33🏹

488 33 25
                                    

Kilka chwil później Aldianel szła tuż za Theodenem i Gandalfem zmierzając w kierunku bramy miasta, gdzie, już stąd elfka mogła zobaczyć, zebrało się wielu mężczyzn tych młodszych i starszych, odzianych w lśniące kolczugi. Na głowach mieli hełmy, a każdy z nich dosiadał konia.

U boku elfki szli Legolas, Gimli i Aragorn, z czego pierwsza dwójka pogrążona była, w której rozmowie jasnowłosa nie poświęcała zbyt dużej uwagi pogrążona we własnych myślach. Zaczął wiać silny wiatr, a nad nimi gromadziły się ciemne chmury, będące zwiastunem burzy, która już wkrótce miała się rozpętać.

Czuła strach, jednak nie była pewna, czego tak naprawdę się boi. Spojrzała na Legolasa który także się jej przyglądał i uniosła lekko kąciki ust, był to jednak wymuszony uśmiech. Było wiele rzeczy, które chciała powiedzieć w tamtym momencie, jednak żadne słowo nie opuściło jej ust. Ponownie spojrzała przed siebie, wzdychając cicho.

Znaleźli się już niemal przy samej bramie, gdzie oprócz ludzi czekali na nich także ich konie.

— Pojedź więc ze mną — powiedział Legolas, zwracając się do Gimlego, co zapewne było kontynuacją ich rozmowy, której Aldianel nie usłyszała. — A gdy znajdziemy się na polu bitwy, zejdziesz z konia, byś mógł zrobić użytek, że swojego topora.

— Tak, zgoda — odparł krasnolud. — A Aldianel pojedzie u naszego boku — dodał, spoglądając na jasnowłosą.

— Tak, to oczywiste — odparła, opuszczając swój wzrok na Gimlego i uniosła brwi. — Ktoś przecież musi wam pomagać — dodała, uśmiechając się z lekka złośliwie, ale też radośnie.

— Nie potrzebuje pomocy żadnego elfa — prychnął Gimli, unosząc dumnie głowę.

— Doprawdy? — zapytał Legolas, spoglądając z ukosa na krasnoluda z uniesionymi brwiami.

— Z zamkniętymi oczami pokonałaby więcej orków od ciebie — powiedziała Aldianel spokojnie, unosząc wymownie oczy. — Od was obu — poprawiła się i ponownie opuściła swoje spojrzenie na towarzyszy.

— Nigdy nie dałbym pokonać się żadnemu elfowi — oświadczył Gimli pewnie.

— Nie byłbym tego taki pewien — powiedział Legolas. Aragorn przysłuchiwał się ich rozmowie z uniesionymi brwiami. Aldianel wywróciła oczami, już wiedząc, do czego to prowadzi. Jej uśmiech się poszerzył, gdy w jej głowie narodził się pomysł. Spojrzała najpierw na Legolasa, a później na Gimlego.

— A więc — powiedziała cicho, uśmiechając się z lekka tajemniczo. — Gra się zaczyna.

Gimli zakrzyknął coś w swoim języku, jednocześnie unosząc topór i zaśmiał się ochryple. Aldianel uniosła jedną brew i zaśmiała się cicho.

Zanim dodali coś jeszcze, doszli do miejsca, w którym zebrali się ludzie. Było ich naprawdę dużo, mimo to Aldianel wydawało się, że i tak jest ich zbyt mało. Elfka nie chciała jednak zagłębiać się w negatywnych myślach, dlatego je odrzuciła.

Król się zatrzymał, a oni stanęli za nim tuż obok swoich koni. Gandalf wymienił kilka słów z Theodenem, a po chwili przeciągle zagwizdał. Minęła krótka chwili, gdy dostrzegli zmierzającego w ich kierunku Cienistogrzywego, który po ich przyjeździe do Edoras oddalił się na rozległe łąki, otaczające stolicę Rohanu, nie słuchając rozkazów nikogo prócz Gandalfa. Po chwili koń minął otwartą już bramę i biegł w kierunku czarodzieja pomiędzy ludźmi, którzy usuwali się z jego drogi. Wszyscy przyglądali się zwierzęciu z podziwem, nie mogąc oderwać wzroku. Jego sierść lśniła w burzowym cieniu, który ogarnął świat.

Enemy or friend | LegolasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz