„On tu był..."

152 9 0
                                    

Obudziła się zlana potem. Zaczęła ciężko oddychać, serce waliło jak szalone. Nie potrafiła się uspokoić. Znowu wszystko wróciło, tylko tym razem we śnie. Rozejrzała się po pokoju. Zobaczyła Jaya, który spał na fotelu obok. Był przykryty tylko kurtką i spał bardzo spokojnie. Jego twarz była spokojna. Nagle przy drzwiach zobaczyła czarną postać. Taką samą, która ją porwała. Była coraz bliżej. W końcu weszła do sali i rzuciła się na Lucy. Dziewczyna wydała z siebie jęk, który było słychać w sali. Jay wstał jak oparzony. Odrazu spojrzał na dziewczynę. Siedziała na łóżku z nogami podkulonymi pod brodę. Znowu się cała trzęsła. Jej kołdra była na podłodze. Detektyw podszedł bliżej i próbował jej nie wystraszyć, co było bardzo trudne w jej stanie.
-Lucy... Co się stało?-był już blisko niej.-To ja, Jay. Pamiętasz?-położył swoją rękę na jej ramieniu.
-Jay... On tu był...-dziewczyna spojrzała na niego załzawionymi, spuchniętymi oczami.
-Kto? Kto tu był?-usiadł na łóżko i otarł łzy z jej polików.
-Bembenek... Rzucił się na mnie.-wyłkała.
-Lucy, nikogo tu nie było. Przed drzwiami jest policja. Nikt tutaj nie mógł wejść.-przytulił ją.
-Przepraszam, jestem głupia. Nie wiem co się ze mną dzieje...-próbowała się tłumaczyć.
-Nie jesteś głupia. To normalne, każdy by tak zareagował. Po tym co przeszłaś i tak jesteś bardzo dzielna. Jestem z ciebie dumny.-pocałował ją w czoło.-Damy radę, razem.
-Dziękuję, że jesteś.-popatrzyła na niego.-Kocham cię.
-Ja ciebie też.-podniósł kołdrę z ziemi i otulił nią dziewczynę.
Jay nie wiedział co o tym myśleć. Teraz musi bardzo wspierać Lucy, inaczej ona znowu wpadnie w depresję.

***
Rano do Lucy przyszła detektyw Upton. Pomyślała, że to ona spisze zeznania, bo Jay mógłby jej nie zrozumieć lub Lucy mogłaby ukrywać kilka rzeczy.
-Cześć Lucy.-Hailey usiadła na krześle.-Jestem tutaj aby spisać zeznania. Mogę?
-Cześć, tak. Myślę, że dam radę.-uśmiechnęła się lekko Lucy.
-Okej. Opowiedz mi wszystko co pamiętasz. Od samego początku do końca. Nawet najmniejsze szczegóły.-Upton wyciągnęła notes i zaczęła notować to co Anders jej powiedziała.
-No, więc poszłam do GMC Jaya po telefon, bo rano go tam zostawiłam. Nagle usłyszałam kroki za sobą i myślałam, że to ty i Kev przyjechaliście z akcji, więc chciałam się przywitać. Gdy się odwróciłam dostałam czymś w głowę i straciłam przytomność. Obudziłam się w jakimś pomieszczeniu, przywiązana. Potem pojawił się on. Groził, że zabije Jaya i mnie też. Powiedział, że zna nas bardzo dobrze, że nie mamy z nim szans. Chciał, żebym była przynętą dla niego na Halsteada. Nie zgodziłam się i wtedy go kopnęła w nogi. Bembenek powiedział, że... Lubi takie niegrzeczne jak ja... A potem...-łzy zaczęły jej spływać po polikach.
-Spokojnie Lucy. Już nic ci nie grozi, jesteś bezpieczna z nami.-Hailey poklepała ją po ramieniu.-Chcesz kontynuować?
-Tak. Chyba czymś mnie odurzył, bo gdy się obudziłam był z dwoma innymi mężczyznami. Próbowałam się wydostać, ale wtedy oni weszli do pomieszczenia. Mówili coś o tym, że Jay już mnie szuka i mają go na widelcu. Gdy to usłyszałam krzyknęłam, że to Jay ma jego na widelcu. Bembenek podszedł i uderzył mnie w tył głowy, znowu straciłam przytomność. Gdy się obudziłam, nikogo nie było w pokoju. Byłam sama. Pomyślałam, że to moja jedyna szansa, żeby się stamtąd wydostać. Urwałam trytytki z nadgarstków, zdjęłam sznur z nóg i wyszłam. Doszłam do tego małego sklepiku, napisałam numer Jaya i zemdlałam. Gdy otworzyłam oczy, Jay już był przy mnie. To tyle, co pamiętam...-zakończyła Lucy.
-Świetnie, a pamiętasz może tych dwóch innych mężczyzn?-Hailey zadała ostatnie pytanie.
-Nie. Mieli na sobie kominiarki. Ale na pewno wiem, że byli biali. To wszystko...-odpowiedziała, a po policzkach znowu spłynęły jej pojedyncze łzy.
-Już dobrze, Lucy. Mam wszystko, postaramy się ich złapać. Odpoczywaj.-uśmiechnęła się detektyw i wyszła z sali Anders.

***
-Hej, Natalie!-do lekarki podbiegł Jay.
-Hej, miło cię wreszcie wiedzieć. Nie często przychodzisz do brata.-zaśmiała się.-Co cię tutaj sprowadza?
-Jak wyniki Lucy? Martwię się.-zapytał zdenerwowany detektyw.
-Przykro mi, ale nie mogę ci udzielić takich informacji. Nie jesteś z rodziny, a Lucy nie mówiła nic, że mogę kogokolwiek informować o jej wynikach.-wytłumaczyła dr. Manning.
-Nat, proszę. Ona mi nic nie powie. Albo powie tylko tyle, że jest dobrze. Lucy nie musi o tym wiedzieć.-Halstead uśmiechnął się lekko.
-No dobrze... Nic poważnego jej się nie stało, oprócz tego, że została zgwałcona. Miała lekkie wstrząśnienie mózgu od uderzeń jakich doznała. Później z nią porozmawiam i umówię ją na terapię. Za kilka dni powinna wyjść.-uśmiechnęła się lekarka na koniec.-Ode mnie tego nie wiesz.-dodała szybko.
-Dziękuję ci bardzo. Jestem twoim dłużnikiem.-już miał odchodzić, gdy Nat złapała go za łokieć, a on się do niej odwrócił.
-Zajmij się nią. Lucy będzie potrzebowała wsparcia cały czas, a ty jedyny możesz jej pomóc.-Natalie spojrzała mu w oczy, a potem odeszła, zostawiając detektywa w konsternacji.

-Jay! Jesteś nareszcie. Gdzie tak długo byłeś?!-Lucy przytuliła Jaya na powitanie.
-Byłem w pracy. Przepraszam, skarbie.-pocałował ją w czoło.-Jak się czujesz?
-Lepiej, zdecydowanie... Za kilka dni wypuszczą mnie do domu. Wreszcie...-dziewczyna przewróciła oczami, a Jay usiadł obok niej na szpitalnym łóżku.-A jak u was? Złapaliście już ich?
-Jeszcze nie. Bardzo dobrze się ukrywają. Nie martw się, masz kilka potroli policji przed domem i przed szpitalem. Oni nic ci nie zrobią.-uspokoił ją Halstead.
-Złapcie ich, proszę...-Lucy spojrzała mu prosto w oczy.
-Tak zrobimy. Voight nie odpuści, on nigdy nie odpuszcza.-uśmiechnął się miło.
-Jay?-zaczęła, a detektyw natychmiast podniósł głowę i spojrzał na Lucy.-Mógłbyś... Zamieszkać ze mną? Czuję się bezpieczniej, gdy jesteś obok mnie.-wytłumaczyła niepewnie.
-Oczywiście, że mógłbym.-przytulił ją mocno do siebie i zaśmiał się.-Kocham cię.
-Dziękuję.-uśmiechnęła się.-Ja też cię kocham, detektywie.-pocałowała go.
Później Lucy poszła spać. Jay był przy niej cały czas. Cały czas przy niej siedział i podnosił na duchu. Detektyw nie wie co by zrobił, gdyby Lucy nie było przy nim. Gdyby jego ukochana zginęła przez tego szaleńca. Obiecał sobie, że dorwie Bembeneka za wszelką cenę, choćby miał zginąć, znajdzie go i wsadzi do więzienia na zawsze. Tak, żeby już nigdy nikogo nie skrzywdził, a szczególnie Lucy.

Świeży start || One ChicagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz