nim spałaś?-zapytał, a ją ogarnęła panika i strach.
-Czego chcesz?! O co ci chodzi?! Czemu mi to robisz?!-Lucy nie mogła się uspokoić.
-Chcę jego głowę. Już raz polowałem na niego, ale wsadzili mnie do pudła. Teraz, gdy uciekłem, mam szansę się odegrać.-zaśmiał się ironicznie, co wzbudziło jeszcze większy strach w kobiecie.
-To dlaczego ja? A nie on?-nie mogła tego zrozumieć.
-Bo to ty jesteś dla niego najcenniejsza. Gdy cię już znajdzie, wparuje tu pierwszy, żeby tylko cię uratować. A ja wtedy go dopadnę. Taki jest mój plan.-wytłumaczył z pogardą w głosie.-A, że ty jesteś wyjątkowa, powiedziałem ci wszystko.-znowu nałożył jej przepaskę na oczy i knebel na buzię.-Wrócę za kilka godzin, to znowu sobie porozmawiamy.

***
Na drugi dzień, zgodnie z obietnicą Jay przyjechał do Stelli i Severida. Nie wiedział jak to będzie wyglądać. Nie wiedział jak wytłumaczy Alice, że jej ciocia została porwana i to on będzie musiał się nią zająć.
-Cześć Jay.-przywitała go Kidd w drzwiach.-Wejdziesz?
-Cześć. Nie, muszę jechać do pracy. Wszyscy pracujemy cały czas.-odpowiedział.
-Wujek!!-Alice rzuciła się na Jaya.
-Cześć młoda.-wziął ją na ręce.-Kiedy ją odbierzecie?-zwrócił się do narzeczonych.
-Wieczorem o 21:00 kończymy. Jeśli ci nie pasuje, mogę zawieść ją do kogo innego.-uprzedziła go Kidd.
-Zajmę się nią. Dobrze się znamy, więc nie będzie problemu. Przed 21:00 przywiozę ją do remizy.-odpowiedział.
-Dziękuję ci bardzo. Spadłeś nam z nieba.-zaśmiała się Kidd, Jay odpowiedział jej uśmiechem, a potem razem z Alice odeszli.
-Dzisiaj spędzisz dzień ze mną, okej?-zapytał Jay dziewczynki wsiadając do samochodu.-Pojedziemy do mojej pracy i tam sobie pobędziesz.
-Tak!-ucieszyła się Alice.
-Będziemy się świetnie bawić dzisiaj.-odpowiedział detektyw z uśmiechem.
-Ale fajnie!-dziewczynka była bardzo zadowolona i uśmiechnięta.-A co robisz w pracy?
-Łapię wszystkich złych ludzi. Bardzo fajna praca.-wytłumaczył łagodnie, na co dziewczynka tylko się uśmiechnęła jeszcze szerzej.

Wszedł na posterunek z Alice za rękę. Mała miała na sobie bluzę, dżinsy i mały plecaczek. Gdy weszła odrazu zaświeciły się jej oczy. Była zafascynowana tym, że tak dużo osób tu przebywa. Trudy nie omieszkała zatrzymać detektywa i wypytać o wszystko co związane z dziewczynką. Gdy usłyszała, że to córka Stelli, bardzo się ucieszyła i powiedziała, że Alice jest bardzo mile widziana. Obie odrazu się zaprzyjaźniły.
Teraz weszli już do wydziału. Krótka pogawędka z Trudy nie była aż tak zła, jak sobie wyobrażał. Sierżant obiecała, że jak tylko skończy papierkową robotę, zajmie się dziewczynką. Wszyscy z wydziału patrzyli tylko na nich. Alice schowała się za nogi Jaya.
-Słuchajcie, to jest Alice, córka Kidd. Muszę się nią dzisiaj zająć.-zwrócił się do swoich kolegów.-A to są twoi wujkowie i ciocie. Oni są tutaj, by ci pomóc.-przykucnął na wprost dziewczynki.
-Cześć Alice, jestem Kim. Chcesz może kakao?-podeszła do dziewczynki detektyw, a ona pokiwała głową twierdząco.
-Przyjdę później.-Jay puścił małej oczko, a one poszły z Alice do socjalnego.-Jak sprawa?
-Narazie nie mamy nic. Dalej sprawdzamy wszystko.-odpowiedziała Hailey.
-Musimy ją znaleść.-Jay zaniepokoił się.
-Znajdziemy ją. Póki co, jesteśmy z tobą. Alice jest dla nas jak rodzina.-partnerka poklepała go po ramieniu, a później wszyscy zabrali się do pracy.


__________________
I co, wiecie już kto jest porywaczem?😏

Świeży start || One ChicagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz