Rozdział 47

355 22 13
                                    


Aldianel otworzyła oczy i zamrugała zdezorientowana, czekając, aż jej wzrok się wyostrzy. Głowa dziwnie jej ciążyła, a gdy spróbowała unieść się na rękach, poczuła pulsujący ból w skroni. Leżała na miękkim posłaniu, a dookoła niej rozciągały się cztery płócienne ściany namiotu. Wewnątrz znajdowały się jeszcze dwa inne posłania, a przez wąską szparę w wejściu wpadało słoneczne światło. Elfka potrzebowała dłuższej chwili, by przypomnieć sobie, co się wydarzyło i poukładać to w głowie w jedną całość. Gdy wszystko znalazło się na swoim miejscu, najpierw poczuła ulgę, która szybko została zalana przez falę paniki. Gdzie był Legolas?

W tym samym momencie, poły namiotu się rozsunęły i pojawił się w nich jasnowłosy elf.

– Obudziłaś się – powiedział Legolas z tak wielką ulgą, że Aldianel zacisnęła powieki i odetchnęła głęboko.

Legolas szybko pojawił się obok niej i przytulił ją delikatnie, by nie wywołać bólu. Elfka czuła łzy gromadzące się pod powiekami, tak wielką czuła ulgę, przytulając go.

– Nic ci nie jest – bardziej stwierdziła, niż zapytała.

– To o siebie powinnaś się martwić – odparł, odsuwając się od niej i odgarniając kosmyk włosów z jej twarzy. – Straciłaś strasznie dużo krwi, bałem się, że się nie obudzisz.

Ostatnie słowa wypowiedział niemal szeptem, jakby nie mogąc znieść ich brzmienia.

– Nic mi nie jest – powiedziała, chcąc go uspokoić. – Ile czasu minęło? – zadała to pytanie niepewnie, jakby nie chciała jej znać. Okazało się, że nie była tak zła, jak się bała.

– Dwa dni – odparł Legolas. – Jesteśmy w Ithilien, Aragorn nadal zajmuje się Frodo i Samem, było z nimi naprawdę źle, ale teraz jest już w porządku, nic im nie będzie.

Aldianel czuła jak niewidziany supeł w jej klatce piersiowej pomału się rozluźnia.

– Czyli naprawdę im się udało? To nie był sen – zapytała z nadzieją i wystarczyło jej jedno spojrzenie na Legolasa, by wiedzieć, że to, co się wydarzyło, wcale nie było snem.

Saurona, nie było, a oni wszyscy wreszcie byli bezpieczni.

Zaśmiała się radośnie, jakby z niedowierzaniem i poczuła, jak pojedyncza łza spływa po jej policzku. Legolas szybko starł ją, pozostawiając swoją dłoń na jej policzku, a drugą odnalazł tą należącą do niej i splótł ich palce. Spojrzał na nią, uśmiechając się równie szeroko, jak ona i pocałował ją, przekazując te wszystkie emocje, które się w nich kłębiły. Aldianel czuła rozlewające się w jej ciele ciepło i buzującą w niej radość, tak wielką, że miała ochotę, krzyczeć i się śmiać.

Tę chwilę przerwał im radosny okrzyk dochodzący od wejścia do namiotu. Oderwali się od siebie, spoglądając w tamtym kierunku, choć doskonale wiedzieli, kto wszedł do namiotu.

– Nareszcie się obudziłaś – powiedział Gimli, z szerokim uśmiechem podchodząc do nich. – Legolas zaczynał już odchodzić od zmysłów, jeszcze trochę i już całkiem by zwariował.

Aldianel spojrzała na elfa, który złapał jej spojrzenie i wzruszyły jedynie ramionami, jednak w jego oczach widziała radosny błysk. Jej usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, a policzki zaczynały już ją boleć.

Głowa wciąż ją bolała, ale ból ten jakby osłabł i nie doskwierał jej. Nie zwracała na niego uwagi. Po głowie nadal przetaczały się jej wszystkie wydarzenia ostatnich miesięcy, bitwy, śmierć i całe okrucieństwo, którego doświadczyli, jednak w tamtym momencie, gdy patrzyła na Legolasa i Gimlego uśmiechających się tak szeroko i szczerze jak chyba jeszcze nigdy, nie czuła tak wielkie rozpierające ją szczęście, że do oczy cisnęły się jej łzy, a śmiech cisnął na usta. Jedyne czego pragnęła, to, by tak już zostało. By zawsze mogli być tacy szczęśliwi. Bo przecież po tym wszystkim na to zasłużyli. Każdy z nich na to zasłużył.

*

Następnego dnia Aldianel leżała na posłaniu z zamkniętymi oczami wsłuchując się w gwar panujący na zewnątrz. Była już pora obiadu i Legolas i Gimli powinni wkrótce wrócić z jedzeniem. Elfka miała nadzieje, że nie potrwa to długo, nie byłaby w stanie wytrzymać długo w tym bezruchu, gdy męczył ją głód, nadal była osłabiona i potrzebowała znacznie więcej jedzenia. Czuła narastającą w niej frustrację, miała już dość tej bezczynności, pragnęła podnieść się wreszcie i opuścić namiot. Jednak wiedziała, że nikt jej na to nie pozwoli.

Usłyszała szum materiału, gdy poły namiotu rozsunęły się i po chwili wnętrze wypełniły czyjeś kroki.

- Nareszcie - mruknęła, nie otwierając oczu. - Ile można na was czekać.

W odpowiedzi usłyszała ciche parsknięcie, otworzyła oczy na ten dźwięk i odwróciła głowę w jego kierunku, by spotkać spojrzenie przyglądającego się jej Aragorna.

- Myślę, że jeszcze przyjedzie ci poczekać na tę dwójkę - powiedział, zatrzymując się pare kroków od niej - naprawdę nie liczyłbym na Gimlego, jeśli w grę chodzi jedzenie.

Aldianel uśmiechnęła się lekko na to stwierdzenie. Uniosła się delikatnie na przedramionach, czemu towarzyszyło nikłe pulsowanie bólu w głowie. Przyjrzała się muru dokładniej. Uderzyło w nią jaka zmiana w nim zaszła. Zmienił swoje ubrania na czyste, a jego ciemne włosy lśniły, jednak nie to robiło największe wrażenie. Bijąca od niego dostojność sprawiała, że w tym momencie naprawdę wyglądał jak król nawet bez korony, która przyozdobiłaby jego skronie. Aldianel miała wrażenie, że wyglądał dużo młodziej i biła od niego wielka siła. Prawdziwy król Gondoru. Elfka uśmiechnęła się lekko z mieszaniną dumy i szczęścia widząc go w takim stanie.

- Jak się czujesz? - spytał mężczyzna, przyglądając jej się z troską, jaką dawniej często u niego widziała. Czasami naprawdę zdarzało jej się zapominać, że to ona była od niego starsza i to o wiele, jednak sama przed sobą musiała przyznać, że mimo tych wszystkich lat jej życia często czuła się po prostu jak zagubione dziecko bojące się samotności.

- już lepiej - oodparła po paru sekundach dopiero po chwili przetwarzając zadane jej pytanie w głowie. - oddałabym wszystko by móc stąd wreszcie wyjść.

- dobrze wiesz, że musisz odpocząć, byłaś już strasznie osłabiona, gdy tu dotarliśmy i straciłaś dużo krwi, jestem naprawdę zdziwiony, jak wiele szczęścia masz w sobie, patrząć na to wszystko, co ci się przytrafiło. Na pocieszenie poinformuję cię jednak, że Frodo i Sam powinni się wkrótce obudzić, a do Minas Tirith zostali wysłani posłańcy, Merry powinien dotrzeć tutaj jutro i odbędzie się uczta na cześć naszego zwycięstwa i przede wszystkim dla Frodo i Sama za to, czego dokonali.

- tak się cieszę, że nic im nie jest - powiedziała elfka. - naprawdę ciężko mi uwierzyć, że to wszystko tak się skończyło, że... wygraliśmy - to słowo wydawało się jej dziwne, jakby obce na języku. Tak jakby tak naprawdę nigdy nie wieżyła, że to wszystko może się udać.

A jednak znalezieni się tutaj w tym miejscu wygrali, ale wciąż czekało ich wiele pracy bitew, które zostaną stoczone na innym polu bitwy, jakim jest życie, wiedzała, że powrót do normalności będzie trudny, nawet nie pamiętała, jak ta normalność wygląda, jednak dostali szansę, by odbudować ten świat i wiedziała, że muszą z niej skorzystać. Spojrzała ponownie na Aragorna, króla bez korony stojącego przed nią z aurą mocy roztaczającą się dookoła niego. Ta kręta długo ścieżka jego życia wreszcie doprowadziła go do tego miejsca do wypełnienia jego przeznaczenia. Wiedziała, że po powrocie do Minas tirith zasiądzie on na tronie i nie mogła powstrzymać uśmiechu na tę myśl.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 06, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Enemy or friend | LegolasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz