14🏹

506 33 5
                                    


Aldianel znieruchomiała z głową odwróconą w kierunku orków, którzy rozstąpili się z przestrachem. W jej oczach zagościł strach i rozpacz, a ona z lekko uchylonymi ustami zastygła w miejscu, nie mogąc się ruszyć. Z głębi sali nadchodziło coś, co trudno było określić. Przypominało wielki cień, w którego środku znajdowała się postać jakby ludzka, jednak dużo większa. Ogień przygasł, jakby spowiły go gęste chmury, gdy cień się zbliżył. Od postaci biła moc i groza. Przeskoczył nad szczeliną, a wokół niego zatańczyły płomienie, otaczając go. Zobaczyli płomienną grzywę, która wyglądała jakby rozwiewana przez wiatr. W prawej ręce stwora zalśniło ogniste ostrze, a w drugiej dłoni dzierżył bicz.

Aldianel nie była w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Stała wciąż obrócona w kierunku mostu i tylko jej głowa zwrócona była w kierunku stwora. Jej oczy zaszkliły się od dłuższego nie mrugania, a ręce zaczęły jej się trząś. Legolas załkał.

— To Balrog! Balrog nadchodzi! — zawołał.

— Przekleństwo Durina! — powiedział Gimli, jego topór wypadł mu z trzaskiem z dłoni, a on zakrył twarz dłońmi.

— Balrog — mruknął cicho Gandalf. — Teraz rozumiem.

Postać szybko zbliżała się w ich kierunku, pulsując ogniem. Czerwono-niebieskie, rozedrgane płomienie otaczały postać, a wydawało się jakby wypełniały jej wnętrze. Boromir zadął w róg, a potężny głos potoczył się po sali. Dopiero ten dźwięk wyrwał Aldianel z jakiegoś rodzaju transu.

— Szybko! Na drugą stronę mostu! — zawołał Gandalf. —Uciekajcie! Nikt z was nie sprosta temu wrogowi.

Aragorn i Boromir nie posłuchali rozkazu czarodzieja i zatrzymali się na końcu mostu, tuż za Gandalfem. Pozostali zatrzymali się przy wyjściu z sali, nie będąc w stanie ich opuścić. Gandalf zatrzymał się na środku wąskiego mostku, opierając się na różdżce, a w drugiej dłoni trzymając Glamdringa, lśniącego zimną bielą.

Wróg zatrzymał się. Cień otaczający potwora rozwinął się niczym skrzydła. Rozległ się świst i głośny trzask, gdy ręka zbrojna w bicz uniosła się, a z nozdrzy stwora buchnęły strugi ognia.

— Nie przejdziesz — powiedział Gandalf. Dookoła zapadła cisza. Świat jakby nagle się zatrzymał. Wszyscy zastygli w miejscu. — Jestem sługą Sekretnego Ognia, włodarzem płomienia Arnoru. Nie przejdziesz. Czarny ogień na nic ci się nie zda, płomieniu z Udun. Wracaj w swój cień! Nie przejdziesz.

Aldianel jakiś czas później nie była w stanie opisać wydarzeń, które w tamtym momencie się przed nią rozgrywały. Wydawało jej się, że widzi wszystko jak przez mgłę. W głowie jej szumiało, a wszystkie dźwięki z otoczenia mieszały się w jedną całość. Z przerażeniem wpatrywała się przed siebie, widząc tylko rozmazane smugi.

*

Wzrok elfki tak jakby się wyostrzył, zachwiała się lekko, jednocześnie dostrzegając, jak z głośnym trzaskiem most rozpada się tuż pod stopami Balroga. Kamień, na którym stał potwór, runął w ciemną otchłań, jednak pozostała część mostu pozostała, wisząc nad morzem ciemności, które roztaczało się pod nim. Balrog ze straszliwym krzykiem runął w dół, a zanim pociągnął się cień. W tamtej chwili zdążył jednak machnąć biczem, który owinął się niczym wąż, wokół nóg czarodzieja, który na próżno próbował złapać równowagę i po chwili tak, że runął w ciemność, z roznoszącym się za nim krzykiem: „Uciekajcie głupcy!". Który po chwili ucichł ginąc w bezdennej czeluści.

Aldianel wyciągnęła dłoń w kierunku przepaści i krzyknęła z bólem, jednak żaden dźwięk nie opuścił jej ust. Jej oczy się zaszkliły, a ona opuściła głowę. Elfka była w szoku, jakby niepewna co się wydarzyło.

Enemy or friend | LegolasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz