1🏹

2.1K 78 11
                                    


Rozdział poprawiony. Jak zobaczyłam ile tu jest błędów to się załamałam ;D

Imladris było pięknym miejscem. Dwór Elronda składał się z kilkunastu budynków, które zostały wybudowane w typowo elfickim stylu, zdobiły je liczne kolumny i piękne posągi. W siedzibie elfów znajdowało się wiele altan i liczne rozległe tarasy.


Aldianel zawsze uwielbiała to miejsce. Od bardzo dawna było ono jej domem i schronieniem, zawsze z radością powracała do Rivendell ze swoich długich podróży. Teraz jednak gdy nad śródziemiem zawisły mroczne cienie, Imladris stało się dla niej pewnego rodzaju więzieniem i mażyła o tym, aby móc je opuścić.

Aldianel była księżniczką. Jej ojcem był Amdarian jeden z władców Eldarów zza najdalszych mórz. Wiele lat temu jeszcze przed rozpoczęciem trzeciej ery Śródziemia przybył on z Nieśmiertelnych Krain i wraz ze swoimi ludem zamieszkał na dworze, daleko na północy, jako potężny władca elfów. Po upływie wielu lat wraz ze swoją żoną, córką oraz częścią dworu przeniósł się do Rivendell, by tam już pozostać.

Aldianel była księżniczką, jednak tak naprawdę, w głębi serca była podróżniczką. Dziewczyna uwielbiała poznawać coraz to nowe szlaki i zwiedzać nowe miejsca. Jednak nie to było główną częścią jej podróży. Wiele razy walczyła z oddziałami orków, często pomagała innym podróżnym w zagrożeniu i sama wiele razy znalazła się w wielkim niebezpieczeństwie. Kilka razy podróżowała tak, że w towarzystwie Gandalfa, a czasem, tak że razem z czatownikami. Jednak zazwyczaj wyruszała samotnie. Nie była samotniczką. Jednak większość osób, które znała, uważało, że dziewczyna, jako księżniczka nie poradzi sobie podczas trudnych podróży. Sądzili, że nie jest wystarczająco silna, a jej miejsce jest na dworze. Z tego powodu nigdy nie była traktowana poważnie. Ona jednak nigdy nie zgodziła się ze słowami innych i nigdy się nie poddawała.

*

Aldianel stała pośrodku gościńca, niedaleko mostu, który stanowił wejście do Rivendell. Jej spojrzenie kierowało się daleko na południe, spoczywając na rozległych łańcuchach Gór Mglistych, których wysokie, ostre szczyty ginęły w gęstniejącej mgle. Przyglądała się tak dobrze znanym jej tereną z utęsknieniem. Jej długie prawie białe włosy okalały bladą twarz.

Gdy tak stała, a zimny wiatr owiewał jej odkryte ramiona, do jej uszu dotarł bardzo dobrze jej znany głos.

- Aldianel! - głos jej ojca ostry i przepełniony niepokojem rozniósł się po gościńcu.

Jeszcze przez kilka sekund dziewczyna stała w miejscu, nie odrywając oczu od mglistego kraobrazu, aż w końcu z westchnieniem odwróciła się i ruszyła w kierunku wąskiego mostu, na którego końcu stał wysoki, smukły elf. Miał długie jasne włosy, które opadały na jego plecy. Jego twarz, która w najmniejszym stopniu nie odzwierciedlała jego wieku, wyrażała powagę i niepokój.

- Miałaś nieoddalać się od dworu — rzekł i odwrócił się, ruszając przed siebie. Elfka ruszyła za nim nie odwracjając się ani razu za siebie.

- Nie możecie trzymać mnie tutaj na siłę, nie mogę dłużej siedzieć bezczynnie. - powiedziała cicho jednak wyraźnie i pewnie.

Dziewczyna nie znosiła bezczynności. Nie znosiła siedzieć bezczynnie, gdy działo się coś złego, ponieważ chciała pomagać. Nie była wstanie sokojnie przyglądać się jak zło, wyciąga swoje złowrogie palce, sięgając coraz dalej swoją mroczną dłonią i zasnuwając świat ciemnością. Jednak właśnie tego oczekiwali od niej rodzice, zabraniając jej opuszczać Rivendell. Stało się to zaledwie dwa miesiące wcześniej, jednak dla niej każdy dzień od tego czasu wydawał się wicznością.

- Powiedzieliśmy ci już — zaczął, zatrzymując się przed samymi drzwiami pałacu Elronda — że teraz twoje miejsce jest tutaj, jesteś dorosła, jednak nadal jesteś naszą córką i jesteśmy odpowiedzialni za twoje bezpieczeństwo. - słowa te wypowiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu, a jego wzrok wręcz parzył, jednak na niej nie robiło to najmniejszrgo wrażenia. Uparcie wpatrywała się w oczy ojca, prowadząc z nim niemą rozmowę.

- To moje ostatnie słowo — rzekł w końcu odwrócił się i zniknął za drzwiami.

Aldianel westchnęła. Bolało ją to, strasznie ją to bolało. Wiedziała, że jej rodzice chcą dla niej jak najlepiej, jednak oni nie rozumieli, że trzymając ją tutaj, z dala od świata i odcinając ją od wszelkich informacji, sprawiają, że dziewczyna wręcz niszczała od środka. Elfka zdawała sobie, jak niebepieczna jest cała sytuacja i jak wiele zagrożeń czyhało poza granicami Imladris, jednak ona czuła, że powinna coś zrobić, że powinna, chociaż spróbować pomóc w pokonaniu niebezpieczeństwa, nawet jeśli tę próbę miała przepłacić życiem, ponieważ chciała zrobić to, co było jej zadaniem. Ponieważ chciała wykorzystać jak najlepiej czas, który został jej powierzony.

Już wiele razy chciała opuścić dwór. Wbrew wszystkim wyruszyć i kierować się po drogach swojego przeznaczenia, nawet jeśli na ich końcu czekała śmierć, jednak coś ją przed tym powstrzymywało. Wydawało jej się, że powinna jeszcze zaczekać. Coś jej mówiło, że zbliża się czas, w którym wypełni się jej los. Czuła, że ten moment jest coraz bliżej i nawet nie zdawała sobie sprawy jak blisko.

Aldianel nawet nie zorientowała się, kiedy jej stopy poniosły ją na jeden z szerokich tarasów wznoszących się na pierwszym piętrze pałacu. Dziewczyna często tam przychodziłaby pomyśleć, a tak że obserwować dalekie krainy, do których nie mogła się udać. Stanęła przy delikatnej, zdobionej barierce i spojrzała przed siebie, rozmyślając. Nagle dostrzegła postać na koniu, która w bardzo szybkim tempie się przybliżała. Aldianel zmrużyła oczy, przyglądając się jeźdźcowi, odzianemu w ciemnozielony płaszcz podróżny i dosiadającemu białego konia. Przez kaptur narzucony na głowę podróżnego nie mogła dostrzec jego twarzy. Stała tam wpatrując się w postać, która z każdą chwilą rosła i przybliżała się. Niepokój, który gościł już od dłuższego czasu w jej sercu, nie pogłębił się, a jej przeczucie mówiło, że nie ma czego się obawiać. Dziewczyna nie ruszyła się jednak ani o krok nie spuszczając wzroku z przybysza. W ostatnim czasie do Rivendell przybywało wielu posłańców. Jednak Aldianel skutecznie odcinana od informacji przez swoich rodziców nie wiele wiedziała na ten temat.

Ciemne chmury sunące pomału po niebie odrobinę się przerzedziły, ukazując skrawek bladego słońca, które zniżało się coraz bardziej, zbliżając się do kresu swojej codziennej wędrówki. Mgła pochłaniająca pobliskie krainy zgęstniała jeszcze bardziej sprawiając, że nawet czujne oczy Aldianel miały problem z dostrzeżeniem czegokolwiek. Góry, u których podnóży leżało Imladris, zginęły całkowicie we mgle, pozostając tylko ledwo widocznym cieniem, tak jak by były tylko wspomnieniem, dawno zapomnianym, które zginęło w odmętach pamięci, przypominające o sobie tylko jako odległym ciężkim do rozpoznania cieniu.

Gdy jeździec przejechał przez most, zatrzymał się, zeskoczył z konia i zrzucił kaptur. Nowo przybyły okazał się być elfem, smukłą wysoką postacią o włosach długich i prawie tak jasnych, jak te Aldianel. Jego spojrzenie uważne i dziwnie nieprzeniknione skierowało się na kilka sekund na dziewczynę stojącą, opartą o barierkę na tarasie. Elf ruszył dalej, prowadząc obok siebie konia, w kierunku wejścia do głównego pałacu i po chwili zniknął dziewczynie z oczu. Jak zwykle w Aldianel obudziła się ciekawość. Zastanawiała się, kim jest nowo przybyły elf. Po jego ubiorze mogła jedynie stwierdzić, że pochodzi on z Leśnego Królestwa, w Mrocznej Puszczy, jednak nie mogła być tego pewna.

Jasnowłosa jeszcze ostatni raz spojrzała w kierunku gościńca, teraz jednak wszystko zginęło w mlecznobiałej, gęstej mgle.

Enemy or friend | LegolasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz