Obudził ją budzik kilka minut po ósmej i już wiedziała, że jest spóźniona. Zaczęła biegać po mieszkaniu jak oparzona. Mieszkanie nie było duże. Takie, że tylko ona się tam pomieści. Nie miała z kim zamieszkać, a kuzynowi nie chciała wpraszać się do domu. Postanowiła wynająć coś małego, ale własnego i prywatnego. Na dworze było ciepło, kilkanaście stopni powyżej zera. Lucy ubrała na siebie jakiś czarny t-shirt, dżinsy z dziurami i vansy. Wzięła kawę w termosie na drogę i wybiegła pędem z mieszkania. W drodze do jej nowej pracy myślała tylko o jednym: czy ją tam polubią?
Gdy dotarła do remizy 51 otworzyły się przed nią drzwi. W środku zobaczyła trzy ogromne, błyszczące, czerwone wozy strażackie i białą karetkę. Przy stoliku obok siedziało kilku strażaków, a inni biegali i rozmawiali. Weszła niepewnie do środka. Chciała niezauważalnie dostać się do gabinetu szefa, ale niestety nie tym razem. Niemal odrazu zatrzymali ją dwaj strażacy.
-Dzień dobry. Co pani tu robi?-zapytał jeden.
-Zaczynam tu pracę. Lucy Anders.-wyciągnęła rękę do nich.
-Kapitan Matthew Casey, a to Joe Cruz.-przedstawił się i wskazał na kolegę obok.
-A czy pracuje tu...-nie dokończyła, bo właśnie otworzyły się drzwi w głębi.
-Lucy! Nareszcie jesteś!-podbiegł do niej wysoki mężczyzna.
-Kelly, hej!-przytuliła go.
-A no tak, nie przedstawiłem. To moja kuzynka Lucy. Zaczyna tu pracę.-zwrócił się do wszystkich z uśmiechem.
-Zaprowadzisz mnie do szefa? Jestem już spóźniona.-zapytała ciszej kuzyna.
-Jasne, chodź ze mną.-uśmiechnął się i zaprowadził ją w głąb remizy.
Kapitan odprowadził ją wzrokiem. Nawet gdy już zniknęła za drzwiami, on nadal oglądał się w tamtą stronę. Tak, ona jest idealna. Jej uroda nieskazitelnie piękna. Taka dziewczyna to prawdziwy cud.Kelly podprowadził ją pod same drzwi gabinetu szefa. Lucy była zafascynowana. Ta praca, ci ludzie, już wie, że się dogadają.
-Dzień dobry, szefie.-weszła niepewnie do środka.
-Dzień dobry. Lucy Anders, tak?-zapytał, a ona przytaknęła.-To co cię tu sprowadza?
-Chcę zacząć wszystko od nowa. Taki świeży start w życiu. Od zawsze chciałam być strażakiem. Takie małe marzenie.-odpowiedziała bez namysłu z uśmiechem.
-Widziałem twoje papiery z poprzedniej remizy. Imponujące.-uśmiechnął się.
-Kocham to co robię. Straż pożarna to mój konik od dziecka.-wytłumaczyła.-Od zawsze lubiłam pomagać ludziom.
-W takim razie od dzisiaj pracujesz w wozie 81. Twoim kapitanem jest Matthew Casey. Masz się go słuchać i wykonywać jego polecenia.-podał jej rękę na zgodę, a później dziewczyna wyszła z gabinetu.
Jej marzenie właśnie się spełnia. Lucy Anders, strażak z wozu 81. Cudownie to brzmi. Lucy jest aktualnie największą szczęściarą na całym świecie. Nie mogła podjąć lepszej decyzji w jej życiu. Dziewczyna zawsze była otwarta na nowe znajomości. Dla niej strach lub nieśmiałość nie istniało. Jest bardzo zadowolona ze swojego życia, jest również bardzo pewna siebie. Lucy po prostu żyje chwilą!Weszła do świetlicy pewnym krokiem. Teraz wszystkie oczy były zwrócone tylko na nią. Zawsze lubiła efektowne wejścia i teraz też takie było.
-Zgadnijcie kto dostał tę pracę!-wykrzyczała radośnie i wskazała na siebie.
-Gratulacje!!-podbiegł do niej Kelly i przytulił ją mocno.-Gdzie cię przyjęli?
-Wóz 81.-uśmiechnęła się i spojrzała w stronę kapitana Caseya.
-Witaj w naszej rodzinie.-podszedł i podał jej rękę.-Jestem Matt Casey. To Joe Cruz, Randall „Mouch" McHolland, Christopher Herrmann, Stella Kidd, Sylvie Brett, Emily Foster, Blake Gallo, Darren Ritter, Brian „Otis" Zvonecek, Harold Capp i Tony Ferraris. A no i Severide, ale o nim nie musisz tak bardzo pamiętać.-pokazał na wszystkich i się zaśmiał.
-Bardzo śmieszne...-klepnął go w plecy Kelly, a Lucy wybuchnęła śmiechem.
Wszyscy z remizy 51 podbiegli do dziewczyny i zaczęli się witać. Rozmawiali ze sobą, jakby znali się od lat. Lucy była bardzo zaskoczona tą atmosferą. To jest prawdziwa rodzina.
-Opowiedz coś o sobie.-zapropnowała Stella Kidd.
-Jestem Lucy Anders, mam 25 lat, pochodzę z Polski z dosyć dużego miasta. Od zawsze chciałam być strażakiem. Gdyby natomiast się to nie udało zostałabym lekarzem lub ratownikiem. Medycyna to takie moje ukojenie od wszystkich obowiązków.-opowiedziała krótko z uśmiechem.
-A miałaś jakiś kurs pierwszej pomocy czy coś takiego?-wypaliła Sylvie Brett.
-Tak miałam. Nawet kilka. Dostałam się do dobrej szkoły i studiowałam kilka lat, ale to raczej nie było to. Moi rodzice nigdy mnie nie wspierali w moich planach. Więc tak oto podjęłam decyzję, żeby wyjechać i zostać strażakiem.-dokończyła szybko Lucy i nastała cisza.
-Bardzo się cieszymy, że do nas trafiłaś.-przerwał ciszę uśmiechając się, Matt Casey.
-Też się bardzo cieszę. Już wiem, że się dogadamy.-Lucy również się uśmiechnęła i rozmowa zaczęła się na nowo.
-Może wpadnij dzisiaj po zmianie do „Molly's"?-zaproponował Christopher Herrmann.-Pijesz za pół ceny.-dodał szybko.
-Jak tak, to bardzo chętnie przyjdę.-zaśmiała się.Wieczorem gdy wszyscy już spali, do Lucy przyszła Stella. Lucy nie mogła spać tej nocy, za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Nadal radość buzowała jej w żyłach. Ze Stellą złapała najlepszy kontakt. Były jak siostry, której Anders nigdy nie miała. Tak naprawdę w ogóle nie miała rodzeństwa. Ale z Kidd może dlatego się dobrze dogaduje, bo to dziewczyna jej kuzyna. Jak mogłoby być inaczej.
-Nie śpisz?-zapytała Stella siadając na łóżku przyjaciółki.
-Nie mogę zasnąć. Wciąż myślę o tej pracy, a i jeszcze tam się świeci.-wskazała na biuro kapitana Caseya.-Nie zasnę jak jest tak jasno.
-Widziałam jak na ciebie patrzy.-uśmiechnęła się Stella.-Podobasz mu się.
-Co? Że niby ja?! Proszę cię, Stella...-Lucy natychmiast odgoniła te myśli.-On jest moim przełożonym, nie mogę z nim być.
-Mówię jak jest. W świetlicy ani razu nie odciągnął od ciebie wzroku.
-Dobra koniec tego! Powiedz jak Kelly?-dziewczyna zmieniła szybko temat.
Tak naprawdę to kapitan także jej się podobał, ale nie mogła o tym nikomu powiedzieć. Jest tutaj dopiero pierwszy dzień. Nie może od tak sobie pozwolić na romansy, do tego z kapitanem.
-Jest świetny. Udał ci się ten kuzyn. Bardzo mi pomaga ze wszystkim i trochę o tobie mi już opowiedział.-zaśmiała się.
-O nie. Mam nadzieję, że dobre rzeczy. A jak powiedział o moich wypadkach i przypałach, wiedz, że go zabiję!-ostrzegła ją Lucy.
-Nie martw się, same najlepsze rzeczy. I miał rację. Jesteś taka, jaką mi cię opowiedział.-dokończyła Kidd.-Idź już spać lepiej. Długi dzień przed tobą.
-Spróbuję. Nie obiecuję, że uda mi się zasnąć.-Lucy wzruszyła ramionami, a Stella wyszła z pomieszczenia.
Nowa strażak całą noc myślała o tym co powiedziała jej Kidd. Kapitan Casey i ona. Nie, to przecież nie wyjdzie. W Chicago jest o wiele więcej ładnych dziewczyn niż ona sama. To nie może być prawda... Jej rozważania w końcu się skończyły, bo Lucy wreszcie poszła spać._____________________
Hejka! Jest to już moja kolejna książka, ale tym razem o Chicago Fire. Pomyślałam, że zrobię coś takiego, bo uwielbiam dla Was pisać. Mam już mały zarys, ale to jeszcze nie jest TO. Tak jak w poprzednich moich książkach nie opisuję wyglądu postaci, żebyście to Wy mogli sobie je wyobrazić i nadać im cechy, takie jakie chcecie. Trochę minie zanim uda mi się napisać całą, ale ja wiem, że będzie warto. Tym razem piszę jako narrator. Pomyślałam, że sprawdzę swoje umiejętości i spróbuję czegoś nowego. I napewno rozdziały będą dłuższe niż w poprzednich książkach. Mam nadzieję, że prolog się spodobał i zostaniecie na dłużej. To tyle, buzii😙❤️P.S. Miałam to opublikować dopiero po drugiej części „Z dziennika medyka", ale... Jakoś plan się zmienił i publikuję teraz.
P.S.2 Koniecznie dajcie znać co myślicie o tym ff!
CZYTASZ
Świeży start || One Chicago
FanficLucy Anders to zwykła 25-latka, która bardzo chce się usamodzielnić. Pewnego dnia postanawia wyjechać do Chicago i zacząć nowy rozdział w życiu. Po jej przyjeździe, pewien strażak jest w niej zauroczony. Czy uda im się stworzyć udany związek? Czy mo...