27🏹

405 27 3
                                    


— Wydaje mi się, że więcej niż jeden coś — powiedział Legolas. — Duża kompania pieszych.

— Są zbyt daleko, by dokładnie określić kim są — przerwała mu Aldianel, uśmiechając się zwycięsko, na widok zirytowania na twarzy Legolasa.

— W każdym razie — powiedział Gimli — musimy znaleźć drogę, która sprowadzi nas na dół.

*

Jasne słońce znalazło się całkowicie na promiennym niebie. Powietrze było czyste i lekkie. Szli w dół kamienistą, stromą ścieżką co jakiś czas wpadając na ślady, pozostawione przez orków. Kilka razy na ziemi znajdowali puste bukłaki i resztki ciemnego chleba. Droga była trudna i podróżni z trudnością pokonywali kolejne przeszkody.

Zbliżało się południe. Słońce świeciło mocno, a otaczające ich skały, mieniły się w jego blasku. Podróżni zatrzymali się. Przed nimi, w dół zbocza, opadały strome, naturalnie rzeźbione schody. Aldianel wskoczyła na stertę sporej wielkości kamieni, rozglądając się po rozległych równinach Rohanu.

— Aragornie — powiedziała. — Powinniśmy zatrzymać się tutaj choć chwilę i coś zjeść.

— Wydaje mi się, że nie mamy innego wyjścia — odparł z westchnieniem. — Później jednak musimy iść tak długo, jak starczy nam sił.

Aldianel odtrąciła nogą nabity ćwiekami but, który z pewnością należał do orków i usiadła. Po chwili pozostali tak, że do niej dołączyli.

Legolas oddalił się odrobinę, zatrzymując się na wysokiej skale i wpatrując się przed siebie. Lekki wiatr targał jego włosy i rozwiewał płaszcz. Aldianel przez chwilę nieświadomie przyglądała się elfowi, a po chwili podeszła do niego, zatrzymując się obok w ciszy. Legolas posłał jej delikatny uśmiech, a Aldianel poczuła kolejny raz to dziwne uczucie. Zdecydowanie nie podobało jej się to wszystko, a z każdą chwilą przerażało ją to coraz bardziej.

— Obawiam się, każdej chwili zwłoki — Aldianel usłyszała głos Aragorna, który razem z Gimlim zbliżył się do nich. — Orkowie poruszają się bardzo szybko, a z każdą chwilą szanse na ich dogonienie maleją.

— Racja, orkowie są już zapewne bardzo daleko, a szanse już od samego początku były nikłe — powiedział posępnie Legolas.

— Każda chwila jest dla nas ważna, niestety jednak nie możemy wyczerpywać się do ostatka sił — dodała Aldianel, spoglądając przed siebie ze zrezygnowaniem.

— A nawet jeśli uda nam się ich doścignąć, nadzieje, że hobbici żyją, są nikłe — powiedział Gimli. Każdego z nich ogarnęło zwątpienie i przez krótką chwilę stali w milczeniu, ze spuszczonymi głowami. Nie pomyślała Aldianel, unosząc głowę. Jej oczy zaiskrzyły.

— Mi tak, że ciężko odnaleźć nadzieje, nie możemy się jednak teraz zamartwiać. Musimy ruszać dalej!

Elfka zeskoczyła z powrotem na ścieżkę, spoglądając z wyczekiwaniem na towarzyszy.

— Racja, już zbyt dużo czasu tutaj zabawiliśmy — zgodził się Aragorn, ruszając za dziewczyną. — Ruszajmy!

Ponownie ruszyli naprzód. Szli najszybciej jak potrafili, przeskakując po nierównych, śliskich stopniach.

W końcu pokonali ostatni stopień i nareszcie znaleźli się po drugiej stronie wzniesień.

Wydawało się, jakby zostawiając za sobą granie Emyn Muil, przeszli do innego świata. Świata, w którym świeży zapach wiosny unosił się w powietrzu, a lekki wietrzyk targał ich włosami. Dookoła nich delikatnie falowały zielone trawy.

Enemy or friend | LegolasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz